Rozdział 4

2.6K 83 7
                                    

Aurelia
Tydzień później.

- Powinnaś poprosić o kilka dni wolnego.- stwierdziła Ava.

- I co to da?- westchnęłam.

- Odpoczniesz.- wzruszyła ramionami.- A najlepiej zwolnij się.- machnęła ręką jakby to było nic.

- Nie mogę. Zależy mi na tej pracy.- zerknęłam na telewizor. Ava ogląda mecz? W mojej głowie pojawiło się kilka wspomnień co do tego sportu. Ale szybko je wygoniłam ze swojej głowy.

- Nie możesz się tak przepracowywać. Męczysz się w takim młodym wieku.- wymamrotała siadając po turecku na swojej jasnej kanapie. Byliśmy w jej penthousie, w jednym z największych wieżowców z Baltimore.

Mam dopiero 25 lat. W tym tygodniu miałam urodziny ale spędziłam je w pracy. Moja mama wysłała mi wideo które mój tata robił co rok. Płakałam co wieczór patrząc jak moje życie się zmieniło. Od śmierci ojca nie widzę nic innego jak nie swojej pracy. Nie chcę pieniędzy od swojej mamy ponieważ ona sama je potrzebuje dlatego sama próbuje zarabiać na swoje mieszkanie, jedzenie, ubrania i tak dalej.

Pan Jones dobrze płaci ale jest kurewsko wymagający. Czasem nawet weekendy spędzam nad papierami i laptopem.

- Spójrz na to mieszkanie.- rozejrzała się.

Wielki salon, wielka kuchnia, dwie sypialnie, jedna łazienka.

- No?

- Przeprowadź się do mnie.- poprawiła swoje blond włosy.

Zmarszczyłam brwi.

- No wiesz jak samotnie się czuje? Jem w restauracji na dole sama, siedzę przed telewizorem sama i gotuje tylko dla siebie.- liczyła na palcach.- Płaciłabyś połowę a ja drugą, zostałoby ci trochę na jakieś wakacje czy fajny ciuchy.- uśmiechnęła się szeroko.- I spójrz na ten widok.- pokazała na wielkie okna.

- Masz rację.- powiedziałam po długiej chwili.- Przemyślę to.- stwierdziłam.

- Aaa cieszę się!- podniosła ręce i zawisła na mnie. Przytuliła mnie podekscytowana. Zaśmiałam się i skupiłam wzrok na telewizorze.

- Robinson strzeliłby gdyby nie przeciwnik...- facet w telewizorze właśnie powiedział znane mi nazwisko.
Otworzyłam szeroko usta i puściłam przyjaciółkę.

- Co?- spojrzała na mnie dziwnie.

Xavier gra w telewizorze? O kurwa.

- Aurelia?- pomachała dłońmi przed moimi oczami.- Zobaczyłaś ducha?- spytała patrząc w miejsce w które patrzyłam.- Aaa przystojny nie?- uśmiechnęła się dumnie.- On jest powodem czemu oglądam ich mecze.- parsknęła rozsiadając się na kanapie by patrzeć na telewizor.

Przełknęłam ślinę.

W telewizorze pojawiła się przebitka jak Xavier szedł po boisku a za nim jakiś inny inny piłkarz który klepał go w ramie. Pocieszał go?

Przyłożyłam dłoń do ust. Xavier się zmienił. Bardzo.

Ma lekki zarost ale wyglada w tym tak seksownie że ściskałam uda na ten widok. Jego twarz jest teraz bardziej poważna i zarysowana.

- To na żywo?- spytałam nie odrywając wzroku od telewizora.

- Nie, to powtórki z kilka miesięcy temu.- machnęła ręką.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wystukałam wiadomość do mamy.

„ Xavier jest w telewizorze"

Ona mi odpisała.

„Aurelio"

Westchnęłam głęboko, wiedziałam o co jej chodzi.

Schowałam komórkę do tylnej kieszeni swoich jeansów i znów wbiłam wzrok w telewizor. Kurwa jaki on jest numerek. W liceum miał numer 1 ale teraz?

- Który to on?- spytałam.

- Jedenaście.

Szukałam dwóch jedynek na czerwonej koszulce.

- Jestem z niego cholernie dumna.- dopiero po chwili dotarło do mnie że powiedziałam to na głos.

- Znacie się?- spytała z szeroko otworzonymi oczami.

- Znaczy.- chciałam coś wymyśleć ale zamiast tego po prostu westchnęłam.- To był mój chłopak w liceum.- powiedziałam wymuszając samą siebie na słaby uśmiech.

- Oh.- odwróciła się w moją stronę.- Opowiadaj.- powiedziała podekscytowana.

- Jego marzeniem wtedy było to.- wskazałam na telewizor.- Byliśmy zgraną parą ale musiałam wyjechać.- wytłumaczyłam.- Tydzień przed moim wyjazdem siedziała jakąś dziewczyna na jego kolanach i rozstaliśmy się kłócąc się.- powiedziałam w skrócie.

Moje nogi zatrzęsły się na myśl o tym wszystkim.

- Dupek.- prychnęła.

- Ciesz się że nie znasz całej historii.

- Aż tak źle?- zmarszczyła brwi.

Nie odpowiedziałam. Tylko przytaknęłam.
Jest mi głupio że wróciłam do wspomnień. Obiecałam sobie że przestanę to przeżywać. Przypomniała mi się Lu i poczułam jak wszystko skręca mi się w brzuchu. Tęsknie za nią. Nawet rozważałam kiedyś decyzji kupienia biletu do Anglii.

- Dobrze Ava, ja będę się zbierać.- powiedziałam upijając ostatni łyk mojego Ice Tea.

- Już?- spojrzała na zegarek wiszący przy kuchni.

Kiwnęłam głową i poprawiłam swoje ciuchy.

Ubrałam marynarkę którą miałam dziś w pracy.

- Może wypadniemy do jakiegoś klubu w weekend?- zaproponowała patrząc jak ubieram buty.

- Mam dużo pracy.- wymamrotałam a ona tylko przewróciła głową.- Dam ci znać.- uśmiechnęłam się i przytuliłam ją na pożegnanie. Wyszłam z jej mieszkania i korytarzem popędziłam do windy.

W windzie poprawiłam swoje blond włosy. Zaczynam mieć odrost, powinnam pójść je znowu pofarbować do mojej fryzjerki.

Zjechałam na parking podziemny i szłam w stronę mojego bmw. Nie było tu dużo ludzi ani aut. Nagle odskoczyłam jak poparzona. Serce zawaliło mi szybciej niż normalnie. Porsche właśnie cofało do tyłu i kierowca mnie nie zauważył. Zamiast jakkolwiek zareagować i powiedzieć coś osobie za kierownicą wbiłam wzrok w swoje buty i ruszyłam do swojego bmw. Nie miałam ochoty by się kłócić z kimś kto jeździ w Porsche. I tak bym została tylko bardziej upokorzona.




__
Rozdział 4

Die for uOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz