Wieczór na Camp Nou był jednym z tych, które zapadają w pamięć na całe życie. Amelia nie była wielką fanką piłki nożnej, ale dała się namówić kuzynom, Camille i Louisowi, którzy uważali, że obejrzenie meczu FC Barcelony na żywo to obowiązkowy punkt każdego pobytu w mieście. Zwłaszcza że mieli szczęście – bilety na mecz były trudne do zdobycia, a oni znaleźli je niemal w ostatniej chwili.– Nie będziesz tego żałować! – Camille niemal krzyknęła, ciągnąc kuzynkę przez zatłoczone ulice prowadzące do stadionu. – Nawet jeśli nie interesujesz się piłką nożną, atmosfera tutaj to coś niesamowitego.
– O tak, a poza tym twój Héctor gra dziś w pierwszym składzie! – dodał Louis z szerokim uśmiechem, podnosząc szalik Barcelony.
Imię hiszpana wywołało w Amelii delikatne ukłucie niepokoju. Ostatnie kilka dni spędzone w jego towarzystwie wciąż krążyło w jej myślach. Był dla niej kimś zupełnie nowym – tajemniczym, a jednocześnie ciepłym. Nie wspominał za dużo o swojej pracy w FC Barcelonie, a ona nie naciskała. Czuła, że jego świat jest odległy od jej rzeczywistości, ale teraz, idąc na mecz, zaczęła rozumieć, jak bardzo.
Kiedy weszli na stadion, była pod wrażeniem ogromu Camp Nou. Morze kibiców ubranych w barwy klubowe, śpiewających hymny i machających flagami, przytłoczyło ją swoją energią. Trybuny były wypełnione po brzegi, a hałas i emocje udzielały się nawet jej, mimo że dotąd nie znała szczegółów gry ani zawodników.
– Wow – szepnęła, rozglądając się dookoła. – To jest... niesamowite.
– A to dopiero początek! – Camille wskazała na boisko. – Teraz poczekaj, aż zobaczysz Héctora w akcji. Jest naprawdę świetny.
Amelia nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu. Czuła, jak serce bije jej szybciej, choć nie wiedziała, czy to z powodu atmosfery stadionu, czy dlatego, że miała zobaczyć Héctora w zupełnie innej roli.
Kiedy zawodnicy wybiegli na murawę, stadion eksplodował okrzykami. Nazwiska piłkarzy były wykrzykiwane przez spikera, a tłum odpowiadał entuzjastycznym aplauzem. Camille i Louis dołączyli do okrzyków, a Amelia tylko patrzyła, próbując odnaleźć Héctora wśród zawodników w bordowo-granatowych strojach.
– Tam jest! – Louis pochylił się nad Amelią i wskazał w stronę boiska. – Numer trzydzieści dwa! To Héctor!
Jej wzrok podążył za wskazanym kierunkiem, aż w końcu go dostrzegła. Chłopak wyglądał inaczej niż wtedy, gdy spędzali czas razem. Na boisku wydawał się pewny siebie, skupiony, zupełnie pochłonięty grą. Jego ruchy były pełne energii, precyzyjne, a każdy jego krok na murawie wzbudzał okrzyki z tłumu.
– To faktycznie on... – powiedziała, patrząc na Louisa z niedowierzaniem.
– Tak, to Héctor! Nie mówiłaś, że znasz kogoś takiego? – Camille uśmiechnęła się szeroko. – Serio, Amelia, czy ty zdajesz sobie sprawę, jakie masz szczęście?
– Nie wiedziałam... że jest aż tak dobry – wymamrotała, odwracając wzrok z powrotem na boisko.
Mecz zaczął się intensywnie. Dubois początkowo nie rozumiała zbyt wiele, ale Louis cierpliwie tłumaczył jej zasady gry, a Camille opowiadała o poszczególnych zawodnikach. Gdy Héctor przejął piłkę i ruszył w stronę bramki, stadion zatrząsł się od oklasków i okrzyków.
– Patrz, patrz, co za ruch! – Louis niemal wyskoczył z miejsca.
Héctor mijał kolejnych zawodników przeciwnika z niewiarygodną łatwością, jego ruchy były szybkie i zwinne. Amelia wpatrywała się w niego, czując coś, czego nie potrafiła nazwać. Dumę? Podziw? A może coś więcej?

CZYTASZ
Whiskey Kisses | Héctor Fort
FanfictionSpotkała go przypadkiem. Héctor wydawał się częścią tego miasta - pewny siebie, uśmiechnięty, jakby znał wszystkie jego sekrety. Nie potrzebował wiele, by zwrócić na siebie uwagę, ale to, co przyciągnęło dziewczynę, nie było jego nazwisko, o którym...