14. Alibi

2.4K 28 5
                                    

- Czy wie pani, dlaczego panią zatrzymaliśmy?

- Nie.

- Jest pani podejrzana o zabicie mężczyzny, który ostatni raz był w pani towarzystwie. - funkcjonariusz położył przede mną zdjęcia, na których widać nas razem.

- Nie zabiłam go. - mówię pewnym głosem.

- Więc kto jeśli nie pani?

- Nie wiem..

- O czym rozmawialiście w ten dzień?

- Sprawy zawodowe, był kierownikiem projektu, nad którym pracowaliśmy i omawialiśmy właśnie szczegóły. - zaczęłam tłumaczyć. - Gdy wszystko było uzgodnione, zaproponował, że podrzuci mnie do domu.

- Zgodziła się pani?

- Powiedziałam, że nie ma takiej potrzeby, że spacer dobrze mi zrobi.. ale nalegał więc się zgodziłam. Pod domem widziałam go po raz ostatni.

- Może to ktoś potwierdzić? - pytanie było zbyt ogólnikowe, dlatego dopytałam

- Ale co?

- To, że odstawił panią do domu, odjechał sam, i że była pani w domu w czasie zabójstwa?

Zawahałam się. Faktycznie miał to kto potwierdzić, ale nie byłam pewna czy będę pytana o szczegóły.

- Tak, jest ktoś taki. - zaczynam ostrożnie.

Mężczyzna patrzy na mnie wyczekującym wzrokiem, więc po chwili dodaję:

- Moja przyjaciółka. Czekała na mnie pod moim domem. Byłyśmy umówione na wieczór. Została na noc.

Wypiłyśmy już po kieliszku wina, rozmowa się kleiła. Zresztą jak zawsze. Jest dużo do gadania, bo rzadko się widujemy. Głównie przeze mnie i moją pracę - często muszę być dostępna po godzinach pracy. Co innego mój mąż.. wiecznie w delegacji.

Gdy butelka została opróżniona, a my obie wstawione, położyłam głowę na jej ramieniu i zaczęłam palcem jeździć po jej udzie.

- Czyżby dziś była ta nasza noc? - spytała mnie Alice.

- Zdecydowanie tak, nasza noc. - potwierdziłam, a kobieta posłała mi swój cudowny uśmiech.

W następnej chwili pochyliła się nade mną i czule pocałowała. Nie przerywając czynności, usiadła na moich udach i wsunęła swoje dłonie pod moją bluzkę.

- Mmm.. - mrukłam z przyjemności i zacisnęłam dłonie na jej ramionach.

- I co było potem? - zapytał policjant.

- Zaproponowałam jej pokój gościnny. Stwierdziła, że nie ma sensu, żebym przygotowywała jej łóżko, jak możemy spać w jednym. Nie miałam nic przeciwko, już nie raz tak robiłyśmy. - starałam się mówić opanowanym głosem i nie dać po sobie poznać, że było coś więcej.

- Koło której godziny poszły panie spać?

- Między jedenastą a dwunastą w nocy.

- I całą noc nie wyszła pani z domu?

- Nie miałam jak. - za późno uświadomiłam sobie co powiedziałam. Mężczyzna chyba to zobaczył.

- Co ma pani na myśli, mówiąc, że nie miała pani jak? - zaczął podejrzliwie.

- Przez pracę nabawiłam się problemów sennych. Potrafię się obudzić i świadomie robić coś, bądź mówić związanego z pracą. - liczyłam, że nie dopyta dalej. Że to mu wystarczy. Jak bardzo się myliłam.

- I jaki ma to związek z nie wychodzeniem?

- Przywiązuje sobie nadgarstek do ramy łóżka. To pomaga. - mówię zakłopotana.

- Jakiś dowód na to ma pani?

Z wahaniem pokazuje prawy nadgarstek z lekkim otarciem przy kości.

- Chodźmy do sypialni. - wyszeptałam w usta kobiety, a ona poprowadziła nas do pokoju.

Położyłam się, a ona usiadła na mnie, wcześniej zaczynając rozbierać. Sunęła dłońmi po moim ciele i drażniła się. Ciche jęki opuszczały moje usta.

- Mam pewien pomysł. Może spróbujemy.. czegoś nowego? - spytała patrząc na mnie.

- Co tylko zechcesz. - ufałam jej i wiedziałam, że krzywdy mi nie zrobi.

Wstała ze mnie i podeszła do szafy. Po kilku przeszukanych szufladach znalazła to, po co poszła. Krawat mojego męża.

Usiadła na powrót i prawą rękę przywiązała mi do ramy łóżka. Zaczęła składać pocałunki od żuchwy, poprzez obojczyk do piersi.

Tam zatrzymała się na dłużej, dając mi niesamowitą przyjemność. Usta zatrzymała w tym miejscu, zaś dłońmi dotarła do wrażliwego miejsca.

Szarpnęłam się kiedy weszła we mnie dwoma palcami, czując jak krawat zaciska się na nadgarstku. Zaczęłam się wyginać z przyjemności jaką dawała mi Alice. Była cudowna.

A ja mogłam tylko wzdychać i jęczeć. I krzyknąć jej imię, gdy doprowadziła mnie na szczyt.

Nie spaliśmy całą noc, ciesząc się sobą. Sen złapał nas dopiero nad ranem, zaraz po przepięknym wschodzie słońca.

- Rano po przebudzeniu, pani koleżanka wciąż była u pani?

- Tak. Zjadłyśmy śniadanie, a następnie ona wróciła do siebie.

- Będziemy musieli potwierdzić pani wersję zdarzeń. Proszę powiedzieć, jak nazywa się ta kobieta?

Cholera jasna!

- Alice..

- A nazwisko?

Da radę. Zna wersję dla osób trzecich. By prawda o nas nie wyszła na jaw.

- Gomez. Alice Gomez.

- Żona komendanta głównego policji?

- Tak, to ona.


*//*

Nowy rozdział, zupełnie jak w moim życiu. Powiem szczerze, że jestem w chuj przerażona.

Do następnego misie 🤗

Let me see this | One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz