2.13 - Flash flash

219 16 4
                                    


Amelia kończyła poprawiać włosy przed lustrem w sypialni Héctora, podczas gdy on opierał się o futrynę, z założonymi rękami, obserwując ją z ciepłym uśmiechem.

– Gotowa? – zapytał, poprawiając mankiety swojej koszuli.

– Chyba tak – odpowiedziała, rzucając mu krótkie spojrzenie. – Dokąd dokładnie mnie zabierasz?

Héctor uniósł brwi z udawaną tajemniczością. – Zobaczysz. Nie psuj niespodzianki.

Dubois przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. Fort wydawał się zupełnie innym człowiekiem niż ten, którego pamiętała z Barcelony sprzed kilku lat. Był spokojny, bardziej skupiony, a jego gesty – pełne ciepła i uwagi – budziły w niej coś, czego dawno nie czuła.

Zeszli na dół, gdzie czekał samochód. Tym razem jednak Héctor zaparkował kilka przecznic dalej. – Chodź, musimy trochę się przespacerować – oznajmił.

Spacerowali wąskimi, brukowanymi uliczkami gotyckiej dzielnicy, otoczeni śpiewem ulicznych artystów i zapachem kawy z pobliskich kawiarenek. On opowiadał o każdej mijanej kamienicy, anegdoty i wspomnienia, jakby znał to miejsce jak własną kieszeń.

W końcu zatrzymali się na Placu Reial, gdzie pod arkadami tętniło życie – od stolików w restauracjach po artystów malujących portrety. Héctor wskazał jedno z miejsc i powiedział:

– Tutaj przychodziłem, kiedy chciałem zebrać myśli. Zawsze czułem, że to miejsce ma w sobie coś wyjątkowego.

Amelia wciągnęła głęboko powietrze, spoglądając na migoczące światła latarni odbijające się w kałużach na bruku. Miało to w sobie coś magicznego, niemal hipnotyzującego.

– To piękne – powiedziała cicho.

– Tak jak ty – dodał Héctor, co wywołało u niej lekki rumieniec.

Zaczęli dalej przemierzać miasto. Brunet zabrał ją do parku Ciutadella, gdzie z uśmiechem wspomniał, jak biegali kiedyś po trawie, uciekając przed strażnikiem. Potem zaprowadził ją na wzgórze Montjuïc, gdzie zaproponował, by usiedli na jednej z ławek z widokiem na rozświetlone miasto.

– I co myślisz? – zapytał, obracając się w jej stronę.

Amelia westchnęła, spoglądając na panoramę Barcelony. Było coś w tym miejscu, co rzeczywiście budziło w niej spokój. Choć przyjazd tutaj wydawał się skokiem na głęboką wodę, powoli zaczynała dostrzegać, że może faktycznie znaleźć tu coś więcej.

– Myślę... że zaczynam rozumieć, dlaczego zawsze tak bardzo kochasz to miasto – odpowiedziała.

Héctor uśmiechnął się, delikatnie biorąc jej dłoń w swoją. – A może zaczniesz kochać je tak, jak ja?

Amelia spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem, a jednocześnie z cichym ciepłem w oczach. Wiedziała, że nie wszystko jest jeszcze wyjaśnione, ale w tej chwili poczuła, że być może powrót do Barcelony nie był tylko nostalgiczną podróżą w przeszłość. Być może to był początek czegoś nowego.

*

W drodze powrotnej do samochodu Héctor i Amelia szli ramię w ramię przez wąskie uliczki. Śmiech dziewczyny odbijał się echem między starymi kamienicami, gdy on opowiadał kolejną anegdotę z czasów swojej kariery.

Nagle za rogiem pojawił się błysk flesza. Héctor natychmiast zesztywniał, a Amelia zatrzymała się, zdezorientowana.

– Co się dzieje? – zapytała, zerkając na grupę osób z aparatami, które zaczęły zbliżać się w ich stronę.

Whiskey Kisses | Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz