Rozdział 29

2.5K 81 9
                                    

Xavier

- Siema młody.- wystawiłem piątkę do małego chłopczyka.

- Kto to?- wymamrotał do Angel.

- Wujek Xavier.- trzymała go na ramionach.

- Wujek!- wyciągnął do mnie ręce.

Uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem małego Blaise.

- Tata Xavier.- parsknął Luke.

- Zamknij się bo zaraz wykrakasz.- prychnąłem

- Wracasz do Baltimore i Aurelia ci mówi że jesteś ojcem.- zaśmiał się.

- Weź się nie śmiej.- rozszerzyłem oczy.

- Aurelia?- spytał młody w moich rękach.

- To twoja ciocia.- powiedziała Angel.

Zerknąłem na kanapę i razem z młodym na niej usiadłem. Rozsiadł się lepiej na moich kolanach.

- Zakochasz się w niej.- przeczesałem jego włosy swoimi palcami.

- To twoja żona?- spytał przyglądając palec do swoich małych ust.

- Nie.

- Jeszcze nie.- powiedział Olivier siadając obok Angel.

- A kiedy ją zobaczę?- skierował to pytanie do swojej mamy.

- Za kilka tygodni.- wymamrotała.

- Blaise, wujek gra w piłkę nożną może chciałby z tobą zagrać?- Lu pogłaskała go po plecach.

Młody rozchylił usta patrząc prosto na mnie.

- Oglądasz wujka w telewizji, prawda?- Angel skierowała pytanie do Blaise'a.

- Taak.- przedłużył.- Chodź, wujek.- próbował zejść z moich kolan. Złapał mnie za palec i prowadził w stronę ogródka.

- Tu mam piłkę.- wskazał na czerwoną piłkę.

Blaise dostawał wzrostem trochę dalej niż moje kolano.

Angel stanęła w drzwiach i się nam przyglądała. Jest samotną mamą cudownego dziecka. Blaise'a ojciec zostawił ich po jego porodzie. Zasługują na o wiele więcej. Skopałbym mu tyłek gdybym tylko wiedział kim on jest. Upokorzył bym mu resztę jego życia. Gdyby go jeszcze miał.

- To twój gol.- wskazał na dwa słupki.

- A to mój.- wskazał na białą siatkę.

- Dobrze.- położyłem piłkę na środku trawniku.

Kątem oka widziałem że przyjaciele rozsiedli się na tarasie.

- Dawaj Blaise!- krzyknął Luke do młodego.

Czteroletni chłopczyk kopnął piłkę i niewiadomo czemu nie zdążyłem obronić i trafiła w siatkę.

- Wooo!- krzyknął podnosząc szczęśliwie rękę do góry.- Mamo strzeliłem gola!- krzyknął.

- Już?- Angel się zdziwiła golem.- Jestem z ciebie dumna!- wysłała mu całuska w powietrzu.

- Nie byłem gotowy.- powiedziałem Blaise'owi jako wymówkę.

Graliśmy dalej. Młody na prawdę się starał i rzucał się na trawę bym tylko nie mógł strzelić w jego bramkę.

3-1 dla Blaise'a.

- Jesteś dobry.- stwierdziłem.

Brunet dumnie się uśmiechnął i kopnął piłkę z całej siły. Wybiła ona się na płytkach terasu a następnie wpadła na kolana Angel.

Die for uOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz