Rozdział 53

1.8K 145 128
                                    

Tuż przed wyjazdem Lilly wstąpiła do pracy. Wytłumaczyła po krótce szefowi, dlaczego postanowiła tak nagle wyjechać. Była zaskoczona, bo mężczyzna przyjął to zaskakująco dobrze. Po rozmowie z nim, pożegnała się ze wszystkimi pracownikami, także z Mike'm, który o dziwo, nie wydawał się zaskoczony jej decyzją. Zerkał w stronę okna i samochodu, w którym siedział Carter. Był zadowolony z jej wyboru. Była szczęśliwa, więc jedyne, co mu pozostało, to zaakceptować ten fakt i życzyć jej wszystkiego, co najlepsze.

Droga powrotna samochodem z Kalifornii do Luizjany zajęła im ponad dobę. Gdy zapadł wieczór, zatrzymali się w przyjemnym, niewielkim motelu, w którym spędzili kolejną upojną noc. Carter śmiał się pod nosem, widząc zawstydzenie na twarzy Lilly, gdy oddawali w recepcji klucze od pokoju. Miała wrażenie, że wszystkie kobiety patrzyły na nią z zazdrością.

Cóż, zapewne wszyscy pracownicy i goście słyszeli jej głośne jęki. Nie dało się ich nie słyszeć. Carter był tym jednak wyraźnie usatysfakcjonowany. Jej zawstydzenie jedynie pobudzało jego zmysły.

Gdy po kilku kolejnych godzinach jazdy, oczom dziewczyny nareszcie ukazały się znajome tereny, poczuła ciepło na sercu. Wjechali do miasta, które znała, jak własną kieszeń. Z ogromną radością w oczach obserwowała znajome budynki za oknem. Tym razem nie musiała się już obawiać, że ktoś ją zobaczy. Była bezpieczna, nikt jej nie zagrażał.

Wzdrygnęła się, gdy Carter nie skierował się w stronę wylotu z miasta, lecz skręcił w przeciwną ulicę.

— Dlaczego tutaj jedziemy? — spytała zaskoczona.

Uśmiechnął się do niej z błyskiem w oku.

— Mamy tu jeszcze coś do załatwienia. — odparł pewnym głosem.

— To znaczy?

Na tle jej błękitnych tęczówek zaczęły migotać iskierki ciekawości.

— Jedziemy do „Under Rowan". — powiedział to tak, jakby stwierdzał oczywisty fakt.

Wyprostowała się i niemal natychmiast, energicznie odwróciła twarz w jego stronę.

— Jak to? — spytała wyraźnie ożywiona.

— Jak się nazywa właścicielka pensjonatu?

— Nancy — odpowiedziała cichym głosem.

— A więc, jedziemy do Nancy. — oznajmił i uśmiechnął się szeroko, widząc wymalowaną na jej twarzy radość — Chciałbym poznać kobietę, która tak bardzo pomogła mojej ukochanej i osobiście jej podziękować. Czuję się zobowiązany.

Pod jej powiekami zgromadziły się łzy wzruszenia. Nie była w stanie opisać szczęścia, które teraz ją rozpierało.

Carter zatrzymał nagle samochód pod jedną z kwiaciarni i zgasił silnik. Lilly spojrzała na niego, marszcząc brwi. Nie zdążyła się jednak nawet odezwać, bo w pośpiechu, z szerokim uśmiechem wysiadł z auta. Wrócił do samochodu po kilkunastu minutach, z dwoma ogromnymi bukietami kwiatów. Pierwszy stworzony był z czerwonych, okazałych róż, a drugi z białych.

— Proszę. To dla ciebie kochanie. — położył na jej kolanach bukiet z krwistoczerwonych pąków.

Kilka łez bezwiednie spłynęło po jej policzkach.

— Ja... nigdy nie dostałam od nikogo kwiatów... — wyznała drżącym głosem.

— Więc, jak najszybciej trzeba to zmienić. Od teraz będę cię nimi obsypywać do końca życia. — nachylił się nad nią i musnął jej usta.

— A ten drugi bukiet?

Spojrzała w kierunku leżących na tylnej kanapie kwiatów.

— Jest dla Nancy. — oznajmił i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz