Rozdział 23

3.4K 113 13
                                    

Wpatrywałam się tempo w ekran swojego telefonu. Nadal nie byłam pewna, czy powinnam iść na imprezę do Lizy. Znalazłam wiele powodów dla których nie powinnam tego robić, ale problem polegał na tym, że tego chciałam. W głębi serca bardzo chciałam zobaczyć Harry'ego. 

Westchnęłam ciężko, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Spędziłam sporo czasu na układaniu włosów i malowaniu się. Nie przypominałam samej siebie. Moje usta były w kolorze zgaszonej czerwieni, po którą prawie nigdy nie sięgałam. Włosy wyprostowałam pierwszy raz od dawna i chociaż musiałam przyznać, że wyglądałam ładnie, to mimo to, nie podobała mi się ta wersja siebie. 

Przygryzłam wnętrze swojego policzka, pospiesznie wstając z krzesła. Sięgnęłam po małą, czarną torebkę i przewiesiłam jej pasek przez ramię. Szybko wydostałam się na korytarz i biegiem popędziłam po schodach. Zupełnie, jakbym się bała, że wolne tempo mogłoby sprawić, że zawrócę.

Gdy miałam już wychodzić, usłyszałam za sobą niewielki szmer. Niechętnie zatrzymałam dłoń na klamce i powoli odwróciłam się w stronę dobiegającego dźwięku. Linda stała w progu kuchni, opierając się o framugę. Miała na sobie brudny, kolorowy fartuszek, a na jej włosach znajdowały się ślady mąki.

- Ślicznie wyglądasz - powiedziała, dokładnie mi się przyglądając. 

Nieśmiało uśmiechnęłam się pod nosem, wzruszając ramionami. Niemal od razu spuściłam wzrok, kolejny raz przyglądając się swoim szpilkom, które świeciły w promieniach przedostającego się słońca.

- Nie przesadziłam? - dopytałam cicho.

Kobieta potrząsnęła energicznie głową, zaprzeczając, a jej kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej. 

- Ani trochę - zapewniła mnie.

Posłałam jej wdzięczy uśmiech, a nasze spojrzenia spotkały się wpół drogi. Odkąd wróciłam do Naples, Linda była jedyną osobą w której miałam wsparcie. Była miła, nie oceniała mnie, zupełnie przeciwnie niż ojciec i William.

- Powiesz tacie, że wrócę dziś późno? - zapytałam, wskazując w stronę drzwi.

Ojca nie było w domu i nie ukrywając, było mi to zdecydowanie na rękę. Męczył mnie jego surowy wzrok i natłok pytań, na które nawet nie chciałam odpowiadać.

- Pewnie - odpowiedziała - Baw się dobrze!

Podziękowałam jej skinieniem głowy i powoli odwróciłam się w stronę drzwi, by chwilę później wyjść na zewnątrz. Przyjemny, ciepły wiatr otulił moje ciało. Słońce zachodziło za horyzont, przez co miasto zatapiało się w pomarańczowym kolorze.

- Wio przygodo - szepnęłam pod nosem, spoglądając przed siebie.

***

Stałam na środku ulicy, dokładnie przyglądając się miejscu, w którym się znalazłam. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego, co zobaczyłam. Nie uważałam Lizy za kogoś specjalnie biednego, ale też nigdy nie przeszło mi przez myśl, że może być bardzo bogata. 

Dom dziewczyny był ogromny. Biały, duży budynek wyglądał, jakby został wyjęty prosto z magazynu. Podwórko oświetlały małe lampki, ale plac był tak duży, że potrzebowałam chwili, by całego go przeskanować. Sporo osób znajdowało się na zewnątrz. Większość z nich paliła papierosy, popijała alkohol z kolorowych kubków i głośno o czymś rozmawiała. Muzykę było wyraźnie słychać nawet z miejsca, w którym się znajdowałam. 

Niepewnie zmusiłam się do ruchu, zmierzając w stronę posiadłości. Czułam się niepewnie stawiając kolejne kroki. Miałam dziwne wrażenie, że spora część osób przygląda mi się z wyższością, przez co moja pewność siebie powoli zaczynała ze mnie uchodzić. 

LOST TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz