Rozdział 7

4 0 0
                                        

Rozdział 7 - Nie mogę mu jeszcze wybaczyć

Niechętnie ubrałam się w jakieś luźne, czarne jeansy i większą, szarą bluzę. Czułam, że tego dnia może być zimno, a moja szafa była ograniczona na taką pogodę, przez co często ubierałam w kółko te same rzeczy.

Od feralnego zdarzenia minęły dwa dni. Całą sobotę przeleżałam w łóżku, ignorując ojca, Cody'ego, Logana i Loren, którzy przez cały dzień próbowali ze mną porozmawiać. Nie chciałam po prostu opowiadać im tego wszystkiego od nowa. To żenujące.

- Gotowa? - pokiwałam głową i stoczyłam się z łóżka, obserwując Anthony'ego, który otworzył mi drzwi.

Anthony Craig był chyba jedyną osobą, która miała w dupie, co stało się tamtego dnia, przez co udało mu się mnie namówić na jakieś jedzenie. Poczułam się jak wtedy, gdy to Logan mnie wyciągnął, ale tym razem było jakoś inaczej. On o nic nie pytał, z czego bardzo byłam mu wdzięczna.

Było tak zapewne, bo o całej sytuacji musiał opowiedzieć mu Cody, który był strasznym plotkarzem. Nie wiedziałam więc, czy jest tu z litości i przyjaciel go poprosił, czy serio lubił spędzać ze mną czas.

Wsiadłam do jego auta, które okazało się białym Nissanem Roguem. Nie spodziewałam się takiego samochodu po chłopaku, zwłaszcza, że otwarcie mówił, że w jego domu się nie przelewa, co wiele razy potwierdzał Cody.

- Sam zarobiłeś na to auto? - dopytałam, zapinając pasy. - Wydaje się drogie.

- Spadek po dziadku. Od zawsze mówił, że dostanę jego samochód. - Nie ukrywałam zaskoczenia. - Co prawda jest drogie w utrzymaniu, ale jest piękne. Poza tym przypomina mi o nim i mam do niego sentyment.

- Prawda, jest ładne. Zwłaszcza ten kolor. - Prychnął, bo zwróciłam uwagę tylko na biały lakier samochodu. Odpalił silnik i ruszył pod jakiś bar. - Nie mogliśmy pójść tam pieszo?

- Wtedy nie mógłbym zaprezentować swojej męskości i pokazać ci auta. - Z jego ust popłynęła ironia, na którą zareagowałam śmiechem. Bawiło mnie to jeszcze bardziej, bo wypowiedział to tak szybko, naturalnie i poważnie, że niektórzy wzięliby to na serio, jak większość jego wypowiedzi.

- No, ale jakieś mięśnie tam masz - zmierzyłam go wzrokiem, zauważając jego nieznaczny biceps.

- No, to idealny mężczyzna starter pack: ładny kolor auta, jakieś tam mięśnie i super poczucie humoru. - Zaczął wyliczać na palcach, trzymając kierownicę jedną ręką.

- Liczy się też wykształcenie. Co studiujesz, panie idealny? Prawo? Medycynę? - Zażartowałam, obserwując, jak skręcamy w główną ulicę miasta.

- To tajemnica. Może kiedyś ci opowiem. - Zmienił bieg, podczas gdy ja rozkoszowałam się chwilą. Relacja z Anthonym była rozluźniająca.

- Nie wiem, czy dożyję.

- O, zjedzmy tutaj - po chwili jazdy wskazał na mały budynek w kamienicy. Wystrój grzeszył urodą, co robiło cały  klimat.

- Zabrałeś mnie na burgera? - Zapytałam, wychodząc z auta. Rozejrzałam się po okolicy, którą średnio kojarzyłam.

- A coś ci nie pasuje? - umiejscowił się przede mną, ubrany jak zazwyczaj. Długie, czarne spodnie, biały podkoszulek i rozpięta, luźna koszula. Na to nałożył jakąś baseballówkę, która kompletnie do tego nie pasowała. - Przepraszam, że nie jesteśmy w Paryżu, Rzymie, czy gdzie tam jeszcze.

- Wszystko super, nie narzekam. - Uśmiechnęłam się uroczo, unosząc dłonie. - Prowadź.

Podążyłam za chłopakiem, który pewnym krokiem wszedł do lokalu, schodząc schodami do piwnicy.

mon chériTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon