2.10 - Vamos a ver qué pasa

211 14 2
                                    


Niedzielne popołudnie było ciepłe, a w powietrzu unosił się zapach morskiej bryzy. Amelia i Héctor spędzali czas razem, spacerując wzdłuż brzegu morza. Mimo że dzień wydawał się beztroski, oboje czuli, jak napięcie między nimi powoli się kumuluje. Atmosfera była pełna niedopowiedzianych słów i ukrytych emocji.

Héctor, zawsze pełen energii, starał się rozluźnić atmosferę, opowiadając zabawne historie z boiska, ale coś w jego oczach zdradzało, że myśli o czymś poważniejszym. Amelia zauważyła to, ale nie mówiła nic. Czuła, że teraz nie ma miejsca na poważne rozmowy. Przynajmniej nie w tym momencie.

W końcu, po krótkiej przerwie, Hiszpan zamilkł na chwilę, wpatrując się w morze, jakby szukając odpowiednich słów. Ona, zaintrygowana, spojrzała na niego, czekając na to, co miał do powiedzenia.

– Amelia... – zaczął w końcu, a jego głos brzmiał poważnie. – Zastanawiałem się... – zrobił pauzę, jakby ważył słowa. – Może chciałabyś wrócić do Barcelony? Tam jest wszystko, co kochasz... i ja.

Francuzka zamarła na chwilę, czując, jak serce bije jej szybciej. Zaskoczyła ją ta propozycja. Wydawało się, że temat Barcelony był czymś, o czym nie chcieli rozmawiać. Przecież to tam zaczęli się poznawać, to tam wszystko się popsuło, a teraz... Héctor znowu wracał do tego tematu.

– Wracać do Barcelony? – powtórzyła, próbując ukryć zaskoczenie w głosie. Jej palce zaczęły nerwowo bawić się końcem szalika, który miała na szyi. – Nie wiem, czy to dobry pomysł...Mam tu studia.

Fort zauważył, jak jej ton się zmienia. Wiedział, że temat wywołał w niej mieszane uczucia, ale postanowił nie odpuszczać. Czuł, że to jest moment, by wyjaśnić swoje intencje, by nie pozwolić, by przeszłość wciąż ich dzieliła.

– Wiem, że to nie jest łatwe, ale... – zaczął, zbliżając się do niej o krok. – Wiesz, że tam mogłoby być lepiej. Masz tam wszystko, co potrzebujesz. A ja... Ja mogę ci to zaoferować. Wrócę tam, jeśli to pomoże.

Amelia spojrzała na niego, a jej oczy były pełne wątpliwości. Próbowała zachować zimną krew, ale w głębi serca coś w niej zaczęło pękać.

– Héctor... – powiedziała cicho, nie patrząc mu w oczy. – Nie wiem, czy to jest coś, co mogę zrobić...

W jej głosie zabrzmiała niepewność, jakby naprawdę chciała wrócić, ale bała się tego, co to oznaczało. Bo czy naprawdę mogła znów zaufać Barcelonie? I czy byłoby to możliwe, by wrócić tam z nim, po wszystkim, co się wydarzyło?

Brunet dostrzegł, jak jej wyraz twarzy się zmienia. Zatrzymał się na chwilę i wtedy delikatnie położył dłoń na jej ramieniu, chcąc dodać jej otuchy.

– Nie musisz podejmować decyzji teraz... – dodał. – Ale... jeśli kiedykolwiek będziesz gotowa, wiesz, że zawsze będę tam dla ciebie.

Blondynka poczuła, jak jego słowa wnikają w nią, jakby dotykały najgłębszych zakamarków jej serca. Jednak nadal nie miała gotowości, by sięgnąć po tę możliwość. Zamiast odpowiedzieć, szybko zmieniła temat, jakby chciała uciec od trudnej rozmowy.

– Opowiedz mi, co słychać u twoich kolegów z drużyny? – zapytała, starając się odwrócić uwagę.

Héctor odetchnął głęboko, czując, jak temat o Barcelonie znów zostaje odsunięty na bok. Wiedział, że nie był to moment, by naciskać, ale i tak czuł, że udało mu się przynajmniej otworzyć tę furtkę, nawet jeśli tylko na chwilę.

– Wiesz, są jak zawsze... – zaczął, próbując odzyskać lekkość rozmowy. – Zawsze się śmiejemy, ale naprawdę brakuje mi ciebie na trybunach, mimo że widziałaś mnie z tamtej perspektywy tylko raz. Myślałem, że może...

Whiskey Kisses | Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz