3.12 - Amor (epilog)

248 18 2
                                    

(Muzyka w tle mega doda klimatu)

Amelia siedziała w swoim biurze, światła w pomieszczeniu były przyciemnione, a jedyny dźwięk, który rozbrzmiewał w ciszy, to był klik klawiatury, gdy wpisywała kolejne szczegóły do raportu. Czas mijał wolno, jakby wszystko wokół niej spowolniło. Na zewnątrz było już ciemno, a przez okno widać było tylko migające światła miasta. Wszyscy inni pracownicy już dawno wyszli, a ona została sama, zatopiona w papierach i niekończących się zadaniach. Czuła, jak jej oczy stają się ciężkie, jak każdy ruch ręki sprawia trudność.

Jej myśli były mgliste, a zmęczenie powoli przejmowało kontrolę nad ciałem. Zaczynała rozmyślać, czy to wszystko ma sens – ten nieskończony cykl pracy, projektów, oczekiwań. Choć w pewnym sensie to dawało jej jakąś strukturę, jakąś kontrolę, to czuła, że to nie wypełnia pustki, którą nosiła w sobie od miesięcy.

Spojrzała na zegar. Była już niemal godzina 22. Zdecydowała się wstać, ale jej ciało było jak ciężki kamień. Zamiast wyjść, znów usiadła za biurkiem, próbując skończyć chociaż ten jeden raport. Bezmyślnie klikając w klawiaturę, zastanawiała się, dlaczego nie potrafiła oderwać się od tego życia, które przecież już nie dawało jej żadnej satysfakcji.

Po kilku chwilach poczuła, jak zmęczenie zaczyna ją przytłaczać – poczuła ciężar nie tylko na ciele, ale i na sercu. Znikąd nie przyszła pomoc, żadna wiadomość, żadna osoba, która by mogła zmienić jej nastrój. Tylko cisza biura, tylko dźwięki klawiatury i monotonne kliknięcia.

W końcu zamknęła laptopa, wstała, biorąc głęboki oddech. Sięgnęła po torbę i wyszła na korytarz. To był koniec dnia, ale czuła, jak pustka, której nie mogła zapełnić żadnym zadaniem, wciąż ją ścigała. Postanowiła w końcu wrócić do domu.

Amelia szła szybko, a deszcz padał coraz mocniej, uderzając o jej twarz jak zimne igły. Choć woda z każdą chwilą mocniej przesączała jej ubranie, a krople deszczu spływały jej po twarzy, nie zatrzymywała się. W głowie miała tylko jedno miejsce – park, w którym kiedyś spotkała się po raz drugi z Héctorem. To tam, przy fontannie, zaczęli rozmawiać o swoich uczuciach, tamte słowa i spojrzenia wciąż miały swoje miejsce w jej pamięci. Pamiętała, jak pachniały wtedy drzewa, jak cień przechodził przez wodę, gdy siedzieli na krawędzi fontanny, a wszystko wydawało się tak proste, tak... możliwe.

Teraz, pod wpływem deszczu, który spadał coraz intensywniej, poczuła jak emocje wracają do niej ze zdwojoną siłą. Burza była na zewnątrz, ale burza w jej sercu była równie silna. Tak wiele razy próbowała wymazać go ze swojej pamięci, a jednak, mimo wszystko, tamta chwila w parku, wśród deszczu, była tym, czego nie mogła zapomnieć.

Zbliżyła się do fontanny, gdzie pamiętała, jak siedzieli wtedy z Héctorem. Było ciemno, a światła latarni w parku odbijały się w kałużach, tworząc niemal magiczny krajobraz. Woda spadała w fontannę z hukiem, a wiatr niósł ze sobą zapach ziemi i mokrej trawy.

Chciała usiąść na krawędzi fontanny, ale wtedy przyszła jej myśl: może powinna wrócić? Może powinna przerwać to na zawsze? Poczuła nagły przypływ silnego uczucia, jakby całe to miejsce, cała ta sceneria, miała jej przypomnieć, że czegoś nie da się wymazać. Jednak pomimo deszczu, pomimo zmokniętych ubrań, Amelia poczuła się tak, jakby to wszystko było częścią niej. Częścią jej historii, którą nie mogła zamknąć.

W końcu stanęła tam, w ciemności, pod naporem deszczu, z głową pełną wspomnień i myśli o tym, co mogło być, a co już nigdy nie będzie. Przymknęła oczy, dając się zanurzyć w tej chwili, wiedząc, że być może to była ta ostatnia konfrontacja z przeszłością, która miała ją uwolnić.

Héctor, po zmęczonym meczu na Camp Nou, nie miał ochoty wracać do domu od razu. Zamiast tego, spacerował powoli, wciąż czując na sobie ciężar ostatnich dni, które spędził w zamknięciu swoich myśli. Czuł, jak deszcz stopniowo zmienia jego nastrój. Może to właśnie była ta chwila, która miała pomóc mu odnaleźć spokój, choć wiedział, że przeszłość nie zniknie z dnia na dzień.

Jego kroki prowadziły go w stronę parku, jakby sam instynkt kazał mu podążać tym samym szlakiem, który w przeszłości prowadził do wspomnień z Amelią. Może to było tylko przypadkowe, może nie. Zawsze, gdy szedł tędy, jego myśli wracały do niej, do tamtej chwili przy fontannie, kiedy obiecywał jej, że będzie lepszym człowiekiem, że nie zniknie, że nie zrani jej po raz kolejny. Niestety, wtedy nie dotrzymał tych obietnic.

Zbliżając się do fontanny, zobaczył ją. Amelia stała tam, w deszczu, jakby czekała na coś, co nie miało już nadejść. Jej sylwetka była nieco pochylona, jakby sama była w sobie zagubiona, wpatrując się w wodę fontanny. Zatrzymał się na chwilę, patrząc na nią, w sercu poczuł dziwny, nieokreślony ból.

Ona nie zauważyła go od razu, była tak pochłonięta swoimi myślami, że nie słyszała, jak ktoś podchodzi. Héctor zbliżył się ostrożnie, aż w końcu stanął obok niej. Zatrzymali się na chwilę w milczeniu, zaledwie kilka centymetrów od siebie.

Fort podszedł do niej jeszcze bliżej, jego serce biło szybko, ale cicho. Patrzył w jej oczy, tak głęboko, jakby próbował wyczytać coś, czego słowa nie mogły wyrazić. Amelia nie unikała jego wzroku, ale jej twarz była pełna sprzecznych emocji. Czuła tę pustkę, która wypełniała jej serce, i tę złość, która nadal nie zniknęła. Mimo to, w tej chwili, wszystko inne zanikało. Byli tylko oni – w tym deszczu, w tej burzy.

Stali tam, w milczeniu, zaledwie kilka centymetrów od siebie. Woda z deszczu spływała po ich ciałach, ale to nie miało znaczenia. Ich spojrzenia były tak intensywne, że wszystko inne wydawało się nieważne. Deszcz zacinał ich twarze, a pioruny rozświetlały niebo, ale to tylko nadawało momentowi niepowtarzalnego charakteru.

W tej ciszy, tej pełnej napięcia, bez słów, zrozumieli coś, czego nie byli w stanie pojąć przez cały ten czas. Patrząc na siebie, poczuli tę niemożną do wyrażenia miłość, tę, którą nie da się zniszczyć przez błędy i oddalenie. W tej chwili, z każdym oddechem, wiedzieli, jak bardzo ich połączenie było prawdziwe, jak głębokie było ich uczucie – mimo wszystkiego, co się wydarzyło.

To było zrozumienie bez słów, moment, w którym wszystko wydawało się jasne. Choć deszcz nadal padał, a burza szalała wokół nich, stali tam, jakby czas stanął w miejscu. I to wystarczyło. Każde z nich czuło to samo: nie musieli nic mówić, bo wszystko już było w ich oczach. Miłość.

El Final...

#

MOI KOCHANI JESLI DOTRWALIŚCIE DO KONCA, BARDZO WAM DZIEKUJE!!!!

Nie wiem czy wyszla mi ta ksiazka jakos najlepiej, ale mega duzo emocji mi przy niej towarzyszylo<3

Jak wrazenia??

Zosia <3

Whiskey Kisses | Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz