Wjeżdżam do podziemnego garażu kancelarii, a moje palce zaciskają się mocniej na kierownicy wypożyczonego samochodu, gdy tylko dostrzegam znajomy samochód. Hudson już jest.
Krzywię się, bo od razu przypomina mi się, co wydarzyło się w moim mieszkaniu. A raczej – co prawie się wydarzyło.
Gdy gaszę silnik, czuję znajome napięcie w karku. Nie widziałam go od tamtej nocy. Nie napisał, nie zadzwonił. Nie, żebym oczekiwała czegokolwiek, ale...
Poprawiam torebkę na ramieniu i ruszam do windy. Jak teraz będzie wyglądać nasza relacja? Czy oboje zdecydujemy się udawać, że nic się nie stało? Że nie stanął tak blisko, że czułam ciepło jego ciała? Że nie spojrzał na mnie w ten sposób?
Serce wali mi mocniej, kiedy przypominam sobie tę sekundę, która mogła wszystko zmienić. Chciałam tego pocałunku. Bardziej niż powinnam. Bardziej niż rozsądek na to pozwalał.
Ale Hudson się odsunął.
Poczułam wtedy rozczarowanie, prawdziwe, bolesne. A chwilę później ulgę, bo przecież tak było lepiej. To była dobra decyzja. Jedyna słuszna. Mimo to nie powiedziałam o tym nikomu. Nawet przyjaciółkom, kiedy w niedzielę siedziałyśmy przy śniadaniu. Chciałam, ale... coś mnie powstrzymało.
Drzwi windy otwierają się na moim piętrze. Wypuszczam powietrze, jakbym mogła w ten sposób oczyścić głowę i kieruję się do swojego biura. Ledwie przekraczam próg, a dostrzegam Kiena stojącego przy moim biurku. W jednej ręce trzyma babeczkę, a na jego twarzy błąka się znajomy, ciepły uśmiech.
– Dobrze, że jesteś cała – mówi, podchodząc do mnie i podając mi babeczkę.
Mój mały uśmiech przeradza się w większy.
– Dzięki, Kien.
Kiwa głową i sięga po mój płaszcz.
– Pomogę ci – Odkładam babeczkę i torebkę na komodę, a potem zsuwam z ramion płaszcz. Kien odwiesza go na wieszak, po czym przygląda mi się uważnie – Jak się czujesz?
— W porządku, naprawdę. Sam wypadek nie był poważny, ucierpiała na tym tylko moja głowa – Przeczesuję włosy palcami, próbując zasłonić miejsce, gdzie nadal widnieje siniak – Jeszcze nigdy nie zużyłam tyle korektora, co dzisiaj.
Kien uśmiecha się lekko.
– Do wesela się zagoi.
– Ważne, żeby nie było śladu do urodzin mojego taty.
Siadam za biurkiem, odkładając babeczkę na bok.
– Co nowego?
Kien siada naprzeciwko mnie i zaczyna opowiadać o tym, co działo się przez te dwa dni mojej nieobecności. Lista spraw do nadrobienia jest długa, ale przynajmniej na chwilę odciąga mnie to od myśli o Hudsonie. Gdy Kien wychodzi, wstaję, zamierzając zaparzyć sobie herbatę. Ale zanim zdążę zrobić krok, rozbrzmiewa dzwonek telefonu.
Sięgam po słuchawkę.
– Tak?
– Pan Hudson prosi, żeby przyszła pani do jego gabinetu – informuje mnie jego asystentka tonem, który nie zdradza absolutnie nic.
Przez ułamek sekundy wstrzymuję oddech. Oczywiście. Nie napisał, nie zadzwonił, ale teraz – teraz mnie wzywa.
Świetnie.
Idąc korytarzem w stronę gabinetu Hudsona, czuję dziwne napięcie w ramionach. Sama nie wiem, czy to przez to, co się wydarzyło między nami, czy przez to, jak bardzo nie wiem, czego się po nim spodziewać. Jego asystenta mija mnie po drodze, kiwając głową. Nie wiem, czy to zwykłe przywitanie, czy może znak, że powinnam po prostu wejść. Nie zatrzymuje się, posyła mi jedynie krótki uśmiech i idzie dalej.

CZYTASZ
Darkness And Roses
RomanceBlair po doświadczeniu zdrady mężczyzny, którego kochała, nie może dość do siebie. Zdrady, która wydarzyła się w najgorszym możliwym momencie. W akcie desperacji, jedzie do baru, jednak gdy chce wrócić do domu, staje się ofiarą ataku dwóch facetów...