Rozdział 16

4.2K 108 13
                                    

Czułam się koszmarnie przez wczorajszy dzień. Nic dziwnego więc, że cały poranek wraz z południem przeleżałam w swoim łóżku. Głowa bolała mnie od wypicia zbyt dużej ilości alkoholu i od myśli, które nie dawały mi spokoju.

Wciąż powracałam do słów Mike'a, które wypowiedział do mnie przed restauracją. Pragnęłam odrzucić je jak najdalej od siebie, ale nie mogłam nic poradzić na to, że zaczęły mieć dla mnie sens. Byłabym głupcem, wierząc, że kiedykolwiek między mną, a Harry'm mogłoby być inaczej. Że w jego świecie miałam jakieś znaczenie, które nie zmieniło się nawet pod wpływem minionego czasu. Problem nie tylko był w nim, ale i we mnie. Naiwnie wierzyłam, że czas się tutaj zatrzymał. Że mogę wrócić do Naples i nadal żyć swoim dawnym życiem. Tylko, że nic nie było już takie, jak kiedyś.

Wpatrywałam się tempo w sufit już od dobrych kilkunastu minut, gdy ktoś delikatnie zapukał w drzwi mojego pokoju. Lekko podniosłam się na łokciach, odwracając wzrok w stronę dźwięku. Ojciec powoli uchylił drzwi, wciskając głowę w głąb pokoju. Rozglądał się dookoła, w końcu zatrzymując swój wzrok na mnie.

- Mogę? - zapytał.

Pokiwałam głową, zgadzając się. Między nami nadal nie było idealnie, więc fakt, że pofatygował się do mnie, lekko mnie zaskoczył. Już nie pamiętałam nawet, kiedy ostatni raz znajdowaliśmy się sami, w dwójkę w jednym pomieszczeniu.

Ojciec ostrożnie wszedł do środka. Przymknął za sobą drzwi i niepewnie usiadł na skraju łóżka. Zaczynałam się niepokoić, doskonale widząc, że coś go trapi. Bawił się nerwowo swoimi dłońmi, co jakiś czas przełykając ciężko ślinę.

- Martwię się o ciebie - wyznał po chwili ciszy.

Otworzyłam szerzej oczy, podnosząc się do siadu. Kręciłam z dezorientacją głową, gdy opierałam się plecami o zimną ścianę.

- O mnie? - powtórzyłam.

Przytaknął, wciąż znajdując się tyłem do mnie. Miałam wrażenie, że z jakiegoś dziwnego powodu boi się spojrzeć mi w oczy.

- Wiem, że gdy się pokłóciliśmy, bardzo na ciebie nakrzyczałem - zaczął - W San Diego mogłaś robić, co chciałaś i nikomu nie musiałaś się tłumaczyć ze swoich wyborów - przerwał na moment, by zaczerpnąć oddechu - Ale teraz jesteś w domu i musisz zrozumieć, że wszyscy się o ciebie martwimy, Jenny. Naprawdę byliśmy przerażeni z Lindą i William'em. Byłem pewien, że coś ci się stało - kręcił głową, wracając do tamtego wspomnienia.

Wpatrywałam się w tył jego głowy, wchłaniając każde jego słowo. Pomimo, iż nie uważałam, że zrobiłam coś złego i tak miałam do siebie o to żal. Byliśmy rodziną i rozumiałam, że mogli być przestraszeni.

- Musisz przestrzegać pewnych zasad. Nie możesz zapominać, że jestem twoim ojcem... - kontynuował - Boże, nawet nie wiesz, jak denerwuje mnie świadomość, jak to na nas wpłynęło. Może my nie zawsze mieliśmy ze sobą bliski kontakt, ale ty i William... Staram się zrozumieć tą nową sytuację, ale nie potrafię. Co się między wami stało, dzieci? - przetarł dłonią zmęczoną twarz.

Przymknęłam powieki, czując jak zbierają się pod nimi łzy. Nieustannie tęskniłam za czasem, gdy mogłam pobiec do pokoju obok, ujrzeć w nim mojego brata i zwierzyć się z każdej, nawet najmniejszej głupoty. Za tym, jak spacerowaliśmy przy brzegu, gdy plaża była niemalże pusta. Jak kłóciliśmy się o programy telewizyjne i zajadaliśmy się lodami z dużych kubków.

- Tato... - zaczęłam drżącym głosem, nerwowo się poruszając.

Przybliżyłam się do niego, zasiadając na skraju łóżka. Spuściłam stopy na ziemię, czując na skórze przyjemny chłód podłogi. Niepewnie oparłam głowę na jego ramieniu, pozwalając sobie wdychać jego znajomy, kojący zapach.

LOST TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz