5.

834 45 199
                                    

Poranek przed meczem Barcelony jak zwykle był trudny i stresujący. Pablo często martwił się czy na pewno sobie poradzi i dramatyzował snując historię typu co by było gdyby...

Ja kompletnie nie podzielałam nastroju starszego brata. Zawsze prawie przychodziłam na mecze i kibicowałam naszym. Była to trochę taka odskocznia od nauki, której miałam bardzo dużo i trochę czasu na coś co kochałam robić.

Aktualnie stałam przed lustrem trzymając dwie koszulki. Jedną z numerem 6, a drugą z 19. Nigdy nie potrafiłam zdecydować, którą włożę. W końcu po kilku minutach rozmyślań postawiłam na tą mojego przyjaciela.

Zauważyłam również dziwne zachowanie u Pabla. Ciągle z kimś pisał i co chwilę pikał mu telefon. Czasami ukradkiem patrzyłam kto wysyła te wszystkie wiadomości. Otóż prawdopodobnie mój braciszek znalazł sobie kobietę życia, którą była ta cała Marie Lopez.

Co o niej wiedziałam? Dosłownie tyle co nic. Czy czegokolwiek się kiedyś o niej dowiem? Tego to nie wiem.

Wiem za to, że mój brat chyba się zakochał, więc wczoraj próbowałam jakoś to z niego wyciągnąć. Upiekłam jego ulubione ciasteczka, zrobiłam mu kawę i usiadłam koło niego na kanapie i zapytałam jak tam jego życie uczuciowe. A Gavi jak to Gavi szybko mnie zbył dodając, że za krótko piekłam pieguski.

Do bluzki Yamala założyłam jeszcze jakieś dosyć szerokie jeansy i wzięłam do ręki małą, ale dość praktyczną i kompaktową torebkę. Jak na początek września było wyjątkowo ciepło, więc nie pomyślałam o zabraniu jakiejkolwiek bluzy czy swetra.

Było godzina 18:30 a za około czterdzieści pięć minut wraz z Aurorą wyjeżdżamy. Dziewczyna musi załatwić jeszcze kilka rzeczy, a ja postanowiłam, że zabiorę się z nią, żeby potem po ogarnięciu wszystkich spraw nie musiała się po mnie wracać.

Popisałam chwilę z Avą, która niestety trochę się spóźni i wyszłam z pokoju.

Schodząc po schodach zobaczyłam moją siostrę, która dokańczała picie herbaty.

-Gotowa na mecz?-spytałam gdy znalazłam się już obok niej.

-Jak nigdy.-odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem na twarzy i wzięła ostatni łyk.

-Zakładamy się o wynik?-rzuciłam propozycję. 

-Zawsze dzieciaku.-odrzekła odkładając kubek do zlewu.

-Będzie 3:0 dla Barcy.-postanowiłam wyjmując z kieszeni dziesięć euro.

-A ja mówię, że będzie 3:1.-położyła swoją dychę na stół.

-Dajesz mi piątaka jak chociaż jedną bramkę strzeli Pablo.

-A ty mi jak Sevilla strzeli nam karnego.

-Czemu nie wierzysz w potencjał chłopaków?-zapytałam zdziwiona.

-Przecież mówię, że wygrają.-zaśmiała się radośnie.-Ale na pewno coś będzie w tym polu karnym.

-Może tak.-wzruszyłam ramionami.

-Umowa?-wyciągnęła do mnie rękę.

-Umowa.-zgodziłam się ściskając jej dłoń.

Po kilku kolejnych minutach siedziałam już w samochodzie pewna, że za kilka godzin będę o 15 euro do przodu. Wierzyłam w Pabla i w jego umiejętności, ale dobrze wiedziałam, że teraz po długiej przewie od gry spadła mu wiara w siebie.

Kwadrans później Gavira zaparkowała pod salonem fryzjerskim i powiedziała, ż leci tylko, żeby podciąć końcówki. Cała Rora. I to były te jej całe "sprawy"

My first Love || Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz