Rozdział 28

17.3K 901 274
                                    

#niebezpiecznyzakładwatt na twitterze


Hope

Ziewnęłam, przeciągając się na taborecie przy kontuarze i wgapiając się w leżące przede mną papiery. Musiałam powypełniać umowy kupna, bo ostatnio udało mi się sprzedać dwa obrazy. Zapatrzyłam się w kartkę, ale moje myśli wypełniły wspomnienia z wczorajszego wieczoru.

Cały dzień spędziłam z Alexem w łóżku, stąd moje dzisiejsze niewyspanie. Rzeczywiście spełnił swoje groźby i gdy już mnie złapał, to nie chciał wypuścić. Tylko że ja wcale nie chciałam uciekać. Miałam ochotę zostać z nim już na zawsze w zaciszu mojego pokoju. Dalej nie mogłam uwierzyć, że udało nam się przejść wszystkie przeszkody. To wydawało się niemożliwe. A jednak.

– Chcesz, żebym jeszcze ci w czymś pomógł? Mam wolne popołudnie, bo Maya jest na urodzinach u przyjaciółki.

Uniosłam wzrok na Huntera, który stał w przejściu i zerkał na moje papiery. Podszedł bliżej i przyjrzał się im uważnie, a kiedy przeczytał ich zawartość, szeroko się uśmiechnął.

– Widzę, że interes kwitnie. Bardzo się cieszę.

– Wiadomo, będziesz miał czynsz na czas. – Zaśmiałam się, wystawiając w jego kierunku długopis i kręcąc nim w powietrzu.

– Dobrze wiesz, że jestem twoim wielkim fanem. Pieniądze to tylko mniej przyjemna część naszej znajomości.

Zagryzłam wargę, ale po chwili znów ziewnęłam. Cholerny Alex! Zero odpoczynku.

Hunter zmierzył mnie uważnym wzrokiem, opierając dłonie na kancie blatu. Od razu wyprostowałam się na krześle, czując się odrobinę nieswojo.

– Jestem gdzieś brudna?

– Nie, to coś innego. Ty wydajesz się inna. – Założyłam kosmyk włosów za ucho, nie bardzo rozumiejąc, o co może mu chodzić. Ostatnio nie zmieniałam niczego, by zareagował tak drastycznie.

– Nie rozumiem...

– Po prostu wydajesz się szczęśliwsza i... – Spuściłam wzrok na papiery, odrobinę się rumieniąc, a on westchnął, jakby już wszystko było jasne. – Niech zgadnę. Pogodziłaś się z Alexem.

Znów spotkałam się z nim wzrokiem, a szok wymalowany na mojej twarzy, wprawił go tylko w rozbawienie.

– Skąd to wiesz? Aż tak to po mnie widać?

– Zdradziło cię parę rzeczy. Po pierwsze, uśmiechasz się, jakby ci za to płacili. Po drugie, odkąd tu wszedłem, ziewnęłaś już trzynasty raz. A po trzecie i najbardziej naprowadzające... – Mówiąc to ostatnie, nachylił się do mnie, zabrał mi z dłoni długopis, którym się mu wygrażałam i przejechał mi nim po szyi. – Masz tu malinkę wielkości rury od odkurzacza.

Rozszerzyłam oczy, od razu łapiąc się za to miejsce i zerkając w moje odbicie w szybie. Musiałam się aż zerwać z taboretu, gdy w końcu zauważyłam tę malinkę. Rzeczywiście była ogromna. Jak mogłam jej nie zauważyć?

Odwróciłam się do Huntera, a gdy zobaczyłam, jak stoi za kontuarem z rękami w kieszeniach, zrobiło mi się głupio. Jeszcze parę dni temu wręcz się na niego rzuciłam, a dzisiaj widział na mnie znak po innym mężczyźnie.

– Hunter...

– Jest okej, Hope. Pogodziłem się z tym. – Posłałam mu znaczące spojrzenie. – No dobrze, może nadal coś we mnie siedzi, ale nie zamierzam grać tutaj wkurzonego byczka. Jesteśmy dorośli. Potrafię zrozumieć odmowę i bardzo cię lubię, więc nie chcę między nami żadnych kwasów.

Niebezpieczny zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz