II.VI you're going with me

407 22 41
                                    

-Mat otwórz mi! - Pablo dobijał się do moich drzwi.

Moja tradycja od kilku dni było wysyłanje mu zdjęć mojej osoby w różnych sytuacjach gdy do niego pisałam. Czy to jak jechalam na trening,  czy to jak jem obiad. Nawet to co kupowałam. Za namową Any wysłałam mu swoje zdjęcie w spodenkach i nowym staniku. Była ciekawa jak na to zareaguję. Nie domyślałam się, że odczyta to praktycznie od razu i przyjedzie tu po niespełna dziesięciu minutach. Założyłam na siebie koszulkę i powolnie ruszyłam do drzwi.

-Co twa dusza tutaj zgubiła? - zaśmiałam się i spojrzałam na niego.

-Jedziesz ze mną na wakacje - wzruszył ramionami. - Już byłem w drodze do ciebie ale gdy zobaczyłem zdjęcie jakie wysłałaś pojawiłem się szybciej. Masz go nadal na sobie? - zapytał uwodzicielsko.

-Tak, pod koszulką. Czekaj do cholery jasnej, jakie wakacje! - spojrzałam na niego a on jak gdyby nigdy nic już siedział sobie na mojej kanapie.

-Jak to jakie, Fati nam się wykruszył, bo będzie zajęty swoją nową dziewczyną. Lecisz ze mną, Ferminem, Alejandro i jego dziewczyną. Na Ibizę - wzruszył ramionami. - A o ubrania się nie martw. Masz zamówione w twoim rozmiarze. Ana ci wszystko ogarnęła.

-Zabiję cię - fuknęłam idąc do kuchni po swoją kawę. - Ją z resztą też.

-I będziesz tęsknić, kochanie. Za dobrze cię znam - zacmokał i zjawił się obok mnie. - Ładny ten stanik co mi wysłałaś.

-Dzięki. Torre wybierał - zaśmiałam się patrząc jak pobladł. Odsunął się od razu i upił spory łyk wody. Zdążył jeszcze zamrugać parę razy i przetrzeć oczy. - Żartuje przecież. Nie mam z nim kontaktu.

-Jeśli to on pomógłby ci go wybierać szybko bym się go pozbył i wyrzucił. A w zamian kupiłbym jakikolwiek byś chciała - pojawił się za moimi plecami.

Gęsia skórka przebiegła po moich plecach a na twarzy zagościł głupi uśmiech. Odwróciłam się do niego wpychając swoje biodra w blat.

-Ale czemu niby? To tylko kawałek materiału - wzruszyłam ramionami udając, że nic się nie dzieję.

A było wręcz przeciwnie. Serce waliło mi jak oszalałe. Wyobrażałam sobie jak mnie teraz całuję i dużo gorsze sceny. Wciąż byłam na niego zła o te wakacje lecz wyjdzie mi to na dobre. Spędzę więcej czasu z Sonią, która wydawała się bardzo miła.

-Czemu on mógł go wybrać? - spojrzał mi głęboko w oczy.

-Nie wybrał. Zażartowałam sobie z ciebie - przyznałam patrząc na niego uroczo. Jego mina złagodniała a on sam się uspokoił.

Nie dał mi tego dnia spokoju i siedział u mnie w mieszkaniu. Miałam od niego jedynie dwie przerwy gdy pojechał po rzeczy jakie przyszły do jego mieszkania oraz jego walizkę. Nie pomyślał aby zabrać ich za jednym razem. Bo na dodatek okazało się, że jadę na wakacje niespełna dwadzieścia cztery godziny przed lotem.

-Chcesz mnie do grobu wpędzić? - spytałam chowając kolejną parę spodenek.

Byłam w połowie pakowania a on z rozpędu wpadł do mojej sypialni i zahaczył o stos idealnie złożonych ubrań. Wzruszył ramionami i prowizorycznie znów je ułożył. Stanął na wprost mnie i uśmiechnął się.

-Masz prawo jazdy? - spojrzał z nadzieją. - Bo potrzebni nam są dwaj lub trzej kierowcy. Jednym będzie Fermin i nikt nie chce na mnie zagłosować. Balde też jest raczej oczywistym wyborem. Ale ten ewentualny trzeci.

-Nie dziwie się. Jak masz zły humor jesteś w stanie potrącić każdego. A jak w za dobrym to zostajesz kierowcą rajdowym - wtrąciłam mu się w zdanie.

Salvage || Pablo " Gavi" GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz