Rozdział 18

12K 446 116
                                    


Na początek bardzo bym prosiła o waszą opinię – czy ta książka, jak na razie, wam się podoba? Zaczynam coraz bardziej wątpić, czy nie jest po prostu słaba i czy nie powinnam zrezygnować z pisania. Zawsze zmagałam się z nadmiernym rozmyślaniem, a te myśli zaczynają mnie powoli zjadać. :(

140 gwiazdeczek –> NEXT ROZDZIAŁ

Miłego czytania!

Aslan

Nowy Jork o poranku miał w sobie coś magicznego. Miasto, które nigdy nie zasypia, budziło się na nowo, skąpane w złotych promieniach słońca odbijających się od szklanych wieżowców. Ulice, jeszcze niezatłoczone, drżały pod pierwszymi krokami spieszących się przechodniów, a powietrze pachniało kawą i świeżym chlebem z piekarni na rogu.

Ale nawet w tej doskonałości była ktoś piękniejszy. Corinne. Ona przewyższała każdy świt, każdy blask wschodzącego słońca, który tak bardzo uwielbiałem. Jej obecność nadawała miastu nowy wymiar – sprawiała, że szare chodniki wydawały się mniej przytłaczające, a poranne światło cieplejsze. Mogłem patrzeć na nią bez końca, jak na pierwsze promienie słońca przebijające się przez linię drapaczy chmur, ale wiedziałem jedno – żaden poranek w Nowym Jorku nie byłby tak piękny jak ona.

Siedzieliśmy właśnie w jednej z piękniejszych kawiarni Cafe Henrie. to modna kawiarnia i restauracja w Nowym Jorku, która znajduje się na Lower East Side. Jest znana z minimalistycznego, ale przytulnego wystroju, który łączy delikatne odcienie różu, bieli i beżu. Dużo elementów wystroju jest w odcieniach różu, dlatego też zabrałem Cori tutaj.

– Czuję się jak Ken – stwierdził Lio. 

– Słucham? 

– Nigdy wcześniej nie jadłem śniadania w miejscu, gdzie jedyne, co widzę, to róż. A ten kolor kojarzy mi się tylko z Barbie. Corinne będzie nią, a ja Kenem – wyjaśnił. 

Zaśmiałem się pod nosem. 

– Nie mogliśmy po prostu pójść do jakiejś normalnej knajpy z fast foodem? 

– Wybrałem coś lepszego – odparłem. 

– Wybrałeś to, czego chciała Corinne – wtrąciła Nancy. 

– Aslan sam zdecydował o miejscu – dodała Corinne. 

– Czyli uznał, że najlepszym pomysłem będzie zabranie nas do gejowskiej kawiarni – skomentował Lio. 

Nancy bez wahania uderzyła go w głowę. 

– Mógłbyś chociaż spróbować udawać, że jesteś tolerancyjny – rzuciła z irytacją. 

– Przecież jestem tolerancyjny. 

– To siedź cicho i doceń, że Aslan potrafił zadbać o Corinne.

Lio przewrócił oczami, ale nic więcej nie powiedział, za to z wyraźnym sceptycyzmem rozejrzał się po wnętrzu kawiarni. 

Kelnerka podeszła do naszego stolika, uśmiechając się promiennie. Miała na sobie pasteloworóżowy fartuszek, a jej imię, zapisane złotymi literami na plakietce, brzmiało „Mandy". 

– Co mogę dla was zrobić? – zapytała radośnie. 

– Poproszę latte z karmelem – powiedziała Corinne. 

– Czarną kawę – dodałem. 

Nancy zamówiła chai latte, a Lio przez chwilę przyglądał się menu, jakby każda pozycja była co najmniej podejrzana. 

– Macie coś... normalnego? – spytał w końcu. 

Nancy szturchnęła go łokciem. 

– Wszystko jest normalne, baranie. 

Adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz