Ubrałam dziś mój ulubiony biały komplet od Chanel – białą spódnicę i pasujący żakiet. Wyglądam profesjonalnie i czuję się bardzo pewnie. Przed posiedzeniem wstępnym mam jeszcze jedno spotkanie, a po nim papierkową robotę.
– Do widzenia, Sissy – mówię, głaszcząc łepek mojej białej kotki.
Po drodze do kancelarii zatrzymuję się w małej kafejce blisko mojego domu. Kupuję śniadanie i kawę na wynos, którą wypijam w trakcie jazdy. W podziemnym parkingu zostawiam samochód na miejscu przeznaczonym dla mojego taty, ale on i tak z niego nie korzysta. Odpinając pasy, z lewej strony podjeżdża czarne Maserati. A zaczynał się taki dobry dzień...
Wychodzę, zabierając rzeczy z miejsca pasażera. Nie zerkając w jego stronę, kieruję się do drzwi. Przekładam kartę do czytnika, a bramka się otwiera. Szybciej niż zawsze idę do windy. Wciskam guzik i czekam. O tej godzinie działają tylko dwie windy, reszta uruchamiana jest po ósmej. I jak na złość te dwie działające są właśnie wyżej. Rozpinam guziki jasnego płaszcza, czekając. W końcu jedna z wind przyjeżdża. Wchodzę do środka i jak wariatka, zaczynam wciskać guzik zamykających się drzwi, jednak on wchodzi, zanim drzwi zamkną się do końca.
– Dzień dobry – mówi na powitanie, czym mnie zaskakuje.
– Dzień dobry – moja odpowiedź brzmi bardziej jak pytanie.
– Jesteś gotowa na dziś?
– To tylko rozprawa wstępna.
– To wciąż rozprawa.
– Jestem – mówię, nie kryjąc złości w głosie.
Nie mówimy już nic więcej. Wychodzę czym prędzej z windy, zostawiając go za sobą.
Po dziesiątej udajemy się z Kienem do sali konwencyjnej na pierwsze spotkanie dzisiejszego dnia z klientem. Sale na naszym piętrze są mniejsze, co tworzy przyjemną atmosferę. Ściany są wyłożone jasnym drewnem, a duże okna wpuszczają do środka naturalne światło. Układam tacę na stole, a Kien stawia nasze kubki z kawą, przez co powietrze wypełnia delikatny zapach kawy.
Po chwili sekretarka wprowadza do pomieszczenia naszą nową klientkę. Choć próbuje się uśmiechnąć, jej oczy zdradzają niepokój.
– Dzień dobry – wstaję i wyciągam rękę w jej stronę – Blair Woods.
– Dzień dobry. Tiana Perry – wymieniamy uścisk dłoni – Dziękuję, że się spotkałyśmy – mówi, wymieniając uprzejmości z Kienem.
– Proszę usiąść – wskazuję jej krzesło naprzeciwko – Napije się pani czegoś?
– Nie, dziękuję – odpowiada, ściągając płaszcz. Jej ciemna karnacja kontrastuje z białą koszulą, którą ma na sobie.
– Jak mogę pani pomóc? – otwieram notatnik.
Tiana poprawia się na krześle, ewidentnie niekomfortowo czując się ze sprawą, z którą przyszła.
– Mój brat Chris – zaczyna spokojnie – pięć lat temu został skazany na dożywocie za morderstwo. – Mówiąc to, patrzy mi prosto w oczy. Moja twarz to maska, nie pokazuję żadnych emocji – Jego apelacja zaraz się przedawni. To ostatnia szansa, by coś z tym zrobić – Widzę, że w jej oczach zbierają się łzy. – On jest niewinny. Ja wiem, że mnóstwo osób to mówi. Trudno uwierzyć, że ktoś, kogo znasz całe życie, może dopuścić się takich rzeczy, ale mój brat kochał kobietę, która została zamordowana. Nigdy by jej nie skrzywdził. – Sięga do swojej torebki, z której wyciąga dokumenty. – Od pięciu lat gromadzę wszystko, co może pomóc w udowodnieniu jego niewinności. Mam też akta jego sprawy – przesuwa je w moją stronę. – Jest pani ósmym prawnikiem, do którego się zwróciłam. Nikt nie chce przyjąć sprawy, bo uważają, że jest przegrana na starcie. – Nie powstrzymuje już łez, które lecą jej po policzkach. – Pani Woods, on jest niewinny. Proszę nie skreślać Chrisa, zanim nie przeczyta pani wszystkiego, co udało mi się zebrać do tej pory.

CZYTASZ
Darkness And Roses
RomanceBlair po doświadczeniu zdrady mężczyzny, którego kochała, nie może dość do siebie. Zdrady, która wydarzyła się w najgorszym możliwym momencie. W akcie desperacji, jedzie do baru, jednak gdy chce wrócić do domu, staje się ofiarą ataku dwóch facetów...