9. Wir

14 0 0
                                    

Po koncercie w Wielkim Mieście na Wyspach do ich garderoby przeszedł sam król Zimnego Kraju - Mężny-Znaczący XVI z nastoletnimi dziećmi.

Jedynej zaparło dech w piersiach i przez chwilę nie mogła się ruszyć. Oczywiście przez cały wieczór wiedziała, że ta chwila nastąpi. Wiedziała, że król z rodziną ogląda ich występ. Dopóki jednak stała na scenie, umiała o tym nie myśleć. Teraz czuła się dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy jako młoda dziewczyna stanęła twarzą w twarz z namiestnikiem Wojownikiem Drzewo. Była starsza, bogatsza, a gazety nazywały ją gwiazdą. W jej umyśle wciąż jednak czaił się lęk, że nie potrafi zachować się przed tak ważną osobą.

Na szczęście dzieci króla chichotały, czerwieniąc się i zasłaniając sobie rękami twarze, jak większość nastolatków w obecności swoich idoli.

- Bardzo lubimy waszą muzykę – wyjąkała księżniczka Zwyciężczyni, najstarsza z trójki rodzeństwa.

- Jest nam niezmiernie miło – odpowiedział Bohater prezentując zęby.

Atmosfera stała się nieco mniej napięta, choć Jedynej wciąż trudno było się ruszyć.

- Jesteście najlepszymi ambasadorami naszego kraju – powiedział król, ściskając im dłonie. No tak, ostatnimi czasy stali się tak cennym dobrem narodowym, że wypuszczono nawet znaczek pocztowy z ich podobizną.


- Bohaterze, niech cię cholera! – krzyczała Jedyna, miotając się po garderobie. – Za dziesięć minut wychodzimy na scenę, a ty dopiero przychodzisz! Siadaj! Zaraz cię umaluję!

Usiadł potulnie. Nie mieli czasu, żeby się kłócić. Żyli w ciągłym biegu, ciągle w drodze, od jednego koncertu do drugiego i od występu telewizyjnego do występu. Wciąż jeszcze wiedzieli, że kiedyś byli sobie bliscy, że kiedyś lubili z sobą rozmawiać. Kiedy jednak los zmusił ich do oglądania się przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, zaczynało im się robić niedobrze na swój widok. Żyli z sobą zbyt blisko, zbyt intensywnie, by dało się to znieść.

Pomysł Bohatera, by po drodze nagrać kolejną płytę Supernowej i, jak mówił, uchwycić magiczny nastrój trasy, jeszcze wszystko pogorszył. Przybyło zajęć. Musieli też dłużej z sobą przebywać. A przecież Jedyna każdego dnia marzyła tylko o chwili, kiedy będzie mogła zamknąć się w pokoju i z nikim już nie rozmawiać.

I nie tylko ona.

Gdy ich srebrny autobus połykał kolejne kilometry autostrad Bochen zakładał słuchawki przenośnego odtwarzacza kaset na uszy, ale go nie uruchamiał. Tylko udawał, że czegoś słucha, żeby inni dali mu spokój.


Wbiegli na scenę, mieli rozpocząć bisy – Bohater i Jedyna na przedzie, za nimi reszta muzyków: grający na perkusji Bochen, klawiszowiec i producent w jednej osobie Jaśniejący, jego młodszy brat Zwycięzca obsługujący drobne instrumenty perkusyjne, Wieloryb – gitara prowadząca, Zręczny - bas, Miś zwany Północnym – druga gitara i w końcu Zwyciężczyni wspomagająca ich głosem i grająca na czym popadnie od mandoliny po akordeon. Zanim jednak zdążyli zająć miejsca na scenie, zza kulis popłynął szybki, znajomy rif. Widownia podniosła rwetes, a twarz Bohatera rozjaśnił uśmiech.

Bohater zawsze się uśmiechał stojąc na scenie, nawet wtedy, gdy grał smutne piosenki, a jego oczy błyszczały, jakby niezmiennie znajdował się we wczesnej fazie zakochania.

Zespół podchwycił melodię, choć nigdy wcześniej jej nie grał. Tylko Zręczny stał z rozdziawionymi ustami, choć on akurat powinien znać ten utwór najlepiej.

- Wakacje! Hej-hej! Wakacje! – krzyknął Bohater do mikrofony.

Widownia oszalała.

Na scenę wyszli kolejni muzycy – Druh, Śmieszek i Miś potrząsający grzechotkami.

Nie chcesz tego wiedziećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz