Rozdział 18

4.2K 123 31
                                    

Siedziałam z Harry'm na betonowym murku przed klubem. W milczeniu zajadaliśmy się makaronem z sosem pomidorowym, prosto z plastikowych opakowań. Ciszę zakłócały jedynie przejeżdżający co jakiś czas auta oraz przyjemne ćwierkanie ptaków.

Czułam się niezwykle swobodnie w towarzystwie Wilson'a. Jakby wszystkie złe rzeczy, które niegdyś wydarzyły się pomiędzy nami, nigdy nie miały miejsca. Jakbyśmy właśnie zapisywali białą, czystą kartę, pozbawioną zniekształceń.

- Od dawna prowadzisz klub? - odważyłam się odezwać, przełykając kęs jedzenia.

Wpatrywałam się z zainteresowaniem w jego profil, gdy lekko przymrużył oczy i otarł wierzchem dłoni przybrudzoną od sosu twarz.

- Od kilku lat - odparł po chwili zastanowienia - Ethan znał osobę, która chciała sprzedać to miejsce i odezwał się z tym do mnie. To była tak niewielka suma, że nawet się nie wahałem - wyjaśnił.

Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Jesteście współwłaścicielami? - dopytywałam.

- Nie - pokręcił głową - Ethan jest tu menadżerem, ale sam klub należy tylko do mnie. 

Potaknęłam ze zrozumieniem, zakręcając na plastikowy widelec część makaronu.

- Skąd pomysł na klub bokserski? - kontynuowałam.

Harry odłożył pudełko na murku obok siebie i potarł swoje dłonie. Odwrócił głowę w moja stronę, a nasze spojrzenia na moment się spotkały, wywołując we mnie dziwny skurcz w podbrzuszu. 

- Pośród wielu gównianych rzeczy, które robię, to jedna z lepszych rzeczy - odparł - Za treningi bierzemy grosze. Większość z tych chłopaków pochodzi  z trudnych rodzin lub środowisk. Zależało mi na tym, by frustrację potrafili rozładować w dobry sposób. Żeby wiedzieli, że zawsze mają jakieś wybór.

Nie potrafiłam ukryć zdziwienia. Obraz Harry'ego, który posiadałam w głowie nawet nie zahaczał o takie rzeczy. Zawsze wiedziałam, że gdzieś pod tą skorupą dystansowanej osoby, kryje się ktoś więcej, ale nigdy bym nie przypuszczała, że odkryję kogoś takiego.

- Ale nielegalne walki, to chyba nie jest dobry sposób? - wymsknęło mi się, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

Z obawą czekałam na jego reakcję. Bałam się, że moje słowa mogą go spłoszyć lub sprawić, że się zezłości. Ale było wręcz przeciwnie - kąciki jego ust, poszybowały do góry, układając usta w smutnym uśmiechu.

- Nie jest - odpowiedział pewnie, kiwając głową - Nie przygotowujemy tutaj do takich walk.

Kątem oka spojrzałam na budynek za nami. Na jego siwą oprawę, tynk spadający ze ścian i brudne okna. Z zewnątrz przyprawiał mnie o ciarki i niezwykle daleko było mi do stwierdzenia, że cokolwiek tutaj może być chociaż bliskie dobremu. Byłam absolutnie przekonana, że całe to miejsce przesiąknięte jest tym, czym żyje Harry.

- Zawsze myślałam... - zaczęłam, ale zaraz zamknęłam usta. Brakowało mi odpowiednich słów.

- Że jestem gorszy? - Wilson dokończył za mnie, lekko się śmiejąc.

Spojrzałam na niego spod brwi, ale w żaden sposób nie zareagowałam. Może nie było to to, o co mi chodziło, ale krył się w tym jakiś cień prawdy. 

- To, że robię coś dobrego, nie sprawia, że jestem dobrym człowiekiem, Jenny - odparł.

Przełknęłam ciężko ślinę, czując nieprzyjemne ukłucie w sercu. Bez względu na to, co sam o sobie myślał, nie potrafiłam nic poradzić na to, że dla mnie właśnie taki się stawał - w moich oczach już był dobry.

LOST TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz