3.10 - No lo hagas

114 12 0
                                    


Amelia poprawiła sukienkę, odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho, i spojrzała na Floriana siedzącego naprzeciwko. Ogródek restauracji otoczony był eleganckimi, przytulnymi lampionami, które rzucały ciepłe światło na stoliki. Szum fal dochodzący z nadmorskiego deptaka wypełniał ciszę między nimi, gdy oboje spoglądali na menu.

Florian podniósł wzrok, odłożył kartę i uśmiechnął się do niej lekko. Był w swoim żywiole, spokojny, pewny siebie. — Wiesz, gdy byłem młodszy, nigdy nie wyobrażałem sobie, że mógłbym usiąść w takim miejscu z kimś takim jak ty – powiedział, jego głos był ciepły, z lekką nutą nerwowości.

Ona spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. — Kimś takim jak ja? Co masz na myśli?

— Kimś, kto jest jednocześnie tak spokojny i tak fascynujący. Wiesz... masz w sobie coś, co przyciąga ludzi. Może nawet za bardzo. Czasem czuję, że muszę rywalizować o twoją uwagę, nawet jeśli nikogo innego tu nie ma.

Jego szczerość była niemal rozbrajająca, ale ona czuła ciężar tych słów. On naprawdę się starał. To było widać w każdym jego geście, każdym uśmiechu, w sposobie, w jaki pochylał się lekko w jej stronę, jakby chciał ją ochronić przed całym światem.

— Nie musisz rywalizować – powiedziała w końcu, próbując go uspokoić. Ale sama nie była pewna, czy mówi prawdę. W głębi serca wciąż czuła, że coś ją blokuje. Coś, czego nie potrafiła nazwać.

Rozmowa toczyła się lekko, głównie dzięki Florianowi, który opowiadał o swoich doświadczeniach z piłką nożną, o wyjazdach i ludziach, których poznał. Amelia doceniała jego starania, ale czuła, jak jej myśli dryfują w zupełnie innym kierunku. Każdy śmiech mężczyzny, każda historia – wszystko było poprawne, idealne, niemal zbyt gładkie. Brakowało tego chaosu, tego czegoś, co zawsze wywoływał w niej Héctor.

Gdy kelner przyniósł ich dania, Wirtz uniósł kieliszek wina i spojrzał jej w oczy. — Za nowe początki – powiedział z uśmiechem, który miał w sobie coś niemal chłopięcego.

Blondynka uniosła swój kieliszek, odwzajemniając uśmiech, choć w środku czuła lekkie ukłucie. — Za nowe początki – powtórzyła, choć w jej głowie odzywał się cichy głos, który pytał, czy rzeczywiście jest na nie gotowa.

Gdy jedli, Florian przesunął się bliżej, a jego dłoń przypadkowo dotknęła jej ręki. Amelia spojrzała na niego, a on, widząc jej wzrok, uśmiechnął się. — Cieszę się, że spędzamy razem ten wieczór. Naprawdę chciałem cię lepiej poznać.

— Ja też się cieszę – odpowiedziała, choć jej głos nie zabrzmiał tak pewnie, jakby chciała.

W oddali słychać było śmiech spacerujących ludzi, a wiatr przynosił zapach morza. Amelia czuła, że wszystko dookoła jest idealne – Florian, miejsce, atmosfera. A mimo to w jej sercu wciąż była pustka, której nie potrafiła wypełnić.

Zastanawiała się, czy to była kwestia czasu, czy może czegoś więcej. Czy Florian mógłby być kimś, kto w końcu naprawi to, co Héctor rozbił? A może próbowała wymusić coś, co nie miało prawa się wydarzyć?

On nagle sięgnął do kieszeni i wyjął mały pudełeczko.
— To nic wielkiego, ale... chciałem ci coś dać – powiedział, otwierając wieczko. W środku znajdował się delikatny srebrny wisiorek z małą zawieszką w kształcie żagla.

— Żebyś pamiętała o tym dniu na żaglówce – dodał z ciepłym uśmiechem.

Amelia spojrzała na prezent, a potem na niego. — To... naprawdę piękne. Dziękuję – powiedziała, zakładając łańcuszek na szyję. Ale zamiast czuć radość, czuła, jak coś w środku się ściska.

Whiskey Kisses | Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz