Ballada okrętowa

82 19 23
                                    

Niebo się spieniło, ziemia rozgorzała
Paszcza Lewiatana majaczy w oddali
Zaćmiła się z nagła Galaktyka cała
Statek się mizerny kołysze na fali

Żwawy, dziarski okręt pod banderą Boga
Rozum za bosmana, serce za sterami
Targały nim zrywy, wichry, bunt i trwoga
Z obranego kursu staczał się czasami

Pokład pełen marzeń, pragnień, namiętności
Przyjaźń, miłość wespół rufę napędzają
Stalowa kotwica z nierdzewnych wartości
Żagle pełne pasji do przodu go pchają

Niespokojne morze horyzont rozdarło
Mefisto podburzył gniewnego Neptuna
Cisza syta grozą, życie wnet zamarło
Nad taflą zawisła Marsa krwawa łuna

Kołysał się okręt, walczył z wściekłą falą
Uderzając burtę kropelki pryskały
Czas stanął, Bóg jeden wie ile to trwało
Siły zła zatrzęsły ciepłym morzem całym

Zabrakło kotwicy, żagle rozerwane
Śruby napędowe jak wryte stanęły
Załoga z rozpaczy skoczyła z bosmanem
W morską toń, odmęty co grozą wionęły

I jedynie sternik pozostał na warcie
W rękach sinych koło sterowe ściskając
Z początku zawzięty, kurs trzymał zażarcie
Z czasem stracił wiarę, w oczy Fatum łgając

Pozostał przy sterach, czując że to koniec
Samotny bojownik na straty spisany
Jakby się nie godził na krach, co miał ponieść
Wierzył, że go walka nie czyni przegranym

Zostawszy na statku, zginął zapomniany
Okręt cały chciwe pochłonęły wody
Ucichł wicher gniewny, siły zła wygrały
Mefisto z Neptunem doszli wnet do zgody

Bosman rozum przepadł ze sternikiem sercem
Niemym świadkiem klęski pozostała knieja
Wicher w okolicy nie zawitał więcej
Człowiek był okrętem, a falą - nadzieja

Klarysa M. Morgan, 2.11.2024

Sercem pisane - wiersze spod natchnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz