1. Przesłuchanie

448 20 0
                                    

Gregory uderzył pięścią w stół, tym razem zwracając stuprocentową uwagę Erwina, który przez chwilę wydawał się być przestraszony taką reakcją Grzegorza, jednak szybko też założył swoją maskę obojętności.

- Czy ty możesz do kurwy współpracować?! - krzyknął w stronę swojego byłego męża. - Grozi ci kurwa dożywocie, a twoje żarty nie pomagają w tej chwili!

Erwin pierwszy raz widział Gregorego, aż tak wkurzonego. Jego oczy były wręcz czarne przez złość jaka w nim teraz buzowała. Jednakże Erwin mimo wszystko, miał gdzieś konsekwencje swoich żartów, bo skoro miał już dożywocie, to co jeszcze mógłby stracić?

- Gregory. - zaczął siwy spokojnym tonem głosu. - Przecież nie mam nic do stracenia. - wzruszył ramionami.

Po wypowiedzianych słowach Erwina, Gregory już nie czuł złości. Cała złość przeobraziła się w niewyobrażalny smutek. Te same słowa powiedział kilka lat temu, gdy był w podobnej sytuacji. Na przesłuchaniu, bez ekipy, ale nie groziło mu dożywocie, a jedynie kilka miesięcy, gdyż to były pierwsze małe przewinienia Erwina.

Erwin przyglądał się bacznie mężczyźnie i jego mimice twarzy, która w kilka sekund zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Montanha przybliżył się do niższego, który stał oparty o ścianę. Każdy mógłby pomyśleć, że w takiej chwili, gdy są sami w pokoju przesłuchań, nie ma żadnych kamer, ani nikogo po drugiej stronie szyby, mogliby wreszcie znów przyznać sobie, że cholernie za sobą tęsknili, jednakże żaden z nich nie chciał być pierwszy, bo obydwoje się obawiali reakcji tego drugiego.

Spojrzeli sobie w oczy. Może i obydwoje dużo przeszli od ich ostatniego spotkania i praktyczne ich kontakt zaniknął, lecz Erwin znał oczy Gregorego, a Gregory znał oczy Erwina.

- Mnie nie stracisz. - zaczął Gregory ciszej. - Choćbym cierpiał. Ja zawsze będę. - powiedział.

Może nie byli aż tak blisko siebie jak na ślubie, aczkolwiek można było wyczuć, że obydwoje tego chcieli, ale żaden nie potrafił zrobić pierwszego kroku. Obydwoje pragnęli siebie. Nie ma dwóch tych samych pocałunków, ale zawsze mogą być tak samo szczerze.

Erwin nie odezwał się. Opuścił głowę, tym samym patrząc teraz w podłogę. Knuckles wiedział, że stracił go, gdy tylko się rozwiedli. Ten cholerny ślub dla korzyści. To był błąd. Erwin tego żałował każdej nocy.

Montanha westchnął jedynie i odwrócił się, by znów kontynuować przesłuchanie, które powinno się dawno zakończyć, albowiem Erwin Knuckles przyznał się do winy. Mężczyzna usiadł biorąc do ręki kartkę z zamiarem zadania kolejnego pytania.

- Już cierpisz.. - wyszeptał Erwin, który nadal przyglądał się betonowej podłodze.

Wyższy spojrzał na niego z zaciekawieniem. Minęła chwila ciszy. Erwin wziął głęboki, aczkolwiek smutny wdech, a tuż po tym zdecydował się usiąść na stole, tuż przed Montanhą.

Gregory nie wiedział jak zareagować, dlatego pozwolił mu poprowadzić dalszą część przesłuchania. Z racji, że Gregory był zdecydowanie wyższy od Erwina, byli teraz mniej więcej na tym samym poziomie twarzy.

Gregory przyglądał się postępowaniom siwego, bo kto wie co może zrobić. Nie trwało to dłużej niż lilka minut, a Knuckles pochylił się w stronę Grzesia, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Montanha od razu odwzajemnił pocałunek. Teraz poczuł jak bardzo brakowało mu tego, od ich rozwodu.

Byli pochłonięci sobą. Nie zwracali uwagę na czas, ani na to, że drzwi się otworzyły, a następnie zamknęły z głośnym hukiem. Nawet jeśli by ich nakryli, nie bali się tego, skoro Gregory to szef policji, a każdy już na komendzie wiedział o ich "małym sekrecie", nawet Pisicela.

Erwin miał jednak sprytny plan, który Gregory mógł przewidzieć, jednak znów zrobił to samo. Zbyt go poniosło. Znów mogłyby zrobić dla Erwina wszystko. Tak jak kiedyś. Gregory rozkoszował się każdym pocałunkiem, gdyż nie wiedział czy to będzie jego ostatni z nim, dlatego stracił czujność. Może minęło z dziesięć minut namiętnego całowania tej dwójki, jednak zawsze musi się to skończyć dosyć drastycznie.

Gregory poczuł zimny okrąg z tyłu głowy, przez co od razu oderwał się od Erwina z lekkim szokiem.

- Tracisz głowę, dla mnie skarbie. - powiedział Erwin z przekąsem.

- Teraz mnie zastrzelisz? - zapytał niepewnie, gdyż nikt nie mógł teraz przewidzieć co zrobi Erwin.

- No nie wiem. - powiedział tajemniczo, próbując wybić Grzegorza z logicznego myślenia. - Gdybym miał cię zabić, już dawno bym to zrobił. - uśmiechnął się lekko przybliżając do ust Grzesia.

- Doprawdy? - wyszeptał praktycznie w jego usta.

Erwin nie odpowiedział mu, a jedynie pocałował go długim przyjmiemy całusem, który można było uznać za szczery. W końcu mężczyzna opuścił broń, kładąc ją następnie na udach Grzegorza.

- Musisz się bardziej pilnować. - powiedział Erwin schodząc ze stołu.

Montanha westchnął jedynie, czując jak bardzo tęsknił za taką ich relacją.

- Koniec przesłuchania. - zapowiedział wstając z krzesła, ostrożnie je przysuwając do stołu.

Erwin spojrzał na niego z wielkim znakiem zapytania, gdyż myślał, że będzie coś więcej, skoro są sami, jednak gdy ich wzrok skrzyżował się, wiedzieli obydwoje.

- Widzimy się u ciebie w gabinecie. - powiedział Erwin z zadziornym uśmiechem, a Gregory już wiedział, że będzie dużo sprzątania.

.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

Morwin | OneshotyWhere stories live. Discover now