28. Colton

1.9K 128 45
                                        

System.out.println(colton.equals(idiota));


      Madison jest cudowna nawet jak się wścieka. Od samego początku kiedy ją tylko zobaczyłem w progu mojego domu wiedziałem, że muszę ją zaciągnąć w jakiś sposób do łóżka. Od dawna z nikim nie byłem a jej widok sprawiał, że wyjątkowo trudno mi było zapanować nad żądzą dotykania jej ciała. Fakt, że byłem po kilku głębszych, też tego nie ułatwiał. Dlatego jak znowu mogłem pieścić jej delikatną, pachnącą świeżością i namiętnością skórę, w końcu po wielu miesiącach poczułem się szczerze szczęśliwy. Mój dobry humor wrócił wraz z siłą, determinacją i energią na wszystko. Moja programistka po raz kolejny sprawiła, że znowu poczułem się dobrze w swoim ciele.

      Gdy obudziłem się obok niej w swoim salonie od razu, nabrałem ochoty na więcej. Mimo ewidentnego odprężenia, w myślach szalały mi same nieprzyzwoite myśli. Wiedziałem, że zaraz w nią wejdę i zacznę dręczyć godzinami jej ciało tylko jeszcze nie byłem pewny, w jakim pomieszczeniu... a może na jakimś antyku i co najważniejsze w jak bardzo wyuzdanej pozycji. Moje podniecenie zwiększał fakt, że moje chucherko ewidentnie myślało o tym samym. I gdy poczułem wilgoć miedzy jej nogami i chciałem zerwać z niej koc, nagle usłyszałem głos wkurzonej mojej matki w korytarzu.

– Colton! Do jasnej cholery gdzie ty jesteś?!

– Moja matka tu jest – oznajmiłem do przerażonej Madison i zacząłem z nią w panice szczelnie pod szyję, przykrywać się kocem. I za nim zdążyła coś powiedzieć, moja rodzicielka wbiła do salonu z moją gosposią u boku i zrobiła taką samą zszokowaną minę, jak przed chwilą Madi a ja z tego wszystkiego, zacząłem się irracjonalnie, głośno śmiać.

Po chwili konsternacji, wydusiła z siebie, że po prysznicu zaprasza nas obojga do kuchni, po czym udały się w jej kierunku.

– Czego się śmiejesz głupku?! – zaczęła mnie szeptem opierdzielać, ewidentnie skołowana i zdenerwowana sytuacją Madison.

– Nic na to nie poradzę. Poczułem się jakbyśmy byli w liceum... – po czym zacząłem się wygłupiać i mówiąc szeptem udawać przerażonego – myślisz, że dostaniemy surową karę? I co najgorsze... czy zadzwoni do twoich rodziców? – słysząc to teraz i ona zaczęła się śmiać, nie wytrzymując co by niebyło jednak dosyć kłopotliwej sytuacji.

– Chodźmy szybko do tej łazienki. Nie denerwujmy jej jeszcze bardziej – powiedziała stanowczo.

Po czym zawinięta w koc a ja w samych bokserkach, zbierając po drodze nasze ubrania udaliśmy się do najbliższej łazienki. Po szybkim bez słowa prysznicu i jeszcze w mokrych włosach poszliśmy już ubrani z niepewnymi minami do kuchni. Gdzie moja matka przywitała nas z miną jakby chciała nas zabić.

– Proszę siadajcie – wskazała na dwa krzesła, stojące koło dużej wyspy w kuchni.

Madison wykonała rozkaz od razu, bez słowa i gdy spotkałem się z nią wzrokiem, tak samo ciężko jej było się powstrzymać, żeby się nie roześmiać.

Nawet stojący koło niej kucharz i moja gosposia, którzy szykowali właśnie jakiś posiłek, też mieli z tym problem, żeby zachować powagę.

– Chcielibyście mi coś powiedzieć? – przemówiła Debora, z założonymi rękami, torpedując nas przy tym wzrokiem.

A Madison od razu głośno i niepewnie – Przepra...szamy...?! – i wszyscy wybuchliśmy śmiechem, poza moją matką, która za to zapowietrzyła się z oburzenia.

– A co chcesz usłyszeć?! jesteśmy już bardzo dorośli do cholery! To twoja wina, że wchodzisz tu kiedy najdzie cię ochota, nie informując mnie wcześniej o tym. Nawet nie raczysz zapukać – powiedziałem na jednym oddechu.

String love; // Errors!!! ❤️ [18+]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant