Rozdział 27

3.2K 102 12
                                    

John zatrzymał się naprzeciwko mnie, zachodząc mi drogę. Wpatrywałam się w jego szeroki uśmiech, który już od dawna nie wzbudzał we mnie pozytywnych uczuć, wręcz przeciwnie, sprawiał, że przechodziły mnie ciarki.

Nerwowo rozglądałam się dookoła, jakbym w ten sposób poszukiwała ratunku. Moje serce zaczęło mocniej bić, a ręce drżały.

- Wsiadaj - polecił, wskazując na auto.

Spojrzałam w bok, obserwując jego samochód. Właśnie ktoś go wymijał, głośno klnąc pod nosem i trąbiąc. Chłopak jednak wyglądał na niewzruszonego. Jego wargi wciąż były rozciągnięte w uśmiechu, a oczy błyszczały.

- To tylko przyjacielska podwózka - kontynuował, próbując mnie przekonać.

Przełknęłam ciężko ślinę, zdając sobie sprawę z tego, że z nim nie wygram. Zdawało się, że John nie miał zamiaru odpuści, a ja traciłam siły na przepychanie się. Naprawdę pragnęłam go wyminąć i ruszyć przed siebie, tylko, że nie potrafiłam. 

Moje nogi były jak z waty, gdy zmierzałam w stronę samochodu. Niepewnie otworzyłam drzwi i nim zdążyłam zastanowić się nad tym, co robię, wsiadłam do środka. Chłopak z nieukrywaną radością zajął miejsce obok mnie. Spoglądałam na niego kątem oka, gdy zmieniał bieg i ruszał do przodu. 

Z uwagą przyglądałam się budynkom, które mijaliśmy. Wciąż nerwowo poprawiałam się na swoim siedzeniu, nie potrafiąc znaleźć wygodnej pozycji.

- Możesz mnie wysadzić koło kina - wydusiłam w pewnym momencie.

To nie był kierunek, w którym zmierzałam, ale nie chciałam mu mówić, gdzie naprawdę idę. Z jakiegoś powodu, myśl by poruszać temat Harry'ego wydawała mi się złym pomysłem.

Chłopak prawie niezauważalnie skinął głową, ale poza tym jednym ruchem, wciąż wyglądał tak samo. W duchu modliłam się, by ta podróż jak najszybciej dobiegła końca. Jeszcze tylko kilka przecznic i będzie po wszystkim.

- Powinniśmy się częściej widywać - powiedział nagle, uśmiechając się jeszcze szerzej - Jak za starych, dobrych czasów.

Z trudem zdusiłam w sobie potrzebę prychnięcia. Nie przypominałam sobie czasu, w którym się widywaliśmy. Fakt, spotkaliśmy się kilka razy, ale do dziś żałowałam każdej z tych chwil. 

- Jestem ostatnio zajęta - odpowiedziałam, odwracając głowę w stronę szyby.

Spora ilość osób przechadzających się po chodnikach, lekko mnie uspokajała. Cieszyłam się, że nie znajdowaliśmy się na jakimś odludziu, co wprowadzałoby we mnie więcej lęku. 

- Randkowaniem z Harry'm? - odparł nieco nieprzyjemnym tonem.

Niemal od razu uniosłam wyżej brwi, czując narastającą w sobie złość.

- Masz bardzo słaby gust, Jenny - kontynuował, nim zdążyłam mu odpowiedzieć - Powinnaś poszukać sobie kogoś na swoim poziomie.

Rozchyliłam usta, niedowierzając w to, co słyszę. Ktoś taki, jak on chciał mnie pouczać. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.

- Nie potrzebuję twoich rad - wysyczałam z jadem.

Chłopak pokręcił głową z politowaniem, na moment na mnie spoglądając. Niemal w tym samym momencie mój telefon zaczął dzwonić, a jego ekran się rozświetlił. Obydwoje natychmiast przenieśliśmy na niego swój wzrok i nim zdążyłam odebrać, John wyrwał z moich dłoni urządzenie, wyrzucając je na tył auta. Z wielkimi oczami wpatrywałam się w jego spokojną twarz, gdy wrócił do spoglądania na ulicę.

LOST TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz