Rozdział 1

110K 2.6K 5.4K
                                        

Trzy lata później...

Czasami odnosiłam wrażenie, że wszystko wokół przemijało. Wszystko wokół trwało i żyło swoim życiem. Tworzył się dziwny bałagan we wszechświecie, podczas gdy ja stałam w miejscu. Nie wiedziałam jak ruszyć. Nie żyłam przeszłością, ani przyszłością. Teraźniejszością też nie.

Po prostu byłam.

Ale czy moje istnieje miało jakikolwiek większy sens?

Gdy miałam trzynaście lat przeczytałam pewną książkę, według której każdy z nas urodził się po coś. Każdy miał jakieś zadanie do wypełnienie. Coś, po co żył. Gdy wpatrywałam się w grób taty chyba powoli przestawałam w to wierzyć. Charlie przez całe swoje życie pracował, by utrzymać mnie i Allison. Czy właśnie to było powodem, dla którego żył? Bo jeśli tak to chyba nigdy nie chciałabym doświadczyć czegoś takiego. Czy istniał jakiś większy powód mojej egzystencji? Szczerze w to wątpiłam. Chciałam, by było inaczej.

Chciałam coś znaczyć, coś osiągnąć. Ale najwidoczniej nie było mi to pisane, patrząc na fakt, że ostatnie lata mojego życia wyglądały tak samo. Nie rozwijałam się. Ciągle pracowałam i czasami wychodziłam z przyjaciółmi. I to tyle. Nie było nic nowego.

Od momentu, w którym, wyjechał w moim życiu nie wydarzyło się nic nowego. Popadłam w nudną codzienność. Było trochę tak, jakby z nim zniknęły wszystkie emocje, które odróżniały każdy kolejny dzień od poprzedniego. A teraz? Teraz było po prostu nudno.

Choć od śmierci taty minął już ponad rok, ja nadal odczuwałam te same emocje, gdy przychodziłam na jego grób. Schemat zawsze wyglądał tak samo. Siadałam na ziemi i wpatrywałam się w kamień, na którym było wyryte jego nazwisko. Czasami zdarzało się, że mówiłam. I to dużo. Wyobrażałam sobie, że siedział tuż obok mnie i wspólnie toczyliśmy dialog. Osoby przechodzące obok pewnie wzięłyby mnie za wariatkę, która kompletnie postradała zmysły. Jednak ja nie widziałam w tym nic złego. To był mój sposób na przeżycie żałoby i nie wstydziłam się tego. Bywały też momenty, gdy zwyczajnie siedziałam i myślałam. Chciałam wierzyć w to, że mnie widział. Może był teraz duchem, który przyglądał mi się z uśmiechem na twarzy?

A może po prostu oszalałam i wmawiałam sobie coś, co nigdy by się nie wydarzyło?

Tak czy inaczej nie zamierzałam stąd wyjeżdżać i nigdy więcej nie pojawić się na tym cmentarzu. W dniu jego śmierci obiecałam mu, że nigdy go nie opuszczę i zamierzałam się tego trzymać. Ten jeden raz powiedziałam całkowitą prawdę. Złożyłam obietnicę, której naprawdę chciałam dotrzymać.

– Viv! – usłyszałam nagle znajomy krzyk. Odwróciłam się do tyłu, gdzie dostrzegłam zmierzających w moją stronę Laylę i Thomasa. Na jej twarzy malował się szeroki uśmiech, gdy zauważyła, że ją wypatrzyłam. – Dzwoniłam, ale chyba nie widziałaś.

– Serio? – zapytałam, a następnie sięgnęłam po telefon, który leżał na trawie tuż obok. Gdy tylko ekran się włączył pierwszym, co rzuciło mi się w oczy było pięć nieodebranych połączeń od Layli i jedno do Thomasa. – A no, faktycznie. Wybacz, nie zauważyłam.

Podniosłam się z ziemi, otrzepując brudne od trawy kolana. W tym samym czasie usłyszałam niezbyt głośny huk, a następnie śmiech Layli.

– Kurwa mać! – krzyknął Thomas w tym samym czasie. Zaalarmowana jego krzykiem podniosłam wzrok. To właśnie wtedy dostrzegłam niesamowicie zabawny widok. – Pierdolone kamienie!

Thomas leżał plackiem na ziemi, wyklinając kamyka, o którego przed chwilą się potknął.

– Wyrażaj się, jesteś na cmentarzu – skarciła go Layla.

VENOM IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz