Rozdział 23

1.2K 171 18
                                    

Przytuliłem dłoń Keiry do swojego policzka, delikatnie gładząc ją palcami, jakbym chciał przekazać całą swoją miłość i nadzieję przez ten jeden gest. Obserwowałem dr McGratha, który kończył badanie. Jego ruchy były opanowane, profesjonalne, ale ja czułem narastające napięcie, nie mogąc oderwać wzroku od nieruchomej twarzy mojej żony.

– Czy możemy porozmawiać na korytarzu? – zapytał, poprawiając stetoskop, który brzęknął cicho, gdy chował go do kieszeni.

Spojrzałem na Keirę, walcząc z myślami. Nie chciałem jej zostawiać, nawet na chwilę. Miałem wrażenie, że każda sekunda, w której mnie nie było, mogła oddalić nas o lata świetlne od siebie.

– Marion zostanie z pańską żoną – dodał dr McGrath, jakby wiedział, co działo się w mojej głowie.

Złożyłem pocałunek na dłoni Keiry, szepcząc, że zaraz wrócę.

Na korytarzu atmosfera była chłodna i sterylna. Światło jarzeniówek rzucało zimne blaski na białe ściany, a moje serce dudniło w piersi. Dr McGrath spojrzał na mnie, jakby oceniając, czy jestem gotowy na to, co miał mi powiedzieć.

– Nie chciałem rozmawiać w środku, aby nie denerwować pani Sullivan – zaczął ostrożnie, jakby każdy jego ruch i słowo mogły mnie wyprowadzić z równowagi.

Skinąłem głową, próbując skupić się na jego słowach, choć w środku wszystko we mnie krzyczało, aby wrócić do sali, wrócić do Keiry.

– Chyba jednak mnie nie słyszy, skoro nie... – zacząłem, ale przerwałem, kiedy zobaczyłem, jak podniósł rękę w geście uspokojenia.

– Widziałem pańską reakcję – powiedział spokojnie, jakby starał się przekonać mnie, że sytuacja nie jest taka zła, jak się wydawało. – To, że pańska żona nie odpowiedziała na nasze polecenia, nie oznacza końca. Reaguje na pana głos. To nie są odruchy bezwarunkowe, to coś więcej. Zauważyliśmy również delikatne reakcje źrenic.

Zmarszczyłem brwi, próbując przetrawić jego słowa.

– Co to dokładnie znaczy? – zapytałem, zaniepokojony, że nie rozumiem w pełni sytuacji.

– Pańska żona zaczyna odzyskiwać świadomość – wyjaśnił cierpliwie.

– Ale... nie budzi się – powiedziałem z frustracją, z rezygnacją machając ręką w stronę drzwi do sali.

Dr McGrath westchnął, jakby przywykł do takich reakcji. Jego głos był pełen wyrozumiałości, ale jednocześnie zdecydowany.

– Wybudzanie się ze śpiączki nie wygląda tak, jak w filmach. To nie jest moment, w którym pacjent nagle otwiera oczy i wszystko wraca do normy. Oczywiście, takie sytuacje się zdarzają, ale są niezwykle rzadkie. Proces wybudzania to delikatny, stopniowy powrót do rzeczywistości. Na początku widzimy reakcje na bodźce – jak te drobne ruchy, o których pan wspominał, czy reakcje źrenic na światło. Moglibyśmy przyspieszyć ten proces, stosując elektrostymulację, ale w tym przypadku...

– Dziecko – wtrąciłem, przerywając mu, bo już wiedziałem, dokąd zmierza.

Lekarz skinął głową.

– Tak, ze względu na dziecko musimy działać ostrożnie. Kończy się już dwudziesty czwarty tydzień. Gdy tylko wyrazi pan zgodę, lekarz prowadzący zdecyduje o podaniu steroidów.

Zmarszczyłem brwi, czując, że coraz bardziej tracę kontrolę nad tym, co się dzieje.

– Steroidów? Dlaczego?

– Steroidy podajemy kobietom zagrożonym wczesnym porodem – odpowiedział, tonem, który miał uspokoić. – W przypadku pańskiej żony wiemy, że poród na pewno będzie przedwczesny, ale nie możemy określić, kiedy dokładnie. Dopóki nie pojawi się zagrożenie dla życia matki lub dziecka, nie wywołamy porodu. Steroidy pomagają w przyspieszeniu rozwoju płuc dziecka, co znacząco zwiększa jego szanse na przeżycie. Zazwyczaj podaje się cztery zastrzyki domięśniowe. Zmniejszają one ryzyko śmierci noworodka o trzydzieści procent, a ryzyko zespołu zaburzeń oddychania oraz krwawień dokomorowych praktycznie o połowę.

Tears of the soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz