Rozdział 4

2.2K 60 61
                                    

Dzień dobry, dziś mało akcji samej w sobie, ale następny rozdział to będzie ogień. Jeżeli czekacie na jakieś ciekawe momenty Adeline i Hectora to na pewno się nie rozczarujecie.  No i standardowo przepraszam za wszystkie błędy, które przeoczyłam. 

Tymczasem miłego czytania i do zobaczenia😘💞

***

 Z rana, gdy tylko się przebudziłam, czułam ból głowy i każdego mięśnia. Możliwe, że brak rozgrzewki przed moim wczorajszym popisem dał mi się we znaki. Normalnie po wstaniu pewnie sprawdzałabym wszystkie social media, ale dziś bałam się w ogóle dotknąć telefonu. Wstałam więc i od razu poszłam do łazienki, żeby ogarnąć się w miarę szybko. Miałam ochotę dzisiaj gdzieś wyjść. Chciałabym zadzwonić do Ariadny i o wszystkim jej opowiedzieć. Niestety nie mogłam. Nie chodziło o dzielącą nas odległość, bo to stanowiło teraz najmniejszy problem. Bardziej stresowałam się, ze względu na panującą między nami niezręczność. Trochę dziwnie było mi teraz do niej zadzwonić i udawać jakbyśmy wcale nie rozstały się w napiętej atmosferze. To było zdecydowanie bardzo dziwna sytuacja. Ale nie zamierzałam się do niej odzywać jako pierwsza. W sumie to nie wiedziałam czemu tak było, ale uroiłam sobie to w głowie i nie planowałam nic zmieniać.

Gdy już się w miarę ogarnęłam, podeszłam do szafy, żeby wyjąć z niej szare dresy i niebieską bluzę z kapturem. Ubrałam się i wyszłam z pokoju, kierując się do kuchni, w której zrobiłam sobie jakieś delikatne śniadanie. Wciąż miałam małe problemy z jedzeniem, które starałam się pokonywać, więc praktycznie wmusiłam w siebie zjedzenie dwóch małych kanapek. Po zjedzeniu łyknęłam tabletkę na ból głowy, a gdy to robiłam do kuchni weszła moja mama. Z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej. W przeciwieństwie do mnie. Niby czułam się w porządku, jednak coś nie pasowało. Nie czułam się jak ja i to trochę mnie przerażało. Miałam nadzieję, że lek przeciwbólowy mi pomoże.

- Cześć, córeczko - powiedziała, wchodząc do kuchni i uważnie mi się przyglądając. - Źle się czujesz? - Zapytała, widząc, że łyknęłam tabletkę. Pokiwałam głową, po czym zajęłam miejsce przy wyspie kuchennej, wciąż obserwując moją mamę. Sięgnęła po mleko do lodówki, więc domyśliłam się, że wstała już jakiś czas temu i będzie sobie teraz przygotowywać kawę. Odwróciłam głowę w kierunku zegarka wywieszonego na ścianie. Była dziesiąta trzydzieści. Spałam dwanaście godzin. Cudownie. Kocham podróżować.

- Tylko trochę boli mnie głowa. Może zaraz mi przejdzie. - Mówiąc to serio miałam nadzieję, że sobie to wymanifestuję i tak serio się stanie.

- Mam taką nadzieję - skwitowała krótko. - Jak minęła ci pierwsza noc? - Zapytała odwracając się od kuchenki, żeby na mnie spojrzeć. Posłałam jej delikatny uśmiech.

- W porządku. Spałam dwanaście godzin. - Gdy to powiedziałam to cicho się zaśmiała. - Ale wyspałam się. Czuję się wypoczęta - dodałam po chwili. Mama przytaknęła mi.

- To dobrze, że przynajmniej się wyspałaś. Jadłaś już śniadanie, czy coś zrobić? - Zapytała, wlewając sobie kawę do filiżanki, po czym wlała mleko. Teraz cała jej uwaga była skupiona tylko na mnie.

- Jadłam - odpowiedziałam krótko.

- Masz jakieś plany na dziś? Może spotkasz się ze swoimi nowymi kolegami? - Wiedziałam, że ostatnie pytanie było w formie żartu, bo zdradził ją ten głupi uśmiech. Spoważniałam w sekundę.

- Nie jesteś zabawna, mamo - powiedziałam krótko. W mojej opinii to było przerażające a nie śmieszne. Zwłaszcza jeżeli chodzi o późniejszego Instagrama. - Pieprzony Fort i Joao Felix zaobserwowali mnie wczoraj wieczorem w nocy na Instagramie. Zaczęłam się bać - opowiedziałam jej zgodnie z prawdą. Marcela Ramirez postanowiła tylko pokręcić głową z rozbawieniem.

Mi Sol y Mi Luna [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz