Do rana pojawiło się jeszcze kilka skurczów. Obserwując stale ekran monitorujący, nauczyłem się rozróżniać, kiedy pojawiały się skurcze, a kiedy na wykresie odbijało się bicie serca naszej córeczki. Każdy drobny ruch na monitorze sprawiał, że spinałem się, czujnie śledząc każdy odczyt.
W pewnym momencie poczułem, jak serce zatrzymuje mi się w piersi. Włączył się alarm, a na ekranie zniknęły linie wskazujące bicie serca dziecka. Przez sekundę cały świat się zatrzymał, a mój umysł ogarnęła najgorsza myśl. Zerwałem się na równe nogi i w panice podniosłem alarm. Narobiłem hałasu, który postawił na nogi chyba połowę oddziału.
Kilka sekund później wbiegła pielęgniarka. Spojrzała na sprzęt, dotknęła pasa i spokojnie wyjaśniła, że pasek z detektorem poluzował się, co przerwało odczyt. Moje serce z trudem wracało do normalnego rytmu, a zawstydzenie ścisnęło mi gardło. Gdy przepraszałem pielęgniarkę za swoją panikę, tylko pokiwała głową, a na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech.
– Lepiej sprawdzić sto razy za dużo niż raz za mało – powiedziała, klepiąc mnie delikatnie po ramieniu.
Po obchodzie chcieli odłączyć Keirę od aparatury ale widząc mój spanikowany wzrok lekarz odpuścił dla świętego spokoju. Mówiłem jestem upierdliwy.
Położyłem się koło Keiry już bez oporów po wczorajszym dniu, musze wykorzystać to że mała jeszcze jest w brzuchu i mogę je bezkarnie przytulać dwie na raz.
Musiałem przysnąć, bo obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Do sali weszli Thomas, Eugenie i Jacob. Przetarłem oczy, rzuciłem szybkie spojrzenie na Keirę i delikatnie pocałowałem ją w kącik ust, po czym podniosłem się z trudem z łóżka.
– Widzę, że moja chrześnica jednak zdecydowała się na taktyczny odwrót i nie pojawiła się na świecie – zażartował Thomas.
– Jest uparta po matce – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko.
Wszyscy popatrzyli na mnie z politowaniem.
– Spokojnie, nic się nie dzieje. Keira dalej w dwupaku – dodałem, próbując rozładować atmosferę.
Nagle Eugenie podeszła bliżej i... uderzyła mnie w głowę. Oszołomiony, spojrzałem na nią, trzymając się za potylice. Jacob przyglądał się z rozbawieniem, a Thomas udawał, że coś dokładnie ogląda na suficie.
– Gdybym miała ścierkę, już byś nią oberwał! – wycedziła Eugenie przez zęby. Nigdy nie widziałem jej tak wściekłej.
– Ale za co? – wykrztusiłem w oszołomieniu.
– Bójka! W biały dzień! Pod szpitalem! W centrum miasta! Z lekarzem, który jest medialną osobowością! – syknęła.
– To... wieczorem było – wymamrotałem, jakby to coś zmieniało.
Eugenie aż sapnęła z irytacji.
– Och, no jak wieczór, to przecież zupełnie co innego! – rzuciła z ironią, przewracając oczami. – Lepiej byłoby dopaść go w ciemnej alejce albo... wynająć kogoś!
Thomas zmrużył oczy, próbując zachować spokój.
– Eugenie – powiedział powoli – jestem prawnikiem. I naprawdę nie powinienem tego słyszeć.
– No właśnie powinieneś wiedzieć, kogo można wynająć! – fuknęła z frustracją.
Thomas westchnął.
– Myślisz, że kończąc studia prawnicze, dostajemy listę płatnych morderców na dobry start? – rzucił z ironicznym spokojem.
Stałem, przyglądając się tej scenie, czując się kompletnie wytrącony z równowagi. Przez chwilę naprawdę nie wiedziałem, co tu się dzieje.
CZYTASZ
Tears of the soul
RomanceMichael Sullivan miał wszystko - udaną karierę, kochającą żonę i stabilne życie. Przez lata myślał, że nic nie może zburzyć fundamentów ich wspólnej przyszłości. Aż do dnia, kiedy odebrał telefon, który zmienił wszystko. "Pańska żona próbowała popeł...