Rozdział 52

3.3K 154 80
                                    

Powoli zbliżaliśmy się we wskazane przeze mnie miejsce, gdy dostrzegłam znajdujące się przy ulicy auto mojego brata. Wstrzymałam powietrze w płucach, a bicie mojego serca przyspieszyło. W pewnym stopniu mi ulżyło, że jest tam, gdzie przypuszczałam, a jednak poczułam ogarniający mnie niepokój - bo co teraz?

Pomimo tego, że kierowca już dawno się zatrzymał, nadal nie potrafiłam się poruszyć. Tempo wpatrywałam się w budynek przed sobą i walczyłam z myślami, które nie dawały mi spokoju. Kątem oka jednak dostrzegałam zniecierpliwienie wypisane na twarzy taksówkarza, który najwidoczniej chciał już zakończyć kurs. 

- Jesteśmy na miejscu - przypomniał z nutką irytacji w głosie. 

Pokiwałam powoli głową, dając tym znać, że rozumiem. Drżącymi dłońmi odpięłam pas bezpieczeństwa, po czym podałam mu kilka zmiętych banknotów. Gdy tylko wysiadałam na zewnątrz, uderzyła we mnie fala gorąca. Klimatyzacja w samochodzie chociaż trochę uspokajała pocenie się mojego ciała, ale tutaj upał sprawiał, że miałam wrażenie, że zaczyna brakować mi tlenu.

W środku cała się trzęsłam, gdy wspinałam się po stromych schodach wewnątrz budynku. Z każdym moim krokiem odgłosy dochodzące z piętra zdawały się być coraz głośniejsze, a ja szybko rozpoznałam głos należący do mojego brata. Zastygłam w półkroku, w duchu walcząc sama ze sobą. Było we mnie coś, co kazało mi uciekać, a jednocześnie doskonale zdałam sobie sprawę, że to ja rozlałam to mleko. 

Wzięłam głęboki wdech i przyspieszyłam kroku, by chwilę później znaleźć się przed uchylonymi drzwiami. Wyciągnęłam rękę, chcąc zastukać w ciemne drewno, ale zaraz ją cofnęłam. To było przecież niepotrzebne. Weszłam więc cicho do środka i chaotycznie rozglądałam się dookoła. Niemal od razu udało mi się dostrzec dwie sylwetki tak dobrze znanych mi osób. William stał w salonie i przyciskał Harry'ego do ściany. Miał przystawioną rękę do jego szyi, a wściekłość która ode niego biła była widoczna nawet z daleka. Po szczęce Wilson'a spływała niewielka stróżka krwi, swobodnie skapująca na jego ubranie. Moje usta nieznacznie się rozchyliły, a ja niewiele mogłam poradzić na szok, który mną zawładnął.

- Mieliśmy umowę! - wysyczał przez zęby William - Miałeś trzymać się od niej z daleka! Nie po to pomogłem ci z Don'em, żebyś teraz to wszystko spieprzył! 

Żadne z nich nie wyczuło mojej obecności. Byli pochłonięci sobą nawzajem, tocząc wojnę na spojrzenia. Kręciłam z dezorientacją głową, starając się zrozumieć o czym mówił mój brat. Harry miał z nim umowę? - przecież to niedorzeczne. 

Wilson zaśmiał się nieprzyjemnie pod nosem, po czym splunął na podłogę ślinę zmieszaną z krwią. Wyglądał na niewzruszonego złością mojego brata i jednocześnie na tyle obojętnego, by nie przejąć się tym, co właśnie się dzieje.

- Sama do mnie przyszła - odparł, a kąciki jego ust uniosły się do góry w cwaniackim uśmieszku. 

Poczułam, jak moje gardło zaciska się przez niewidzialny supeł. Szybko pojęłam, że mówią o mnie i nie podobał mi się ton, jakiego użył Harry. 

William w odpowiedzi przycisnął chłopaka mocniej do ściany, po czym wymierzył mu cios prosto w brzuch. Brunet lekko się skulił, a na jego czole pojawiła się długa zmarszczka, poza tym jednak uśmiech, który mu wcześniej towarzyszył, nawet na moment nie zszedł z jego twarzy. 

- Powinienem cię zabić od razu! - kontynuował wściekły Will - Zrobić to po swojemu, a nie wchodzić z tobą w układy!

Czułam się bezradna, patrząc na toczącą się przede mną scenę. Coś we mnie chciało to przerwać, ale nie potrafiłam tego zrobić. Słowa które wypowiadali, powoli rozrywały moje serce.

LOST TOM II (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz