Rozdział 4

4.6K 134 32
                                    

Przepychałam się pomiędzy ludźmi, z desperacją poszukując Harry'ego. Zatrzymałam się w miejscu, w którym jeszcze nie tak dawno stał, ale już go  tam nie było. Niemal biegiem ruszyłam w stronę ogniska. Ostatnie resztki mojej nadziei, zapewniały mnie, że pewnie gdzieś tam stoi, z kimś rozmawia lub popija wódkę z kubeczka.

- Jenny, wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą głos Ashley.

Dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu, zmuszając tym bym na nią spojrzała. Jej twarz wyrażała przejęcie i zmartwienie, gdy ja błądziłam wzrokiem dookoła nadal go poszukując. Przecież musiał gdzieś tutaj być.

Już chciałam wyrwać się z jej uścisku i odejść, ale wtedy spojrzałam w jej oczy. W te dwa, błyszczące niebieskie kółka. I coś boleśnie zakłuło mnie w sercu.

- Wiedziałaś? - moje słowa zawisły pomiędzy nami.

Naprawdę chciałam wtedy, by zaprzeczyła. By zaśmiała się pod nosem, niedowierzając, że w ogóle mogłam wpaść na taki pomysł.

- O czym? - potrząsnęła głową z dezorientacją.

Przełknęłam ciężko ślinę i uniosłam wzrok, spoglądając w przejrzyste niebo. 

- Wiedziałaś, że Harry wrócił? - wypowiadając jego imię, niemal poharatałam sobie gardło. 

Nie odpowiedziała. Zbyt długa cisza raniła każdy centymetr mojego ciała. Wiedziała. To oczywiste, że wiedziała.

- Jak mogłaś mi nie powiedzieć? - niemal krzyknęłam, wyrzucając ręce do góry.

Błądziłam rozpaczliwym wzrokiem po jej twarzy. Powoli zaczynałam zauważać tą drastyczną odległość, na którą odsunęłyśmy się od siebie przez ten rok. 

Ashley początkowo wydawała się speszona, zachowując się niemal tak, jakby pragnęła się w sobie skulić. Jej mina jednak zaraz zmieniła wyraz. Wyprostowała się, unosząc wysoko głowę.

- Dlaczego miałabym ci mówić? - jej słowa były dla mnie zaskoczeniem - Wy nawet ze sobą nie byliście.

Otworzyłam usta w zdziwieniu. Czułam się niemal tak, jakby wbiła mi tysiące sztyletów prosto w serce. Pod moimi powiekami momentalnie zaczęły się zbierać łzy. Mrugałam szybko, nie pozwalając im się uwolnić.

- Jenny, zejdź na ziemię - kontynuowała zacięcie - To tylko chłopak, z którym kilka razy się widziałaś. Po co miałam ci o tym mówić? Wróciłabyś tu? Wpadła w jego ramiona? Skąd pewność, że by tego chciał?

Nigdy nie usłyszałam nic gorszego. Próbowałam coś z siebie wydusić, ale słowa uwięzły mi w gardle. Byłam zraniona, bo to przede mną zataiła, ale to się nawet nie równało z tym, co przed chwilą powiedziała. Jak mogła?

Poczułam, jak po moim policzku spływa niekontrolowana łza. Szybko starłam ją wierchem dłoni i potrząsnęłam głową. Kilka kosmyków włosów załaskotało moją twarz.

Nie odpowiedziałam. Po prostu się odwróciłam, niezdarnie ruszając przed siebie. Zanim odeszłam od ogniska, schyliłam się jeszcze po prawie pełną butelkę wódki. Upijałam kolejne łyki, wychodząc z plaży. Moje policzki były już prawie całkowicie mokre, gdy kładłam kolejne kroki na jezdni. W tamtej chwili żałowałam, że tutaj wróciłam. Że byłam na tyle naiwna, wierząc, że mam do czego wracać.

***

Byłam kompletnie pijana, wkładając niezdarnie klucz do zamka. Po kilku nieudanych próbach walczenia z drzwiami, oparłam się plecami o drewno i zsunęłam na ziemię. Rozłożyłam szeroko nogi, wpatrując się zamglonym wzrokiem przed siebie. Ulice były całkowicie puste, rozświetlone jedynie słabym światłem latarni.

LOST TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz