12.

799 43 591
                                    

-I właśnie dlatego powinniśmy robić tak częściej.-mówiła rozbawiona Ava.-Ferran wyglądał naprawdę nieźle kiedy oblaliśmy go całego olejem.

Właśnie szykowałyśmy się na wyjście i wspominałyśmy imprezę urodzinową dziewczyny. Było naprawdę fajnie, ale niebyła by to nasza impreza gdyby oczywiście komuś coś się nie stało. Równo dwa tygodnie temu to właśnie Ferran zaliczył małe nieszczęście. 

Nie dość, że to on padł ofiarą naszego "żartu" polegającego na oblaniu go naszym ulubionym olejem to jeszcze prawie złamał sobie nos gdy wraz z Ferminem stracili równowagę na schodach, co następnie skończyło się głośnym opieprzem ze strony Berty i Avy.

-Też tak myślę.-zaśmiałam się przeczesując ostatni raz swoje włosy.-Śmiesznie było.

-Oj, zgadzam się.-również parsknęła głośnym śmiechem.

-Pau pisał, o której będą?-spytałam, a gdy dziewczyna to usłyszała od razu wyciągnęła telefon.

-Już sprawdzam...-odpowiedziała klikając w ekran.-Za dwadzieścia minut mamy się spotkać na starym mieście i gdzieś sobie pójdziemy.-odpowiedziała mi i odpisała Cubarsiemu.-Strasznie się cieszę!-wykrzyknęła odkładając urządzenie do swojej, fioletowej torebki.

Opuściłyśmy mój pokój kierując się po schodach do salonu gdzie moja mama chciała wsadzić nam trochę ciasteczek na drogę. Ja nie miałam na nie wtedy ochoty, ale moja przyjaciółka, która swoją drogą pokochała wypieki kobiety chętnie wzięła całe pudełko, które jej zaoferowała.

Ubrałyśmy buty i już chciałam naciągnąć na siebie cienką kurtkę, ale wtedy Torres nakazała mi ją zdjąć ponieważ pomimo, że był dopiero początek grudnia to i tak było z piętnaście stopni, więc wyszłyśmy ja w czarnej bluzie, a dziewczyna w białym sweterku.

Czułam się tamtego dnia wyjątkowo dobrze i swobodnie. Nie dość, że trzy dni temu zaczął się adwent to jeszcze miałam multium energii związane ze świątecznymi dekoracjami, które zaczęły pojawiać się dosłownie wszędzie gdzie tylko nie spojrzę.

Jednak ten czas nie był taki świetny jakby mogłoby się wydawać. Kiedyś ktoś powiedział mi, że aby jedna relacja mogła się rozwinąć inna musiała ucierpieć.

Na początku tego nie rozumiałam i naprawdę długo główkowałam nad sensem tej wypowiedzi dopóki sama tego nie doświadczyłam.

Z Hectorem zaczęłam spędzać co raz więcej czasu. Czasami on przychodził do mnie, a czasem ja do niego, a gdy nie mogliśmy się spotkać to potrafiliśmy przegadać kilka godzin, a i tak mieliśmy w ciul różnorodnych tematów do rozmowy.

Bombardowaliśmy swój czat milionami zabawnych memów i filmikami o piłce nożnej, śmialiśmy się ze starych zdjęć piłkarzy Barcelony, które szatyn skądś wytrzasnął i ostatnio nawet tata wytknął mi to, że zbyt dużo siedzę w pokoju i dopytywał z kim tak sobie wesoło trajkoczę i czy zna tego chłopaka.

Takiej dziwnej, ale jednocześnie ciekawej oraz niesamowitej swobody nie odczuwałam jeszcze dosłownie przy nikim kogo poznałam. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim co mnie gdzieś wewnętrznie męczyło czy denerwowało, a on cierpliwie i ze zrozumieniem pomagał mi to sobie gdzieś uporządkować.

Jednak coś musiało się przez to zakończyć, a brak kontaktu z Yamalem dobijał mnie w każdej wolnej chwili.

Było w tym coś dziwnego. Niby ostatnio rozmawiałam z nim o tym wszystkim co się wydarzyło, on mnie przeprosił i niby znowu mieliśmy wrócić do tej naszej przyjaźni, ale coś było nie tak i oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Nie czułam się z tym w stu procentach komfortowo i tak dokładnie to nie potrafiłam znaleźć czegoś co pomogłoby mi odnowić to wszystko co zbudowaliśmy między sobą przez ostatni rok.

My first Love || Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz