Rozdział 37

3.1K 115 8
                                    

Leżałam na kanapie, tempo wpatrując się w telewizor przed sobą. Od kilku godzin oglądałam powtórki z jednego z popularniejszych reality show, ale nie mogłam się na tym specjalnie skupić. Moją głowę nieustannie nawiedzał obraz Wilson'a. Odkąd wyszłam z jego mieszkania wczoraj rano, nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Głupio pragnęłam wierzyć, że do mnie napisze lub zadzwoni, ale tak się nie stało.

Pomimo, iż nie chciałam ranić samej siebie i rozrywać sobie serca po raz kolejny, nieustannie wracałam myślami do momentu, w którym wyznałam mu miłość. Byłam przekonana, że śpi i nawet mnie nie usłyszy, ale tak nie było. Był moją odpowiedzią na wszystko, a mimo to, wciąż znajdował się za wielkim murem.

Niespodziewanie usłyszałam dziwny szelest, dobiegający zza okna. Uniosłam się lekko na łokciach i odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Trudno było mi cokolwiek dojrzeć, bo światło wydobywające się z żarówek, odbijało się od szyby. Wytężyłam słuch, na moment wstrzymując powietrze, ale nic nie zarejestrowałam. Najwyraźniej chwilowy hałas już ustał. Odetchnęłam, kładąc się wygodnie z powrotem na kanapie i naciągnęłam koc pod brodę. Odwróciłam wzrok w stronę ekranu telewizora i z chwilową dezorientacją, starałam się wrócić do oglądania. Nim jednak znów udało mi się zagłębić w fabułę, do moich uszu po raz kolejny dotarł dziwny dźwięk. Momentalnie zesztywniałam, a moje serce na chwilę zamarło. Tym razem zamiast hałas ucichnąć, zaczął przyjmować na sile. 

Niewiele myśląc, pospiesznie chwyciłam za swój telefon znajdujący się na stoliku obok i szybko wstałam na nogi. Niemal biegiem ruszyłam w stronę kuchni i schowałam się tuż za drzwiami. Ciężko oddychałam, próbując się uspokoić. Mój rozum jednak zamiast podsyłać mi rozsądne i spokojne wytłumaczenie, nawiedzał mnie najczarniejszymi scenariuszami.

Zmusiłam się do kilku uspokajających wdechów, które niewiele mi pomogły i wyjrzałam lekko za framugę. Zmrużyłam oczy, uporczywie starając się coś dojrzeć, ale nadal było to niewykonalne. Ręce trzęsły mi się coraz bardziej, gdy słyszałam szelesty i szmery. Miałam wrażenie, że rozpoznaję dźwięk czyiś kroków, ale szybkie i głośne bicie mojego serca powoli zaczęło zakłócać hałas.

Drżącymi dłońmi odblokowałam telefon i wpatrywałam się w niego, przygryzając swoje paznokcie. Nie chciałam dzwonić do ojca i go martwić. Wiedziałam, że bardzo bym go tym zaniepokoiła. Zepsułabym mu wyjazd, z którego przecież tak bardzo się cieszył. W końcu spojrzałam na kontakt, który należał do kogoś, kto jako jedyny mógłby teraz ode mnie odebrać.

Ciężko oddychałam, przykładając urządzenie do ucha. Kilka zbyt długich sygnałów sprawiało, że miałam ochotę krzyczeć z bezsilności. Gdy byłam już niemalże pewna, iż odezwie się poczta głosowa, ku mojej uldze, usłyszałam jego głos:

- Tęskniłaś? - zapytał Harry radosnym tonem.

Pokręciłam głową, wciąż czując drżenie nóg. Hałas na podwórku nie ustępował, a ja nawet nie miałam czasu, by zastanowić się, co sprawiło, że Wilson był aż tak radosny.

- Harry, przyjedziesz do mnie? - wypaliłam na jednym wdechu - Ktoś chodzi pod moim oknem i... - chciałam dokończyć, ale mi przerwał.

- Zamknęłaś drzwi? - odparł poważnym głosem.

Przygryzałam nerwowo swoje paznokcie, na moment przymykając powieki.

- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze.

Przeklął pod nosem, a chwilę później usłyszałam głośny trzask, podobny do zamykania drzwi. 

- Za chwilę będę - zapewnił mnie, po czym się rozłączył.

Poczułam, jak pod moimi powiekami zaczynają zbierać się łzy. Oparłam się plecami o szafki kuchenne i zjechałam ciałem na ziemię. Podkurczyłam kolana do piersi i ciasno objęłam je ramionami. Pragnęłam przestać słyszeć kroki, które nie dawały mi spokoju. Chciałam zatkać uszy albo zagłuszyć je jakimś innym dźwiękiem.

LOST TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz