Rozdział 1

13.3K 426 222
                                    

Powrót.

Stanęłam przed wielkimi, białymi drzwiami. Zastanawiałam się czy zapukać, czy odejść. Są twoją rodziną, podpowiadał mi mój wewnętrzny głos. Co jeśli się ode mnie odwrócą? Zostanę całkiem sama. W końcu straciłam już rodziców. Nie mogłam stracić też rodzeństwa i ciotki.

Moja dłoń uniosła się i stuknęła kilkukrotnie o białe drewno. Po chwili usłyszałam kroki dochodzące z domu, co sprawiło, że ścisnęłam mocniej rączkę od walizki. Zrobiłam krok w tył, jakby mój strach próbował namówić mnie do natychmiastowej ucieczki. Weź się w garść, dziewczyno.

Wysoka szatynka otworzyła mi drzwi. Tak dawno jej nie widziałam, tak bardzo się za nią stęskniłam. Nie zmieniła się od pogrzebu rodziców. Jej włosy nadal były długie i pięknie proste. Jej oczy tak bardzo nie podobne do moich.

- Hej - szepnęłam i przekroczyłam próg domu.

Widać było zaskoczenie malujące się na jej twarzy. Nagle ni stąd ni zowąd w korytarzu pojawił się wysoki mężczyzna z dwudniowym zarostem. Nie znałam go, ale spodziewałam się, że ciotka w końcu zacznie randkować. Śmierci bliskich nie można opłakiwać w nieskończoność.

- Kim jesteś? - spytał.

Otworzyłam usta by się przedstawić, ale Elena mnie ubiegła. 

- To jest Felicyty, moja siostra.

- Alaric Saltzman - przedstawił się mężczyzna i wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam.

Staliśmy chwilę w pomieszczeniu. Czekałam na jakikolwiek ruch ze strony mojej siostry. Dopiero po jakiś kilku minutach się odezwała:

- To co tu robisz? Jak dobrze pamiętam, w internacie nie pozwalają sobie na wyjazdy uczniów. - Zerknęła na moją dość wielką walizkę. - A już na pewno nie na dłuższe wyjazdy.

To prawda. W moim internacie, gdzie kształtowaliśmy swoją inteligencję i sztukę nie było nawet mowy o wakacjach. Nawet w święta. Dlatego zdążyłam zapomnieć już, jak wygląda moja siostra. Ostatni raz widziałam ją półtorej roku temu, na pogrzebie naszych rodziców.

- Eh, wylali mnie - przyznałam nieśmiało.

Nie lubiłam przyznawać się do błędów, szczególnie takich jak ten. Elena i Jeremy przestali do mnie pisać i dzwonić pół roku po pogrzebie. Jedynie ciotka Jenna utrzymywała za mną kontakt, który urwał się dwa miesiące temu. Zaczęłam się tym zamartwiać, przez co opuściłam się w nauce, nie przesypiałam nocy i nie chodziłam na zajęcia, aż w końcu mnie wydalili.

- Co?! - Elena wrzasnęła, tak głośno, że niejeden sąsiad pewnie ją słyszał. - Jak to możliwe? Przecież dobrze się uczyłaś...byłaś świetna...

- Martwiłam się o was...nie pisaliście do mnie...

Moja siostra podeszła do mnie i przytuliła, co mnie zdziwiło. Myślałam, że będzie na mnie zła, jak to ona miała w zwyczaju.

- Och Felicyty. Tak mi przykro.

Po długim momencie odkleiła się ode mnie, a ja od niej.

- To gdzie ciocia Jenna?

Tak bardzo za nią tęskniłam. Chciałam ją już przytulić. Ona zawsze mnie rozumiała i wspierała. Była dla mnie jak druga starsza siostra. Byłam podobna do Jeny bardziej niż do Eleny. Z nią miałam lepszy kontakt niż z własną siostrą. Ona wolała swoje koleżanki, a ja będąc odludkiem, zamkniętym w czterech ścianach, nigdy nie zdobyłam przyjaciół. Czasami widywałam się z Caroline i Bonnie, przyjaciółkami Eleny, ale nigdy nie czułam się przy nich tak jak przy cioci Jenie. Nigdy nie czułam się jako ich przyjaciółka, bo to miejsce przypisane było tylko jednej Gilbertównie.

Little WitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz