Rozdział drugi

297 20 2
                                    

—  Cieszę się, że tu wróciliśmy — Cmoknęła mnie w policzek.

—  Na pewno? — Spojrzałem na dziewczynę niepewnym wzrokiem, który po chwili skierowałem z powrotem na drogę.

—  Mhm — Skinęła entuzjastycznie. — Chcę, żeby Antonio poznał swój drugi dom — Odwróciła się do synka, który grzecznie siedział w foteliku na tylnym siedzeniu i intensywnie przyglądał się światu zza szyby.

—  Może nie pamiętać tej wycieczki — Zaśmiałem się. — Ma dopiero dwa latka — Przypomniałem, jakby jego własna matka miała o tym nie wiedzieć.

—  Wiem — Obruszyła się. — To nie znaczy, że ma siedzieć tylko w ogródku za domem — Skarciła mnie wzrokiem.

—  Dobrze. No dobrze — Westchnąłem z malutkim uśmiechem pod nosem.

Splotłem moją prawą dłoń z jej lewą i delikatnie pogładziłem kciukiem wierzchnią warstwę skóry, żeby po chwili zostawić na niej pocałunek.

Był ciepły, majowy wieczór, kiedy dojechaliśmy pod nasz hotel w centrum miasta, gdzie mieliśmy zatrzymać się na najbliższy tydzień. Zależało nam na tym, żeby obiekt nie był zbyt oddalony od stadionu, który często będę odwiedzał. Chciałem pokazać Antonio już od najmłodszych lat ten świat, choć wiedziałem, że gdy dorośnie i podejmie inną ściężkę, będę musiał to zaakceptować.

Po zameldowaniu się, weszliśmy z bagażami do windy, która zawiozła całą trójkę na siódme piętro, wprost do naszego tymczasowego mieszkania. Pokój był dość duży jak na warunki hotelowe, na czym zależało nam ze względu na Antonio. Ściany pomalowane na jasno szary kolor kompotonowały się z białymi meblami, których nie spotykam zbyt często w tego typu miejscach. Pod jedną ze ścian stały dwa, złączone ze sobą łóżka, na których spokojnie zmieściłaby się trzecia osoba, a tuż obok stało drewniane łóżeczko, przygotowane dla najmłodszego. Nie zabrakło biurka, stolika, pary foteli oraz telewizora, z którego zapewne nikt z nas nie skorzysta.

—  Witamy Państwa Zalewskich — Przeczytałem pierwsze słowa z małej karteczki, która cierpliwie czekała na nas na stoliku pod wielkim oknem.

—  Słucham?

—  Tak napisali — Obróciłem głowę w kierunku Leny, pokazując jej przedmiot, który trzymałem między palcem wskazującym, a środkowym.

—  Ciekawe — Podeszła do mnie, kiedy odłożyła dziecko do łóżeczka. — Pokaż — Wyrwała mi kartkę z ręki i skupiła wzrok na czarnych literkach.

Po chwili ciszy, dziewczyna ponownie spojrzała na mnie, a jej oczy rozbłysły.

—  Ty im kazałeś to napisać?

—  Nie.

—  Przyznaj się.

—  Naprawdę — Zaśmiałem się. — Nie mam z tym nic wspólnego. To pewnie z grzeczności — Wzruszyłem ramionami, udając obojętnego, choć widziałem jaką radość sprawiła jej ta głupia karteczka.

Państwo Zalewscy wcale nie brzmi tak źle.

_____________

Wattpad niestety zmienia mi pauzy na myślniki, niezależnie czy piszę i publikuję na telefonie czy laptopie, ale mam nadzieję, że nie jest to jakieś uciążliwie 😅
A co do rozdziałów, prawdopodobnie będą pojawiać się w każdy piątek i niedzielę o 18;00 🫶

Dla Was / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz