-Po prostu, nie lubię rozgardiaszu, nie jesteście u siebie. –odparła chłodno. -Co tam, u Agona panienko ?

-A zmarło mu się. -Odpowiedziała bez krztyny przejęcia w głosie Tasza.

-Cóż, mieszkał pod jednym dachem ze śmiercią...-Zaczął Mawgan.

Tasza podniosła na niego swój nieprzyjemny, trupi wzrok.

-Coś sugerujesz ? -Spytała, chcąc ponownie zmaterializować swoją kosę.

-Ależ skąd. -Powiedział grabarz, wystawiając ręce do przodu w geście obrony. -Chcę tylko powiedzieć, że musiało się to kiedyś stać. W końcu dopadniesz kiedyś nas wszystkich nie ? -Spytał, patrząc z drwiną na Taszę. -A jak nie Ty, to twoi bracia i siostry prawda ?

-Dosyć tego ! -Ereszakigal podniosła głos, uderzając pięścią o stół. -Mawgan, przestań natychmiast i przeproś Taszę. -Powiedziała surowo zielonowłosy.

-Przepraszam...więcej się tak nie odniosę...A postawić Ci kapliczkę czy od razu składać ofiary ? -Spytał Mawgan. Nim jednak ktoś z towarzystwa zareagował, w pomieszczeniu na jednym z krzeseł pojawił się jegomość o postrzępionych miętowych włosach, o wesołym pyzatym obliczu. Przybrany na przekór grabarskiej modzie, w złoto-czerwonych szatach.

-Zajeżdża tu śmiercią...co Wy tu wyprawiacie ? Rytualne mordy odprawiacie czy co ? -Spytał, obgryzając do końca krwisty, barani udziec.

-Witaj Sir. Aguaresie. -Przywitała go z szacunkiem Ereszakigal. -Co słychać przy "piekle" ? -Spytał, poprawiając swoje okulary.

-Nic nowego, jak widać. -Uśmiechnął się szeroko, przynajmniej na tyle jak dalece pozwoliły mu pełne policzki. Przy swoich słowach uniósł obie ręce w górę i wypiął pierś, świecąc różnorakimi błyskotkami oraz wyrobami z kości rzadko występujących gatunków. -Nie narzekam na biedę. Ba! Plony mam bardziej obfite niż zazwyczaj. -Powiedział, tak jakby było to zupełnie normalnie, po czym swój wzrok podniósł na Taszę. -A co tam u Mojej drogiej siostrzyczki ? Dalej bawisz się na tym śmiesznym cmentarzyku ? -Spytał drwiąco. Białowłosa jednak nie odezwała się na to ani słowem. Tuż po przybyciu, Aguresa zjawili się przedstawiciele trzech pozostałych prowincji: Podstarzały znawca fizyczny, cechu jakieś karłowatej nacji, znany szerzej jako Iblis-Eblis znany z szybkości swego szpadla władał cmentarzami całej swojej prowincji. Krążyły plotki, iż za młodu stał u boku samego wodza frakcji, gdy ten miał cielesne ciało, a ten w nagrodę za wierną służbę obdarował go długowiecznością. - Cóż, jeżeli wierzyć w plotki, mikrus o przylizanych i równo ułożonych włosach liczyłby przynajmniej dwieście lat. Iblis-Eblis, miał w swojej pieczy cmentarze serca frakcji, czyli najokazalsze pod względem jakości miejsce do piastowania takiego stanowiska.

Tuż za tym żwawym staruszkiem, zjawiła się blada niczym zjawa dopiero opuszczająca ciało ludzki Neito, całkiem młoda jak na swoją posadę kobieta o mocno zaciętych rysach twarzy, jej białe przedzielane gdzieniegdzie, żywo zielonymi pasemkami włosy były związane w gruby warkocz. Zaś jej szata i kolor oczu świadczył o przynależności również do grona początkujących nekromantów. - Mistrzyni grabarstwa z południowej części.

Ostatni gość zebrania był również, promotorem całego spotkania: Rimmon, wysoki postawny mężczyzna, od którego biła niesamowita charyzma. Sinoskóry, przedstawiciel wampirów górskich o czerwonych oczach. Jego sięgające do ramion białe włosy połyskiwały na błękit. Wszyscy wstali, gdy pewnym krokiem wszedł do sali. Poza Taszą i wciąż obżerającym się Aguaresem wszyscy skłonili mu się na znak szacunku oraz podziwu. - To właśnie On był w stałym kontakcie z władcą frakcji i zasiadał w pałacu jako jeden z jego ministrów, mając jednocześnie zwierzchnictwo nad pozostałymi mistrzami cechu grabarskiego.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now