Szczęśliwego, pierwszego dnia dla mnie

16.5K 602 53
                                        


Przykładam swój identyfikator i na szczęście bramka otwiera się przede mną. Przyszłam do kancelarii wcześniej niż reszta pracowników z kilku powodów. Po pierwsze, mój tata pewnie już siedzi za biurkiem w swoim gabinecie, a to z nim jako pierwszym muszę porozmawiać. Po drugie, nie chcę spotkać nikogo znajomego. Wiem, że ludzie będą gadać, ale niech zaczną, gdy już będą mnie dzielić od nich ściany mojego gabinetu. Po trzecie, denerwuję się i trzymam się myśli, że im szybciej zacznę ten dzień, tym szybciej będę miała to wszystko za sobą.

Po zdradzie Jasona porzuciłam nie tylko pracę u ojca, ale i klientów. Kancelaria na tym nie straciła, tata na pewno od razu przydzielił moje sprawy komuś innemu. To były moje pierwsze samodzielne zlecenia, mimo że byłam tylko stażystką. Tata wierzył we mnie i w to, że wygraną mam we krwi. Po studiach od razu zaczęłam praktykę w kancelarii. Nie mogłam mieć łatwiejszego startu w karierze prawniczej, i jestem tego świadoma. Wielokrotnie widziałam zazdrość i nienawiść w oczach innych stażystów czy nawet pracowników kancelarii. Nie winiłam ich za niechęć do mnie, a jednak były momenty, w których w siebie wątpiłam, choć nie powinnam. Jak oni, spędzałam każdą chwilę nad książkami podczas studiów, zdawałam te same egzaminy i kończyłam kursy. Jestem dumna, że przeżyłam studia.

Naciskam przycisk z numerem dwadzieścia pięć. Drzwi windy zaczynają się zamykać, aż nagle ktoś wsadza między nimi rękę i ponownie otwierają się na oścież. Do środka wchodzi wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w czarnym garniturze. Nie zawracając sobie głowy zwrotem grzecznościowym, od razu odwraca się w stronę panelu z guzikami, jednak ostatecznie nie naciska żadnego. Najwidoczniej jedziemy na to samo piętro.

Na piętrze, na które oboje jedziemy, mieści się siedem gabinetów i dwie sale konferencyjne. Jeden z dwóch największych należy do mojego ojca, drugi do Marca Walkera, przyjaciela mojego taty od czasów studiów i współzałożyciela kancelarii. Reszta gabinetów należy do ludzi z zarządu.

Dojeżdżamy na miejsce i gdy przed naszymi oczami ukazuje się hol, facet odsuwa się w bok windy, robiąc mi tym samym przejście.

- Dziękuję - odpowiadam. Nasze spojrzenia spotykają się zaledwie na sekundy. Jego ciemne oczy wpatrują się w moje dość intensywnie, jak na te przelotne chwile.

Odwracam wzrok i ruszam na prawo w kierunku gabinetu taty, jednak zanim mam szansę postawić kolejne kroki, zatrzymuje mnie kobiecy głos.

- Przepraszam, proszę pani - kobieta, na którą nawet nie zwróciłam uwagi, wstaje z fotela ustawionego za biurkiem. - Mogę w czymś pomóc?

Facet, z którym byłam w windzie, mija mnie, nie poświęcając mi nawet spojrzenia. Patrzę na kobietę i widzę, że to na pewno nie ta sama recepcjonistka sprzed mojego odejścia.

- Nie, dziękuję - mówię, odwracając się od niej, jednak ona odzywa się ponownie.

- To piętro wyłącznie dla szefostwa, a nie widzę w terminarzu żadnych umówionych spotkań na tę godzinę. - Zamykam oczy, by po chwili z westchnieniem je otworzyć. - Mogę zobaczyć pani identyfikator?

- Nazywam się Blair Woods, córka twojego szefa - nie czekając na jej odpowiedź, ruszam w stronę gabinetu ojca.

Przystaję przy czarnych, szerokich drzwiach i pukam. Po sekundzie słyszę zaproszenie. Pcham drewniane drzwi i wchodzę.

W środku rozbrzmiewają ciche słowa piosenki "Big in Japan".

- Dzień dobry, tato - witam się, idąc w jego kierunku.

W środku nic się nie zmieniło. Duże, drewniane biurko stoi na końcu pomieszczenia. Za ogromnymi oknami rozciąga się widok na centrum miasta. Ciemne regały, ciągnące się od podłogi po sufit, zapełnione są książkami w czarnych, twardych oprawach, ale nie zabrakło miejsca na stary gramofon - prezent od mojej mamy na ich piętnastą rocznicę ślubu. Uśmiecham się lekko na jego widok.

Darkness And RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz