Nicola
— Antonio! — Nasz najmłodszy zawodnik, Kacper, machał do nas, stojąc na murawie.
— No, leć do wujka — Postawiłem synka na ziemi. — Tata zaraz przyjdzie.
Antonio pobiegł na małych nóżkach w kierunku Urbańskiego, a ja skierowałem się, z torbą na ramieniu, w kierunku trenera, który dyskutował o czymś z Robertem.
— Dzień dobry — Uśmiechnąłem się, będąc trochę zawstydzonym, choć znałem ich jak własnych kumpli.
— Witam młodego tatusia! — Trener klasnął w dłonie, na co tylko bardziej się zestresowałem.
— Miło cię widzieć po przerwie — Lewy poklepał mnie po plecach i oddalił się, dołączając do kolegów trenujących na boisku.
— Chciałem z trenerem porozmawiać — Powiedziałem zgodnie z prawdą. — Ma pan czas?
— Jestem tu dla was — Uśmiechnął się, uświadamiając mi coś oczywistego. — O co chodzi?
— Chciałbym przeprosić, że nie mogliście na mnie liczyć przez ostatnie lata... — Podrapałem się po potylicy, czując lekkie zażenowanie.
— Nico, synku — Pan Czesław położył dłoń na moim barku. — Urodził ci się syn. To zrozumiałe, że potrzebowałeś przerwy.
— Wiem, ale... — Westchnąłem, nie wiedząc, jak przekazać własne myśli. — Czuję, że zawiodłem. Zawiodłem jako zawodnik Reprezentacji.
— Zwariowałeś? — Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. — Powiem ci w sekrecie — Nachylił się i szepnął: Jesteś naszym najlepszym zawodnikiem, nawet gdy cię nie ma.
— Trenerze...
Pan Czesław tylko poklepał mnie po plecach tak, jak wcześniej zrobił to nasz kapitan, a następnie, z uśmiechem na twarzy, wskazał, żebym poszedł się przebrać, co uczyniłem. Wiedziałem, że nie mam co się martwić o Antosia, bo idąc do szatni, kątem oka ujrzałem jak dalej kopie piłkę z Kacprem. Był dla niego jak starszy brat i w pewnym sensie rozczulało mnie to.
W głowie wciąż wirowały mi słowa trenera. Chyba potrzebowałem usłyszeć coś takiego. Podobne słowa wypowiadała Lena, ale to co innego. Ona jest częścią rodziny i na niektóre rzeczy patrzy inaczej, ale jeśli Reprezentacja również tak myśli, mogę być tylko wdzięczny, że jestem tu, z takimi ludźmi.
Przebrałem się w strój sportowy i szybkim krokiem wróciłem na murawę, szukając wzrokiem mojej małej wersji. Po paru sekundach ujrzałem synka. Stał przy swoim koledze, śmiejąc się i próbując chwycić w rączki piłkę. Jego kasztanowe włosy nieco się rozczochrały, a pojedyncze kosmyki zasłaniały czoło, co czyniło go naprawdę uroczym. Miał na sobie koszulkę w barwach Romy, którą kupiliśmy mu na święta, a na nóżkach jasne dresy, które na kolanach zdążyły przybrać zielony odcień.
Mama nie będzie zadowolona
— Tata! — Antonio zaczął biec w moim kierunku, na co kucnąłem, oczekując synka.
— Pobawisz się tam? — Wskazałem synkowi kącik, w którym, według ustaleń, zaraz miała pojawić się Lena i zająć się małym.
— Chcę grać z Kacprem — Posmutniał.
— Później się pobawisz, teraz musimy trenować, dobrze? — Uśmiechnąłem się przyjaźnie, licząc, że zrobi to samo.
— Dobrze — Mruknął cichutko.
Odgarnąłem szatynowi kosmyki z czoła i pocałowałem w nos, następnie wstając na równe nogi.
— Zaraz przyjdzie mama. Jak zwykle się spóźnia — Rozejrzałem się dokoła, szukając jej wzrokiem.
W międzyczasie usadowiłem Antosia na jednym z krzeseł, na których zwykle siedzą piłkarze w czasie meczu, oczekując na swoją kolej i wróciłem do kolegów z drużyny, rozpoczynając długo wyczekiwany trening. Obok na szczęście stał trener, który zerkał co chwile na małego, dopóki nie pojawiła się moja, jak zwykle spóźniona, narzeczona.
Brakowało mi tych ludzi bardziej, niż myślałem. I coraz bardziej cieszę się z decyzji, że postanowiłem do nich wrócić.
I najwyraźniej z wzajemnością.

CZYTASZ
Dla Was / Nicola Zalewski
FanfictionZapraszam Was na krótką kontynuację mojej książki pt. Dla Ciebie z Nicolą Zalewskim! Stabilizacja w życiu Nicoli była czymś tak nieosiągalnym, że kiedy tego doświadczył, postanowił trzymać się jej kurczowo i już nigdy nie wypuszczać z rąk. Po trzech...