Rozdział 29

17K 897 179
                                    

#niebezpiecznyzakładwatt na twitterze


Alex

– Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam – rzuciła Hope radosnym tonem, wpatrując się w budynek przed nami.

– Miałem wpaść na ciekawy pomysł na randkę, to wpadłem. Nikt mi nie pomagał – dodałem, pstrykając ją w nos, na co go zmarszczyła. – To chyba coś w twoim stylu, takie malowanie obrazów.

– Alex, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, że ja mam własne studio, za które płacę, bym właśnie mogła w nim malować godzinami?

– Ale tam jesteś sama, a to jest zajęcie dla par. A my nareszcie jesteśmy razem. Chciałem, żeby było miło – stwierdziłem.

Rozmyślałem nad tym, gdzie mogę ją zabrać cały dzień. Tym razem przemyślałem wszystko sam, bo pytanie mojej rodziny o pomoc nie wyszło mi najlepiej. Znalazłem ogłoszenie o malowaniu obrazów na mini płótnach i od razu pomyślałem, że to coś idealnego dla Hope. Teraz już sam nie wiedziałem, czy postąpiłem słusznie.

– Czy ty specjalnie szukałeś jakichś warsztatów dla par? – zapytała z niedowierzaniem, a ja się zmieszałem.

– No tak. A miałem szukać dla rozwodników?

Na moje słowa Hope prychnęła śmiechem i wtuliła się w moje ciało. Objąłem ją ramionami, całując czubek jej głowy. Uniosła na mnie roześmiane spojrzenie i przygryzła lekko wargę.

– I za to cię ko... konkretnie uwielbiam.

Znów schowała głowę w mojej piersi, ale ja to usłyszałem. Powiedziała, znaczy, chciała powiedzieć słowo na „k". Serce zaczęło mi bić jak szalone, a mój uścisk się zacieśnił. Czyli, że ona też czekała na dobry moment, by mi to wyznać. Nie byłem w tym osamotniony!

Uśmiechnąłem się szeroko, myśląc o tym czasie, który mieliśmy przed sobą. Może i zmarnowaliśmy te dwa lata, ale teraz już nie zamierzałem jej wypuszczać. Poza tym obiecała mi, że nie odejdzie, a ja jej uwierzyłem i dalej wierzę.

– Hope...

– Chodźmy już lepiej, bo zaczną bez nas – rzekła szybko i podbiegła do drzwi. Pokręciłem głową z rozbawieniem i ruszyłem jej śladem, śmiejąc się, gdy zatrzymała się przy tablicy z ogłoszeniem i ucieszyła jak małe dziecko, że w trakcie malowania będzie dostępne wino do degustacji.

– Z twoją lekką głową to po tym winie namalujesz największą abstrakcję tego świata.

– No i świetnie! Zarobię na niej miliony, wyjedziemy sobie na bezludną wyspę i będziemy się na niej pieprzyć jak króliki. – Posłała mi to rozognione spojrzenie, aż musiałem wziąć kilka głębszych wdechów.

Kiedy tylko weszliśmy do środka, rozejrzałem się po pomieszczeniu i zawołałem w kierunku prowadzącej:

– Gdzie to wino?!


***


– Co to ma niby być? – spytała Hope, gdy podeszła do mnie z kieliszkiem wina w dłoni. Przez większość warsztatów starałem się, by nie zobaczyła, co malowałem, ale w końcu mnie przechytrzyła i podejrzała moją pracę. Oczywiście patrząc na nią wybuchła śmiechem, bo w tym związku to ona miała zdolności plastyczne i nie zamierzałem się z tym kłócić.

Niebezpieczny zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz