Rozdział 48

2K 180 247
                                    

— Lilly... — wychrypiał.

Wpatrywał się w nią z ogromnym żarem w oczach. Tak, jakby oglądał właśnie największe na ziemi piękno, w czystej postaci.

Był, jak zahipnotyzowany. Przez tak długi czas wracał wspomnieniami do jej zniewalających oczu i bał się, że już nigdy ich nie ujrzy. A teraz, znów mógł oglądać z bliska jej błękitne, połyskujące tęczówki. Była tuż obok niego. Jej nabrzmiałe, soczyste usta drżały na jego widok, a kruche ciało aż prosiło się o jego dotyk. Nie musiała nic mówić. Znał ją doskonale. Jej zaszklone łzami oczy zdradzały całą tęsknotę, którą w sobie nosiła. To była jego Lilly... Jedyna kobieta, która w ciągu całego jego marnego życia była w stanie poruszyć mroczne serce zabójcy i sprawić, że pokochało ją miłością, której nigdy nie był w stanie doświadczyć. Te czyste, pełne dobroci oczy rozpoznałby wszędzie. Odnalazłby je nawet na końcu tego pieprzonego, brudnego świata.

— Proszę — podszedł do niej bliżej i wyciągnął w jej kierunku torebkę.

Nawet nie drgnęła.

— C..carter? — wydusiła trzęsącym się głosem.

Widziała, że jego dolna warga lekko się poruszyła, gdy tylko wypowiedziała jego imię.

— Tak, Lilly. To ja.

Zacisnęła usta. W jej sercu zrodziła się ogromna gorycz.

Po co przyjechał? Znów chciał ją dręczyć? Zrobić jej nadzieję, zbliżyć się, by ponownie zniknąć i zostawić ją samą?

Wyrwała torebkę z jego rąk.

— Co ty tu robisz? — mruknęła, próbując zapanować nad przyspieszonym oddechem.

— Lilly, ja... — zaczął niskim tonem, próbując do niej podejść, ale od razu odskoczyła, jakby została poparzona ogniem — Chciałbym z tobą porozmawiać. — jego głos spoważniał.

Pokręciła głową, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy.

— Po co tu przyjechałeś? Mówiłeś, że to koniec kontaktu między nami. — rzuciła z ogromnym wyrzutem i żalem w sercu.

Z trudem hamowała emocje.

Zacisnął zęby.

— Wiem, co mówiłem, Lilly. Byłem kompletnym idiotą. — powiedział pewnie — Chcę, żebyś wiedziała, że cokolwiek mówiłem przy naszym pożegnaniu, to nie było prawdą.

Prychnęła, udając niewzruszoną.

— Jasne, i przyjechałeś taki kawał drogi, by mi o tym powiedzieć? — przewróciła oczyma — Zresztą, o jakim ty mówisz pożegnaniu? Ty nie chciałeś się ze mną pożegnać. — stwierdziła z bólem, który ponownie rozrywał jej serce.

Głośno westchnął, patrząc na nią ze zrozumieniem.

— Wiem, Lilly. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, postąpiłbym wtedy zupełnie inaczej i nigdy nie dałbym ci wyjechać. — oznajmił twardo, patrząc jej prosto w oczy.

Poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Kilka łez spłynęło po jej rozgrzanych policzkach.

— Nie płacz, proszę. — odparł z troską w głosie i ponownie zrobił krok w jej stronę.

Od razu jednak odsunęła się do tyłu. W jej wnętrzu zaczęła narastać teraz złość.

— Nie dałbyś mi wyjechać? — powtórzyła podniesionym tonem, pospiesznie ścierając z twarzy łzy — Co to w ogóle znaczy?

Patrzyła na niego z cierpieniem w oczach, którego nie był w stanie znieść. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nierównym rytmie.

— To znaczy, że zrobiłbym wszystko, żeby cię przy sobie zatrzymać. Nawet, jeśli musiałbym w ostatniej chwili porwać ten pieprzony samolot i wynieść cię z niego siłą. — wychrypiał z prawdziwą intensywnością w głosie i nie zwracając uwagi na jej sprzeciw, ruszył pewnym krokiem w jej kierunku.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz