– Czy tatuś jest gotowy poznać swoją księżniczkę? – delikatny, kojący głos pielęgniarki wyrwał mnie z drzemki. Było coś w jej tonie, co niosło ciepło, troskę, a może nawet odrobinę nadziei. Na początku, gdy trafiłem do tego szpitala, każdy z pracowników wydawał mi się anonimowy, nierozróżnialny w chaosie emocji, który przeżywałem. Jednak teraz, po tych wszystkich dniach, znałem każdego lekarza i pielęgniarkę jak własną rodzinę. Z każdym kolejnym dniem widziałem ich zaangażowanie, cierpliwość i empatię – nie tylko wobec Keiry, ale i wobec mnie. Mimo że potrafiłem być upierdliwy, ciągle pytałem o nowe informacje, dopytywałem o każdy szczegół, nigdy nie dali mi odczuć, że jestem ciężarem. Zawsze odpowiadali spokojnie, z szacunkiem, a ja byłem im za to niezmiernie wdzięczny.
To uczucie wdzięczności sięgało tak daleko, że gdy usłyszałem przypadkiem, jak pielęgniarki narzekały, że ich ekspres do kawy się zepsuł, a dyrekcja nie zamierzała go zastąpić, nie wahałem się ani chwili. Bez zastanowienia zleciłem Jacobowi, aby kupił im nowy. Może wydawało się to drobiazgiem, ale dla mnie była to forma podziękowania – malutki gest wobec tego, jak zajmowali się moimi dziewczynami, jak pilnowali zdrowia Keiry i mojej córki, i jednocześnie troszczyli się o to, żebym i ja, mimo całego bólu, czuł się zaopiekowany.
Przetarłem twarz dłonią, czując ciężar zmęczenia, który nie odstępował mnie na krok od wielu dni. Mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę Keiry. To było machinalne – za każdym razem, gdy na nią patrzyłem, choćby na krótką chwilę, w głębi serca liczyłem, że coś się zmieni. Że dostrzegę choć cień ruchu, grymas, może nawet nieznaczne drgnienie powiek. Cokolwiek, co da mi nadzieję, że wraca do mnie, do nas. Ale nic się nie zmieniało. Każde spojrzenie kończyło się tym samym – rozczarowaniem i ciężarem w piersi, który wydawał się z dnia na dzień tylko narastać.
– Tak, nie mogę się doczekać – odpowiedziałem pielęgniarce z uśmiechem, który, choć był szczery, czułem, że jest przesiąknięty tą samą melancholią, która od dawna nie chciała mnie opuścić. W moim życiu ostatnio niewiele było pozytywnych chwil, a każda drobna iskierka była jak cenny skarb.
– Zaraz przyniosę ultrasonograf i poproszę lekarza – powiedziała spokojnie, po czym opuściła pokój.
Nagle poczułem, jak ogarnia mnie fala lęku. Z każdą sekundą w mojej głowie zaczęły pojawiać się pytania, które nie dawały mi spokoju. Czy wszystko będzie w porządku? Czy nasza córka na pewno rozwija się prawidłowo? Nie byłem przy wcześniejszych badaniach. Lekarze zapewniali, że wszystko jest w porządku, że nie ma powodów do niepokoju. Ale co, jeśli coś przeoczyli? Co, jeśli coś poszło nie tak, a ja tego nie dostrzegłem? Co, jeśli...?
Zacząłem panikować. Moje serce biło coraz szybciej, a oddech stał się płytszy. Czułem, jak narasta we mnie strach, jakby wciągał mnie w ciemną otchłań, z której nie ma wyjścia. W tym momencie drzwi otworzyły się, przerywając moje myśli. Do pokoju wszedł personel medyczny, wprowadzając ze sobą maszynę do ultrasonografii.
Na ich widok moje serce zabiło jeszcze mocniej, a puls przyspieszył. Wszystko działo się tak szybko, a jednocześnie miałem wrażenie, że czas zwolnił. Pielęgniarki i lekarz zaczęli przygotowywać sprzęt, a ja patrzyłem, jak każdy ich ruch nabiera znaczenia. W głowie powtarzałem sobie, że muszę się uspokoić, że to tylko badanie, że zaraz zobaczę moją córkę, usłyszę jej bicie serca, że wszystko będzie dobrze.
Ale strach wciąż tam był, nie odstępował mnie na krok. Każda sekunda wydawała się wiecznością. W końcu jednak, gdy w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk ultrasonografu, poczułem jakąś dziwną ulgę. Miałem nadzieję, że choć przez te kilka chwil zobaczę ją, upewnię się, że jest bezpieczna.
CZYTASZ
Tears of the soul
RomanceMichael Sullivan miał wszystko - udaną karierę, kochającą żonę i stabilne życie. Przez lata myślał, że nic nie może zburzyć fundamentów ich wspólnej przyszłości. Aż do dnia, kiedy odebrał telefon, który zmienił wszystko. "Pańska żona próbowała popeł...