Kamień, papier, nożyce!

12.2K 517 51
                                        


Wchodzę do windy i natychmiast zauważam Hudsona opartego o metalową ścianę. W środku pachnie drogimi perfumami. Mrużę oczy, nadal niepewna, czy Hudson nie gra jakiejś swojej gry. Mężczyzna, widząc mój wyraz twarzy, unosi brew i pyta:

— Co?

— Nic. — Wzruszam ramionami i patrzę przed siebie — Co się stało, że zmieniłeś zdanie? Dokumenty, które ci dałam? ­– Po chwili dodaję.

— Równość wobec prawa – Odpowiada.

Marszczę brwi, wyraźnie zdezorientowana.

— Co? — Odwracam się do niego z pytaniem.

Hudson spogląda na mnie z góry. Jest ode mnie wyższy, nawet gdy mam na sobie wysokie szpilki.

— Fundamentalna zasada sprawiedliwości, kluczowa dla funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa – Bredzi. 

— Co ty gadasz? — Pytam z irytacją.

Hudson, niewzruszony moim tonem, mówi spokojnie:

— Niezależnie od statusu społecznego, rasy, płci czy jakiejkolwiek innej cechy, każdy ma prawo do równego traktowania w systemie prawnym. Prawo powinno być stosowane sprawiedliwie i bezstronnie, a wszyscy obywatele mają prawo do obrony swoich praw w sądzie.

Spoglądam na niego, niemal z rozbawieniem.

— Czy ty mi właśnie tłumaczysz motto Sądu Najwyższego?

Hudson patrzy na mnie z ledwie zauważalnym uśmiechem. Gdy winda zatrzymuje się na poziomie podziemnego parkingu, mówi:

— Odpowiadam na twoje pytanie.

Wyciąga rękę, sugerując, bym wyszła pierwsza. Przewracam oczami, ale wychodzę.

— Na pewno właśnie równość i sprawiedliwość skłoniła cię, by zmienić zdanie — rzucam, idąc w stronę zaparkowanych samochodów.

— To, czy mi wierzysz, czy nie, zostawiam tobie.

Przystaję, patrzy na niego z wyraźną irytacją w oczach.

— Naprawdę nie może ci przejść przez gardło, że to przez dokumenty, które ci dostarczyłam?

Hudson wyciąga kluczyki z kieszeni płaszcza i odwraca się do mnie.

— Mówisz o tych niepełnych informacjach i poszlakach, które nie są w żaden sposób podparte dowodami?

Patrzę na niego ze złością.

— Słuchaj, nie będę z tobą pracować, jeśli raz za razem będziesz krytykował moją pracę.

Hudson wzdycha, jakby oczekiwał tej reakcji.

— Jak masz się czegoś nauczyć, jeśli będziesz popełniać błędy, a nikt nie będzie zwracał ci uwagi?

Robię nadąsaną minę, a Hudson dodaje spokojnie:

— Przyzwyczaj się, bo ja nie będę klepał cię po główce i mówił, że robisz coś dobrze, gdy pierdolisz robotę.

— Nikt mnie nie klepie po główce, palancie! — wybucham. — Jeśli nasza współpraca ma tak wyglądać, to wolę pracować sama!

— Palancie – Hudson powtarza cicho, niemal do siebie Potem ściska usta i kiwa głową — Jestem w zestawie z tą sprawą. Rezygnując ze mnie, rezygnujesz ze sprawy – Mrużę oczy ze złości, a on kontynuuje — Więc jak? Jedziemy, czy mam wracać na górę i zacząć pracę, za którą akurat ktoś mi płaci?

Darkness And RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz