Rozdział 8

16.5K 541 256
                                    


45 gwiazdeczek + 10 komentarzy —> NEXT ROZDZIAŁ

Miłego czytania!

<Dla vibe'u dodałam piosenki>
Corinne

Weszliśmy do wieżowca w centrum Waszyngtonu. Budynek, choć elegancki, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zastanawiałam się, czemu najpierw prowadziły mnie po schodach, potem do windy, aż w końcu zatrzymały się przed drzwiami na dach. Odpowiedź przyszła chwilę później, gdy je przekroczyłam.

Na szczycie czekała randka pod gwiazdami. Zorganizowana przez Aslana Velleriego. Skórzana kanapa, niski stolik z przekąskami, butelka klasycznego i bezalkoholowego szampana, rozstawione wokół świece.

Z dachu roztaczał się widok na stolicę. Monument Waszyngtona, światła miasta i spokojna tafla Potomaku odbijająca ostatnie promienie zachodzącego słońca. Było w tym coś magicznego – prostota dopięta na ostatni guzik.

Z głośników sączyła się cicho Ariana Grande. Nie narzucała się, po prostu dopełniała atmosfery.

Poczułam, że to nie miejsce, a intencja robiła wrażenie. Wszystko było przemyślane. Starannie przygotowane – nie jak dla kogoś, z kim się tylko udaje związek.

– Mówiłem, że cię zaskoczę – powiedział Aslan, nalewając mi szampana. – Alkoholowy?
Skinęłam głową, nadal lekko oszołomiona.

– Naprawdę jesteś bardzo pewny siebie.

– A ty nie? – rzucił z rozbawieniem, wręczając mi kieliszek. Jego palce musnęły moje. – Nigdy nie spotkałem nikogo bardziej pewnego siebie niż ty, Moretti.

– I tak to lubisz.

– Żebyś wiedziała – uśmiechnął się zadziornie. – Opowiedz mi coś o sobie, Corinne Moretti. Dziewczyno, dla której wszyscy rzuciliby się z dachu, gdyby tylko poprosiła.

Parsknęłam śmiechem.

– Ale ostrzegam – mogę mówić długo.

– Na to liczę. Co skrywasz, moja dziewczyno?

– Nienawidzę rodzynek. Serio. Nie rozumiem ich istnienia w sernikach.

– Jak można nie lubić rodzynek?

– Normalnie, Aslan. Normalnie. A ty?

– Moja mama miała obsesję na punkcie Opowieści z Narnii. Dlatego mam na imię jak ten lew.

Zaśmiałam się. Już się domyślałam.

– Moja mama chciała, żeby jej córka miała imię brzmiące bogato. Pasujące do wizerunku.

– Szczerze? Pasuje idealnie.

– Tak myślisz?

– Gdybym miał wybrać coś, co do ciebie pasuje, to twoje imię i kolor różowy.

– Trafiłeś. Uwielbiam różowy. Dlatego cały mój pokój w nim tonie.

Upiłam łyk szampana.

– Kiedy masz urodziny? – zapytał, nalewając sobie wersję bezalkoholową.

– W Walentynki.

– Serio?

– Tak. A ty?

– Dziewiętnasty października. Miałaś kiedyś jakieś zwierzątko?

– Kota. Ale kiedy Sele... – urwałam. Ugryzłam się w język. Nie mówiłam o tym nikomu. – A ty? Masz jakieś marzenia?

Aslan zauważył zmianę mojego nastroju, ale nie drążył.

Adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz