THRRE

14.2K 566 12
                                    

AMANDA

Nastał poniedziałek, a ja byłam niewyspana. Do późna w nocy siedziałam nad projektem i nakładałam poprawki, by wszystko było idealnie przedstawione. Czekałam w biurze na Williama, który miał zjawić się za godzinę. Nie ukrywałam, że denerwowałam się spotkaniem i reakcją Andersa. Miałam nadzieję, że mój projekt się spodoba i będę mogła cieszyć się swoim pierwszym małym sukcesem. Postanowiłam pójść na lunch i zjeść w końcu porządny obiad. Poinformowałam Thomasa o wyjściu. O dziwo, po spotkaniu w klubie nasza relacja się poprawiła. Mogliśmy ze sobą normalnie rozmawiać i żartować. Nie wracaliśmy do tego, co się wydarzyło.

Akurat gdy siedziałam w małym barze obok firmy, zadzwoniła mama. Ona zawsze miała wyczucie, kiedy się odezwać.

- Cześć, mamuś. Jak u was? - zapytałam, wyprzedzając rodzicielkę, bo zawsze to ona zasypywała mnie pytaniami.

- Cześć, córeczko. U nas wszystko dobrze. Miałaś wczoraj zadzwonić i widocznie zapomniałaś o swoich staruszkach.

- Mamo, nie zapomniałam, tylko siedziałam nad projektem. Wiesz, że od niego wszystko zależy.

- Wiem, skarbie. Jesteśmy z tatą z ciebie bardzo dumni, że tak sobie dobrze radzisz. - W jej głosie było słychać dumę. - Myślałam, że może w ten weekend do nas przyjedziesz.

- Chciałabym, ale mam naprawdę dużo pracy.

- Dawno u nas nie byłaś.

Odkąd wyjechałam, nie lubiłam wracać do miejsca, gdzie na każdym kroku powracały do mnie bolące wspomnienia.

- Wiesz, że wolę, jak wy przyjeżdżacie tutaj.

Mama wzięła głęboki oddech.

- Kochanie, rozumiem. Jak tata będzie miał urlop, to cię odwiedzimy i oblejemy twój sukces, skarbie.

- Będę bardzo szczęśliwa.

- Tylko daj znać, czy rzuciłaś swojego pierwszego klienta na kolana. - Zaśmiała się.

- Oczywiście, mamo. Pozdrów tatę. Kocham was.

Rozmowa dobiegła końca.

Dokończyłam sałatkę z serem feta. Zamówiłam jeszcze kawę z mlekiem na wynos i udałam się z powrotem do firmy. Usiadłam w fotelu i patrzyłam na widok zza oknem, uspokajał mnie, kiedy się denerwowałam. Punktualnie o czternastej zjawił się William. Wyglądał jak mężczyzna z żurnala. Miał na sobie szare spodnie garniturowe, błękitną koszulkę polo, a jego nadgarstek zdobił zegarek na złotej bransolecie. Z pewnością kosztował więcej, niż ja mogłam zarobić w miesiąc. Uśmiechnął się do mnie i podał mi dłoń.

- Dzień dobry, Amando, mam nadzieję, że projekt masz gotowy i będę mógł się cieszyć, że robota ruszy, bo jeszcze trochę, a żona będzie chciała kupić nowy dom. - Zaśmiał się, siadając na kanapie.

Wzięłam laptop i postawiłam go na szklanym stoliku. Nalałam do szklanki wody mineralnej i podałam ją Williamowi.

- Już ci pokazuję pomysł, który wydaje mi się idealny. Starałam się zagospodarować każde miejsce.

Wzięłam projekt i rozłożyłam na stole. Załączyłam plik w laptopie.

Pokazywałam i opisywałam wszystko ze szczegółami. Tłumaczyłam Andersowi, jaki rodzaj lamp chciałabym zamontować, jakie rośliny nadają się do tej gleby, tak by pięknie rosły i zdobiły swoim urokiem ogród. Taras miał być duży, z kanapą, stołem, krzesłami i zsuwanymi ścianami. Altankę chciałam zrobić w kwiatach pnących, które by ją okalały. Basen zaprojektowałam na tyłach domu, bo uważałam, że tam będzie najlepsze miejsce. Nie wiedziałam tylko, czy miał być zabudowany, czy nie, ale to zawsze można było szybko poprawić. Zostało najważniejsze miejsce - dla dzieci. Miał być domek na drzewie, statek piracki, z którego wychodziły zjeżdżalnie na piasek. Miałam nadzieję, że projekt, , spełnił wymagania Williama. Kiedy skończyłam, czekałam na jego reakcję. Patrzyłam na Williama z wielką niecierpliwością i z szybko bijącym sercem. W końcu się odezwał, patrząc na projekt.

Historia Wielkiej Miłości - Premiera 27.09.23Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz