18.

712 42 284
                                    

Już jutro mecz z Barbastro, a potem raczej pewny wyjazd chłopaków do Arabii Saudyjskiej, aby zmierzyć się z innymi drużynami. Niestety ja wraz z Aurorą przyjedziemy przed półfinałem jeśli oczywiście Blaugranie uda się rozbić bank i przejść dalej.

Dlatego właśnie chciałam spędzić trochę czasu z Hectorem, który codziennie co raz mocniej utwierdzał mnie w przekonaniu, że nawet w tak młodym wieku można znaleźć osobę, z którą chcesz planować swoją przyszłość, kogoś kto po prostu kocha cię najmocniej na świecie i nie chce pozwolić, aby coś ci się stało.

Aktualnie siedzieliśmy na plaży patrząc na morze i panoramę miasta, która jak zwykle zapierała dech w piersiach tak, że naprawdę nie mogłam się na nią napatrzeć. Pomimo zimy było kilkanaście stopni na plusie, co z samego początku trochę mnie dziwiło gdy jeszcze kilka dni temu chodziliśmy w kurtkach.

Oprócz oglądania niebieskiej wody, muszelek wszelkiego kształtu i koloru, a też małych dzieci biegających po piasku i co chwilę wybuchających gromkim śmiechem, czy wołających swoich rodziców, co jakiś czas zerkałam też na Hectora. Wszystko co nas otacza jest piękne, ale z nim jeszcze ładniejsze.

-Kocham to miasto.-wyszeptałam, a chłopak odwrócił się w moją stronę.

-Ja też.-uśmiechnął się do mnie.-Nie wyobrażam sobie życia i mieszkania gdzie indziej. Czasami myślę sobie co by mogło się stać, gdybym musiał zmienić klub.-w jego oczach pojawiło się zdenerwowanie.

-Pojechałabym tam z tobą. A jakby Pablo zrobił dramę to nie wiem...-wzruszyłam ramionami.-Spakowałabym się w karton i wysłała się gdziekolwiek.-wpadłam na pomysł, a szatyn się zaśmiał.-Albo wkradłabym się do jakiegoś pociągu.-myślałam, aby go trochę rozbawić.-Ktoś z drużyny by mnie podwiózł.

-Niesamowita jesteś.-powiedział, a ja nie mogłam się nie zarumienić.-Kocham to miasto, tych wszystkich ludzi, a przede wszystkim ciebie.

Siedzieliśmy tak, że stykaliśmy się jedynie ramionami, a ja czułam że muszę się nim nacieszyć dopóki jeszcze mam go przy sobie, więc szybko przysunęłam się bliżej swojego chłopaka i na samym początku Fort jedynie spojrzał na moją dłoń, którą przysunęłam blisko tej jego, a następnie rozumiejąc o co mi chodzi ujął ją w swoją i zaczął głaskać.

Położyłam głowę na jego ramieniu czując jak powoli i skutecznie jego obecność sprawia, że mogę się wyciszyć, a nawet krzyki maluchów w tle mi nie przeszkadzają. 

-Ciekawe co by było gdybym żyła z moimi prawdziwym i rodzicami.-zastanawiałam się i nagle trochę mnie to przytłoczyło.-Pewnie nigdy nie poznałabym Pablo, Avy Pau, Yamala, ani Ciebie. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ale to wy jesteście moją prawdziwą rodziną.

-Nie musisz się zastanawiać.-spojrzał na mnie i złapaliśmy kontakt wzrokowy.-Mamy to co mamy i chyba jest fajnie, co nie?-pytał starając się, abym o tym zapomniała i przestała się zamartwiać.

-Jest najlepiej. Szczególnie przez ostatni miesiąc.-przyznałam szczerze nie odrywając wzroku od jego czekoladowych oczu.

-To wszystko moja zasługa florecita.-wyszczerzył się w moją stronę, na co tylko z rozbawieniem pokręciłam głową.

-Nie schlebiaj sobie.

-Nawet nie zaczynaj, bo wcale mnie to nie wkurza. Mam o wiele lepsze sposoby na denerwowanie cię niż ty mnie.-stwierdził.

-Czy Hector Fort Garcia zaczyna wojnę?-zagaiłam zadziornie.

-A czy Lila Blanco Gavira chce do niej przystąpić?-próbował przegiąć pałeczkę.

-I to nawet nie wiesz jak chętnie.

-No to tak...-udawał, że się chwilę zastanawia.-Masz spięte mięśnie.-nie tym razem kochany.

My first Love || Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz