Rozdział 14

4.1K 125 28
                                    

Potrzebowałam kilku długich minut, nim przetarłam mokre policzki, zebrałam się w sobie i zdecydowałam się wrócić do restauracji. Nogi mi drżały, gdy przemierzałam niewielką drogę w stronę lady. Wyminęłam stolik, przy którym jeszcze niedawno siedziałam, ani na sekundę nie zatrzymując na nim wzroku. Bałam się, że gdy tylko spojrzę im w oczy, to ponownie się rozpadnę.

Przystanęłam przy murku i lekko wychyliłam się, poszukując kelnerki.

- Chciałabym zapłacić - powiedziałam słabo, gdy dziewczyna do mnie podeszła.

Kiwnęła głową, po czym zaczęła wystukiwać coś na ekranie monitora. Chwilę później podała mi odpowiednią kwotę do zapłaty, a ja drżącymi dłońmi wręczyłam jej banknot. 

Bałam się, że upadnę, gdy zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia. Zdawałam sobie sprawę z tego, że oczy całej czwórki spoczywały na mnie, gdy próbowałam wyminąć ich bez żadnego słowa.

- Jenny, gdzie ty idziesz? - zawołał za mną zdezorientowany James.

Przełknęłam ciężko ślinę, kątem oka dostrzegając, jak podnosi się ze swojego miejsca. Bolał mnie każdy centymetr ciała, każdy cal duszy.

- Walić to - prychnęłam pod nosem.

Przyspieszyłam kroku, niemal biegiem wydostając się na zewnątrz. Na dworze był upał, jak przystało na tą porę roku w Naples, ale pomimo intensywnych promieni słońca, ja odczuwałam chłód. Objęłam się szczelnie ramionami, spuszczając wzrok i zmierzając tempo przed siebie.

Nie miałam konkretnego celu. Przemierzałam kolejne drogi, nie chcąc wracać do domu. Byłam pewna, że gdy wrócę do swojego rodzinnego miasta, wszystko trafi na swoje miejsce, ale wcale tak nie było. Czułam się obco w najbardziej znanym mi otoczeniu, a to uczucie sprawiało, że było mi tylko coraz to gorzej. 

Po pewnym czasie nieustającego chodu, dostrzegłam nieopodal siebie czerwony neon. Migotał nad szarym budynkiem, zachęcając do wejścia. Zatrzymałam się, rozglądając się beznamiętnie po okolicy. Nie do końca rozpoznawałam dzielnicę, w której właśnie się znajdowałam. Jedyne co wiedziałam, to to, że była sporo oddalona od mojego domu, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, w pewnym sensie nawet się z tego cieszyłam. 

Nie zastanawiając się dłużej, weszłam do środka budynku. Do moich nozdrzy od razu dotarł nieprzyjemny zapach dymu papierosowego, zmieszany z czymś, co trudno było mi zidentyfikować. W barze było dosyć ciemno. Kilka lap zwisało z sufitu, dając jedynie delikatną, pomarańczową poświatę.

Powoli stawiałam kolejne kroki, zmierzając w stronę niewielkiego baru, uważnie rozglądając się przy tym dookoła. W rogu sali dostrzegłam stół bilardowy i miejsce do gry w rzutki, przy którym znajdowało się kilku starszych mężczyzn. Nie udało mi się zauważyć nikogo w swoim wieku, a nawet żadnej kobiety. 

Przysiadłam na wysokim, niewygodnym barowym stołu i odłożyłam torebkę na blat. Miałam wrażenie, że bar klei się od jakieś dziwnej cieczy.

- Co dla ciebie? - usłyszałam niemal od razu.

Uniosłam wzrok na osobę przed sobą. Za ladą znajdował się wysoki, ciemnowłosy chłopak. Jego niebieskie oczy śledziły każdy cal mojej twarzy, a do mnie dotarło, jak koszmarnie muszę wyglądać. Najpewniej miałam na policzkach ślady po tuszu, a pod powiekami spore sińce. 

- Obojętnie - odparłam, wzruszając ramionami - Byleby coś mocnego.

Chłopak zmrużył oczy, najwyraźniej nie spodziewając się takiej odpowiedzi. W końcu jednak pokiwał głową i odwrócił się w poszukiwaniu odpowiedniej butelki. Wpatrywałam się w jego ruchy, gdy nalewał alkohol do szklanki, po czym postawił ją przede mną.

LOST TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz