Rozdział dziesiąty

237 23 1
                                    

Pół godziny do meczu

- Kurwa!

- Jeszcze raz!

- To bez sensu!

- Nie jęcz! Jeszcze raz!

Nie wiem, gdzie byłem myślami, ale na pewno nie na murawie, na której właśnie odbywała się rozgrzewka. Na trybunach dało się dostrzec mnóstwo ludzi, a ciągle dochodzili nowi, którzy cierpliwie szukali swoich miejsc. Światło oślepiały mnie na tyle, że ledwo dostrzegałem moją rodzinę, siedzącą w pierwszym rzędzie. Oprócz Leny i Antosia, przy wejściu na stadion zaskoczyły mnie swoją obecnością mama i Jessika. Mówiły, że chciały zrobić mi niespodziankę swoim przylotem, co im się udało, bo nie kryłem zdziwienia. Miały ubrane koszulki reprezentacyjne z naszym nazwiskiem na plecach i moim numerem. Nie wiem, czy dodało mi to pewności siebie, czy narzuciło jeszcze większą presję, ale cieszyłem się, że tu są. Wierzyłem też, że tata siedzi obok nich i kibicuje równie mocno. Choć nie mógł mi tego powiedzieć, w głębi serca czułem, że tak właśnie jest.

Było już za późno, żeby się poddać.

Tym razem kopnąłem celniej, a ta po chwili wylądowała w siatce.

- Nieźle! - Krzyknął Szczęsny, który schylał się po piłkę. - Jeszcze raz!

Zatrzymałem okrągły przedmiot, który podał mi bramkarz i powtórzyłem czynność, znów trafiając.

- Tak ma być! - Klasnął w dłonie, uprzednio ściągając z nich duże rękawice do gry.

Kiedy znów spojrzałem na trybuny, mrużąc oczy, dostrzegłem męską postać, którą dobrze kojarzyłem.

- Kurwa... - Mruknąłem do siebie.

Na jednym z krzesełek siedział Patryk, który szeroko uśmiechał się w moją stronę, i choć wmawiałem sobie, że przez reflektory mogło mi się coś przewidzieć, czułem, że to on. Na moje szczęście znajdował się daleko od mojej rodziny i miałem nadzieję, że to się nie zmieni w żadnej minucie tego spotkania.

- Ej, co jest? - Ze zmartwień wyrwał mnie sam kapitan.

- Nic - Wzruszyłem ramionami. - Trema.

- Nie martw się, jesteś w dobrej formie. Wszyscy jesteśmy - Puścił mi oczko i poklepał po plecach, po czym wrócił do rozgrzewki.

- Ta, w zajebistej formie - Mruknąłem pod nosem, udając się wolnym krokiem do reszty drużyny.

Dla Was / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz