Rozdział 7

2.5K 80 32
                                    

Aurelia

Upiłam łyk swojej wody i przyglądałam się zegarowi który właśnie wybił jedenastą.

Może nie przyjdzie? W głębi siebie modliłam się by nie przyszedł. Wstałam i powędrowałam do łazienki. Załatwiłam się i przyjrzałam się w lustrze. Nałożyłam błyszczyk na usta ale później go zmyłam. Zobaczy że mi zależy. Przyjrzałam się swoim powieką. Nałożyłam rano trochę cieniu na nie. Wygrzebałam z torebki chusteczki i namoczyłam jedną. Chciałam zmyć cień z powieki ale gdy dotarło do mnie że może rozmarzę resztę swojego makijażu to odpuściłam. Wrzuciłam chusteczkę do kosza i poprawiłam swoje włosy.
Wdech wydech.
I jeszcze raz.
Wdech i wydech.

Wyszłam z łazienki i szłam korytarzem do swojego biura. Gdy zobaczyłam że Xavier tam już siedzi zatrzymałam się na środku korytarzu.

Jerry mu towarzyszył. Ruszał ustami i coś mu opowiadał.

Bałam się że to spotkanie może pójść w złą stronę. Że zacznie mnie pytać o życie prywatne albo zacznie na mnie krzyczeć że zostawiłam go i że wszystko to moja wina. O Jezu. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.

Jestem z ciebie dumny, Aurelio.

Przeszły mnie dreszcze na wspomnienie tych słów. Spięłam swoje ciało i ruszyłam w stronę mojego biura. Otworzyłam drzwi, przeprosiłam za to że mnie nie było i przywitałam się z nimi.

- Jerry, podziękujemy tobie.- usiadłam na fotelu naprzeciwko bruneta.

Spojrzał mi w oczy z nadzieją że może zostać.

- Patrz ktoś przyszedł.- wskazałam na recepcje.

- Ale ciacho.- wyszedł z pomieszczenia.

Skupiłam swój wzrok na papierach przede mną. Ale gdy dotarło do mnie że muszę mu spojrzeć w oczy przeszły mnie nieprzyjemne ciarki. Podniosłam wzrok i wbiłam wzrok w bruneta. Jego jasne zielone tęczówki patrzyły na moje ruchy. Przełknęłam ślinę. I spróbowałam rozluźnić ramiona.

- Zacznijmy.- powiedziałam łapiąc papier.- Chcesz coś do picia?- spytałam mężczyznę.

- Jerry mi już przyniósł.- wskazał na picie przed nim.

Wstyd. Aurelia, po prostu wstyd.

- Wczoraj przeczytałam dokument.- zaczęłam szukając właściwych papierów.
Przecież je wydrukowałam.

Mój telefon zawibrował więc bez zastanowienia wyjęłam go i odebrałam nie patrząc kto dzwoni.

- Przemyślałaś to już?- głos Avy.

- Ava, nie mam czasu.- wymamrotałam.

To było bardzo nieprofesjonalne z mojej strony że odebrałam od niej telefon przy kliencie.

- Zawsze nie masz. Ten kutas twój szef musi przemyśleć co robi bo jak tam pójdę i ...- nie dokończyła ponieważ przerwałam jej.

- Nie mam pieniędzy na przeprowadzkę, muszę kończyć.- powiedziałam następnie rozłączając się.

- Przepraszam.- mruknęłam do Xavie...pana Robinsona.

- Dalej lubisz białe Kinder Bueno?- jego zachrypnięty głos dotarł do moich uszu. Zamarłam.

Pamięta.

- To pytanie nie ma nic wspólnego z sprawą co mamy tu omówić.- powiedziałam gdy wreszcie znalazłam kartki które szukałam.

- Przyjaźnisz się jeszcze z Lucy?- spytał.

- Xavie... proszę pana.- podniosłam lekko podbródek. Kącik jego ust drgnął ku górze.

- Czytałaś wiadomości co ci pisałem co roku?- spytał.

Zmarszczyłam brwi. Wiadomości? On pisał do mnie?

- Nie.- odpowiedziałam.

- Pisałem do ciebie w każde twoje urodziny.- wymamrotał rozsiadając się lepiej na krześle. Miał dziś na sobie czarny golf który opinał jego mięśnie.

- Ni-nie wiedziałam.- zawahałam się nie mogąc oderwać wzroku od jego klatki piersiowej. On to zauważył i nerwowo się poruszał na krześle spinając przy tym mięśnie. Powstrzymałam się od ugryzienia swojej wargi.

- Wyskoczymy coś zjeść?- zaproponował.

- Chcesz odnowić kontakt?- powiedziałam zaskoczona.- Według mnie to nie dobry pomysł. Ja nie chcę znowu to przeżywać.- dodałam.

- Przeżywać? Ja chodziłem cztery lata na terapie by się od ciebie wyleczyć.- powiedział groźniejszym tonem. Rozchyliłam wargi.

- Cztery lata?- wymamrotałam krztusząc się własną śliną.

Zapragnęłam go dotknąć, przytulić, pocałować. Gdy tylko pomyślałam o pocałunku z nim zacisnęłam uda i przygryzłam dolną wargę. Między nami toczyła się nieprzyjemna atmosfera.

Potrząsnęłam głową i wróciłam wzrokiem na kartki.

- Załatwimy to i znowu znikniemy ze swojego życia. Okej?- spojrzałam w jego oczy.

- Zapomnij.- prychnął.- Przez siedem lat cię szukałem.- dodał.

- I co chcesz teraz zrobić? Zamkniesz mnie w swojej piwnicy?- prychnęłam.

Pokiwał przecząco głową. Zerknął po ścianach mojego biura.

- Tak Xavier są tutaj kamery.- powiedziałam poważnym tonem.

- Masz chłopaka?

- Mam narzeczonego.


_
Rozdział 7

Die for uOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz