Życie jest jak domek z kart. Wystarczy lekki podmuch, malutki wstrząs, delikatny dotyk, żeby rozpadło się w drobny mak.
Tak właśnie rozpadło się cały świat Izabel. Wszystko co dotąd znała zmienił ten jeden wieczór, sprawił on, że postanowiła podjąć radykalne kroki. O ile na początku nie była co do tego pewna, to i tak wiedziała, że decyzja już został podjęta. Klamka zapadła . Wiedziała, że nie ważne co zrobią oni, nie cofnie się przed niczym. Teraz musi znosić szpony, kły, agresje, brak wiary, złe zachowanie wobec niej przez winy jej ojca, wszystko czego nie chciała nigdy doświadczyć. Przez chwilę myślała już, że jest dobrze, że wszystko zaczyna się układać, ale to były tylko złudne nadzieje. Potem wszystko znowu się pokomplikowało. Księżniczka z każdym minionym dniem zaczęła coraz częściej zastanawiać się czy dobrze postąpiła. Czy dobrze zrobiła wybierając ucieczkę. Czy tą jedną decyzją nie zniszczyła swojego życia już na zawsze. A jak bardzo łatwo było ją podjąć.
Czy uciekając przypadkiem nie stchórzyła? Czy się nie poddała? A obiecała sobie, że nigdy więcej się nie podda. Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
Im więcej mijało czasu, zaczęło do niej docierać, że nigdy nie odzyska swojego poprzedniego życia. Lecz tylko ona w pełni rozumiała, że nie chciała go odzyskać, bo może to życie nie jest normalne i ciągle są jakieś problemy, ucieczki, zemsty, ataki i tajemnice, ale jest lepsze niż to które miała. Nienawidziła tego jak była tam traktowana, choć wszyscy mówili, jakiego to ona nie ma wspaniałego życia, a tu nie było lepiej, ale szukała pozytywów i zawsze jakieś widziała, zawsze więcej niż kiedyś.
Cały czas była nie pewna. Nie mogła być niczego pewna... Ale była jedna rzecz którą wiedziała, marzenie, które chciała spełnić. Chociaż miałaby zostawić wszystko co już zdążyła pokochać. Nie chciała już nigdy widzieć swojego apodyktycznego i sadystycznego ojca. Przynajmniej żywego.
Teraz...
Chciała tylko o zaznać szczęścia.
Lecz to tylko kolejne marzenie, które raczej prędko się nie spełni. A ile jeszcze wytrzyma aż w końcu komuś uda się jej pokonać, albo aż jej własne demony ją pokonają?
Na szczęście, chociaż może i nie...zawsze jest choć cień szansy na to, że wszystko się ułoży. Przynajmniej Izabela nadal widziała ten cień, mimo, że nic na to nie wskazywało. Ona żyła nadzieją. Niestety wszyscy wiedzą, że nadzieja jest matką głupich...
Ale czy matka nie kocha swoich dzieci...?
. : * , : . _ , _ . _ . : , * : .
ВЫ ЧИТАЕТЕ
When the moon is full
Про оборотнейPonoć legendy przekazywane od lat, o krwiożerczych stworzeniach, które w mroku księżyca w pełni, stają się bestiami, mordercami bez skrupułów, nie mają nic wspólnego z prawdą... ale jak to mówią w każdej legendzie jest ziarnko prawdy, a w niektórych...
