Senność

10 1 0
                                    

* tydzień później*

Wnętrze schellvanu wypełniało się pochrapywaniem trójki mutantów, a droga raz po raz stawała się coraz bardziej rozmazana. Zostało jeszcze sporo trasy do domu April, tuż za miastem, gdzie jej mama jeździła na wakacje. Poznali ją już wcześniej w niezbyt przyjemnych okolicznościach, ale pomimo tego, przyjęła ich pod swój dom i opatrzyła im rany po inwazji krangów. Donatello sam zająłby się swoimi braćmi, ale sterowanie statkiem krangów, przestymulowało go do tego stopnia, że nie był w stanie logicznie myśleć. Sama świadomość, że nie mógł pomóc swoim braciom była przerażająca i gdyby nie April i jej mama, która okazała się być lekarzem (i nie miała nic przeciwko temu, że są mutantami), byliby teraz w bardzo złym stanie.

D. przetarł twarz dłonią, był zmęczony bardziej niż zwykle, bardziej niż gdy pracował nad S.H.E.L.L.D.O.N. - em. Koszmary, które go nawiedzały, obrazujące w najmniejszych szczegółach śmierć Leo, wystarczały by czuł się nieprzytomny. Jednak nie mógł pozwolić na to, by to jego bracia prowadzili vana. Leo nadal był obolały, a jego żebra nie były w najlepszej kondycji, Mikey miał poparzone dłonie, ukryte pod bandarzami - w obu przypadkach nie było mowy o prowadzeniu auta. Natomiast Raf, prawie stracił oko i aktualnie miał na nim opatrunek, o prowadzeniu samochodu mógł zapomnieć. Oczywiście Raf wykłócał się o to z Donim, ale D. wiedział, że słuszność jest po jego stronie. Czuł się w obowiązku, by zapewnić braciom bezpieczeństwo. Jemu w sumie po inwazji nic takiego się nie stało, w kwestii fizycznej. Tylko ta durna psychika nie wytrzymała. D. zacisnął jeszcze mocniej dłonie na kierownicy, tak że kostki na trójpalczastych palcach przybrały jasnozielony odcień.

- Donnie... - delikatne dłonie spoczęły na jego ramionach zza tylnego fotelu.

- Mmm... - wykrzywił usta w grymasie.

- Potrzebujesz przerwy.

- Nie, April. Ta przerwa i tak trwała zbyt długo.

- D! - syknęła ze złością, nie chcąc budzić pozostałych żółwi.

Don zjechał na pobocze, wyłączając silnik i mamrocząc pod nosem coś o upartych kobietach.

- Nie możesz za wszelką cenę się poświęcać.

- Leo się poświęcił - szept ledwo dotarł do uszu April.

- Ehh... - burknęła April, a żółw poczuł, jak oparcie od fotela trzęsie się od lekkiego uderzenia.

- Wiem, że chcesz odkupić ten czas, kiedy nie mogłeś im pomóc - mówiła April, opierając głowę o zagłówek D. - Ale spowodowanie wypadku przez... - nie dane było jej dokończyć, bo usłyszała cicho zamykające się drzwi auta.

- Och Doni... - April powoli wymknęła się z tylnych siedzeń i ostrożnie zamknęła drzwi, nie chcąc nikogo obudzić. Rozejrzała się po pustej drodze. Jej wzrok zatrzymał się na paru samotnych drzewach nieopodal. Ktoś dotrzymywał im towarzystwa. April zważając na nierówny teren pod trampkami i próbując zastanowić się jak dotrzeć do upartego żółwia, udała się w jego kierunku. Sama była niezwykle uparta i lubiła zaciętość Donniego w działaniu, ale w niektórych wypadkach D był po prostu nieznośny. Wiedziała, że nie może sobie wybaczyć, że nie mógł pomóc swoim braciom, ale cholera powinien zadbać też o siebie. Martwiła się o niego. Czy nie zdawał sobie z tego sprawy, jak był dla niej ważny? Przecież starała się rozumieć jego odcięcie chęci rozmawania o uczuciach, była przy nim, starała się... A może jednak Donnie wcale tego nie widział? Nie! Nie mógł, przecież powiedział, że ona się o niego troszczy. Może... nie chciał tego? April westchnęła. Ostatnio za często to robiła, ilość trudnych sytuacji już dawno temu zaczęła ją przerastać.

Położyła delikatnie dłonie na splecionych ramionach Tello i oparła czoło o jego plastron. Nie znalazła słów. Czuła, że one i tak nic by nie dały, że D. nie jest osobą, która będzie chciała pogadać teraz o tym co czuje. W sumie dotyku też do końca nie akceptował, ale nie wykluczał go. Po prostu odbierał otoczenie bardziej niż inni i raczej nie chciał być przestymulowany.

Milczeli wsłuchując się w odgłosy świerszczy i cichy szum wiatru.

- Co miała twoja mama na myśli, mówiąc, że ma dla nas coś specjalnego? - D. oparł brodę o głowę April.

- Zepsuję niespodziankę jeśli ci powiem - zachichotała.

- Nie lubie niespodzianek.

- Wiem Doni, wiem. Lubisz być gotowy na wszystko. Zrobi pizzę... Teraz lepiej?

- Co mi zarzucasz? - burknął i odsunął się od dziewczyny.

- D. Ja nie... to nie miał być atak w twoją stronę. Pytam czy lepiej się czujesz? To nie było "Teraz lepiej!?". Ale w porządku mogłam inaczej zadać pytanie. Przepraszam.

- Nie, April. To ja przepraszam... Jestem zmęczony... Masz rację. Poprowadź schellvana. - odparł z rezygnacją i podał jej kluczyki, ruszając w kierunku auta.

Ai ajuns la finalul capitolelor publicate.

⏰ Ultima actualizare: Sep 17, 2023 ⏰

Adaugă această povestire la Biblioteca ta pentru a primi notificări despre capitolele noi!

Rozumiesz?Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum