Rozdział 26

5.7K 300 234
                                    

Złociste promyki letniego słońca wpadały do schłodzonej nocną temperaturą sypialni, przyjemnie ogrzewając jej wnętrze. Dochodziła dopiero siódma rano, a Lilly już od dobrej godziny wierciła się w łóżku i przewracała się z boku na bok. Podekscytowana dzisiejszym dniem, z powodu silnych emocji obudziła się dziś dużo wcześniej niż zwykle. Mimo zmęczenia, nie potrafiła już zasnąć.

Jeszcze nigdy nie miała okazji brać udziału w żadnej większej uroczystości. Nie była nawet na choćby jednym weselu, więc co tu dopiero mówić o wystawach fotograficznych, czy bankietach wśród znanych i wysoko postawionych ludzi. Od dziecka była sama. Nie znała swojej rodziny, dlatego nie miała też okazji uczestniczyć w rodzinnych spotkaniach. Choć szczerze o tym marzyła, nigdy nie przeżyła prawdziwych świąt w gronie najbliższych. Matka, która nie interesowała się jej losem, nie dążyła do tego, by dziewczyna miała kontakt z krewnymi. Spragniona miłości, młodziutka Lilly bardzo szybko znalazła ukojenie w ramionach mężczyzny, który okazał się być jej oprawcą i odebrał jej ponad dziesięć lat życia. To on był jedyną osobą, która w dorosłym życiu miała zastępować jej rodzinę. Przy nim jednak nigdy nie miała okazji nawet wyjechać poza miasto, a co tu dopiero mówić o większych wyjściach. Lilly oddała Michaelowi całe serce, a on podeptał je i doszczętnie zniszczył jej marzenia o prawdziwej, kochającej się rodzinie.

Podniosła się do pozycji siedzącej, przecierając zmęczone powieki. Serce kołatało jej w piersi. Naprawdę mocno przeżywała dzisiejszy dzień, gdyż nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać. Bała się, że nie da sobie rady i podczas wieczornego wyjścia tylko przysporzy Carterowi problemów. Nie chciała, by musiał się za nią wstydzić. Z drugiej jednak strony, nie umiała walczyć z poczuciem radości, które zrodziło się w jej wnętrzu na samą myśl o tym, że znów będzie mogła wyjechać poza teren kryjówki. Czuła ogromną ekscytację.

Spojrzała w kierunku wielkiej, papierowej torby, która od wczoraj stała nieruszona pod ścianą i czekała na rozpakowanie. Poczuła przyjemne ciepło, które ogarnęło jej serce. Miała tak piękną suknię, że na samą myśl o niej, oczy zachodziły jej ze wzruszenia łzami. Nie mogła doczekać się aż wreszcie ją założy. Takie wieczorowe i eleganckie stroje dotąd widywała jedynie w bajkach, bądź na czerwonych dywanach, w blaskach fleszy. Dziś, po raz pierwszy w życiu, to właśnie ona miała możliwość poczuć się, jak prawdziwa księżniczka. Nie mogła już się doczekać aż po tylu latach przemocy, gdzie zupełnie zapomniała o swoich kobiecych potrzebach, teraz nareszcie będzie miała szansę poczuć się wyjątkowo.

Ciężko było jej się do tego przyznać przed sobą, ale nie mogła też doczekać się momentu, aż Carter zobaczy ją w sukni, którą wybrała.

Czuła się ogromnie zawstydzona, ale w irracjonalny dla niej sposób całą sobą czekała na tę chwilę.

„Jak prawdziwa księżniczka..." — powtarzała w myślach, wciąż będąc wpatrzoną w papierową torbę, która skrywała jej wczorajsze zakupy.

Cóż, w jej przypadku, różnica między bajką, a życiem była diametralna. W baśniach księżniczki idą na bal z księciem, rycerzem, bądź ewentualnie z żebrakiem o gołębim sercu. Ona zaś miała dziś być osobą towarzyszącą płatnego zabójcy, który niedawno próbował ją zabić.

Pokręciła głową, zagryzając usta.

Jej życiowa bajka była cholernie pokręcona. Ale najbardziej pokręcone było to, że zaczynało jej się to podobać.

Nawet, gdyby stanął tu dziś przed nią sam książę we własnej osobie, ona i tak pragnęła stanąć u boku Cartera. Człowieka, który jeszcze do niedawna swą obecnością wywoływał w niej paraliżujący strach, a teraz fascynował ją i sprawiał, że czuła się dziwnie szczęśliwa.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz